poniedziałek, 2 lipca 2018

Rozdział 04

tekst zawiera wulgaryzmy

   Gdybym zadzwoniła do mamy, czy siostry i oznajmiła, że Krystian Kościukiewicz jest moim nowym znajomym – obwieściłyby, że totalnie zwariowałam. Dla upewnienia zapytałyby, czy chodzi o autora „Amoku”, czy może i jednak kogoś innego. Jednak nie miałam zamiaru się do nich odzywać. Rany, które posiadałam na duszy, nadal dawały we znaki. Przekonywały, że jestem stracona i nigdy nie odzyskam sił. Matka zawsze uznawała mnie za chodzącą w chmurach. Najgorsze jednak było to, że one mi nie uwierzyły, przez jaki horror musiałam przechodzić. Ucieczka z domu była najlepszym wyjściem, oraz zamieszkanie we Wrocławiu, które znajdowało się daleko od mojej wioski. Z jednej strony mogłam zrozumieć siostrę i mamę. Ciężko im było uwierzyć w to, co działo się ze mną. Uważały, że posiadałam ogromną wyobraźnię. Przez to wszystko ostro się pokłóciłyśmy i postanowiłam postawić całe życie na jedną kartę. Wyjechałam. A po nie dłuższym czasie zmieniłam numer telefonu, aby nikt nie nakłonił mnie do powrotu. Nie chciałam wracać. Nigdy.
   Z jednej strony byłam naiwną idiotką, którą łatwo było pokierować na swoje. Wierzyłam w sztuczną szczerość ludzi i wiele traciłam na tym. Mogłabym szerzej opowiedzieć swoją historię Magdalenie, bo miała podobny przypadek, co ja. Ale wtedy ograniczyłyśmy się do słowa – wykorzystane – które powodowało, że obie ryczałyśmy jak głupie. Teraz już nie było sensu niczego rozdrapywać. A kogo by to interesowało? Gdybym zaczęła zanudzać do Chrisa o tym, dlaczego tak naprawdę przeprowadziłam się do Wrocławia – mógłby uznać, że jestem nieodpowiednią osobą do towarzystwa. Nie chciałam tracić z nim kontaktu, a co dopiero zaczęliśmy się poznawać. Nie chciałam przy nim wyjść na ofiarę losu. Chciałam wreszcie zamknąć stare rozdziały i zacząć wszystko na nowo – tu, we Wrocławiu. Przeszłość nie mogła mi w niczym przeszkodzić.

   Zastanawiałam się, co włożyć na spotkanie. Ale pozostałam przy opcji jeansowych spodenek i koszulki. Nie traktowałam naszego spotkania jako randki. Nigdy nie byłam duszą romantyczki. Nawet nienawidziłam Walentynek, bo twierdziłam, że są zbyt debilne i obciachowe. Ktoś mógłby powiedzieć, że moje zachowanie spowodowane było brakiem faceta. Oczywiście, że tak. Brakowało mi całusków, randek, nocnych spacerów. A później? Moje myślenie się trochę zakrzywiło w inną stronę. Brakowało mi kutasa od czasu do czasu, choć nie byłam wyuzdaną kobietą. Lubiłam pozycję od tyłu, mocne pchnięcia, oraz lizanko. Nikt tego po mnie by się nie spodziewał, ale przez niego stałam się taka. Wcześniej marzyłam o facecie, który będzie mnie bronił, przytulał, opiekował się mną. Ale niestety, to przez niego straciłam nadzieję, że ktokolwiek mnie pokocha. W pewnym sensie stałam się zwykłym towarem do ruchania – dla tego, który mi zgotował piekło, jeszcze przed ucieczką. On miał mnie tylko do tego, aby ulżyć sobie. Wsadzał mi swojego obrzmiałego kutasa w moją kobiecość, spuszczając się do pełna. To on dał mi do zrozumienia, że powinnam być mu wdzięczna, bo żaden inny mnie nie tknie. Pomimo tego, że tak wspaniale mnie gwałcił – jego zdaniem – byłam zwyczajną zabawką. Nie obdarowywał prezentami, nie okazywał głębszych uczuć. Nie oczekiwałam tego od niego, ale nie rozumiałam, że padłam ofiarą i musiałam godzić się na różne obleśne rzeczy. Zaczęłam wierzyć, że faktycznie byłam do niczego i z własnej winy pozwalałam się poniżać. Na początku było niby niewinnie, ale później już tylko okropnie. Pamiętam, jak obmacywał mnie, wkładał palce pod majtki. Kazał wtedy siedzieć cicho. Groził, że wsadzi w tyłek i nie będę mogła przez tydzień normalnie funkcjonować. Bałam się komukolwiek o tym powiedzieć. Czułam się tak beznadziejnie, że nie potrafiłam znaleźć pomocy. Musiałam się w pewnym sensie poddać, a wtedy on coraz bardziej to wykorzystywał. Czasami udało mi się go uniknąć, gdy przyjeżdżał do naszego domu, ale takich momentów było niewiele. Zaczęłam wierzyć w to, że tak naprawdę przyzwyczajałam się do tego traktowania. Byłam jak kłoda. Leżałam i pozwalałam, by mnie krzywdził. Już nie miałam sił, aby walczyć, bo i tak zawsze wygrywał. I w końcu musiał nadejść ten dzień, że spakowałam tylko potrzebne rzeczy i odeszłam. Bo tak bardzo chciałam żyć, choć czasem miałam takie myśli, by odejść z tego świata. A on? Obsypywał mnie wiadomościami z obcych numerów. Jeszcze nie wiedział, że uciekłam. I mam nadzieję, że do tej pory nie wie, gdzie już jestem. A nawet, gdyby wiedział, nie odnalazłby mnie w tym wielkim mieście. 
   Poprawiłam makijaż, a następnie postanowiłam zrobić szybki obiad. Miałam nadzieję, że Kościukiewicz nie będzie zadawał mi niewygodnych pytań. Nie chciałabym, aby kiedykolwiek dowiedział się, że byłam czyjąś panienką do ruchania. Wolałam, aby tamte wspomnienia nie towarzyszyły mi; nie chciałam, by Chris wyczuł, że coś mnie trapiło. Wiedziałam, że nie powinnam się już martwić przeszłością. Miałam nowy numer telefonu, nowy e-mail (choć stary jeszcze funkcjonował – a zostawiłam go, aby mieć dowody, że on pisał do mnie różne zboczone rzeczy). I na całe szczęście nikt z rodziny nie wiedział, gdzie dokładnie mieszkałam.
*
   Niemal wleciałam na Krystiana, gdy zbiegając po schodach skręciłam w lewo. Okazało się, że drzwi musiały być otwarte. Facet chwycił mnie, a wtedy poczułam jak plecami dotykam chłodnej ściany. Oboje patrzeliśmy sobie w oczy.
– Co myślisz o tym, aby pójść nad Odrę? – zapytał. Wtedy odsunął się, a ja mogłam odetchnąć. W pierwszej chwili czułam się niezręcznie, ale szybko powróciłam na ziemię. Mogłam przez chwilę pomyśleć, że chciał mnie pocałować, albo tak po prostu się myliłam. A raczej myliłam, bo na co Kościukiewicz miałby się do mnie zbliżać.
– Jasne – zgodziłam się. Wtedy oboje opuściliśmy kamienicę podążając w kierunku Odry.
   Ponownie odczułam przyjemnie ciepły wiatr. Spojrzałam na pisarza, który przez chwilę zaglądał to w lewo, to w prawo. Już po chwili domyśliłam się, po co. Chwycił mnie za ramię nawet nie pytając, czy może. Przebiegliśmy przez ulicę na drugą stronę, a wtedy mnie puścił. Poczułam się dziwacznie, bo kolejny raz odczułam jego dotyk. Wcześniej to mi się kojarzył tylko z czymś złym. Przeszłość ponownie dała o sobie znać, bo ten, który mnie krzywdził – często chwytał, szarpał i zmuszał do złych rzeczy.
– A jeśli ktoś zrobi nam zdjęcie i obwieści, że jesteśmy parą? Wybacz za takie pytanie, ale w końcu jesteś pisarzem – zapytałam odczuwając rumieńce. Już w głowie usłyszałam, że z pewnością Kościukiewicz wyśmieje mnie za słowa „jesteśmy parą”. A jak nie wyśmieje, to pomyśli sobie Bóg wie co złego o mnie.
– Raczej nie jestem sławny – odpowiedział – Napisałem tylko trzy książki. Jeżeli mogę swobodnie chodzić po mieście, to raczej nie jestem aż tak pożądany przez plotkarskich dziennikarzy – wyznał. Nie wyczułam, by z tego powodu się martwił, a raczej na odwrót. Cieszyła go ta sytuacja.
– Jacy są twoi znajomi? – zapytałam, gdy zatrzymaliśmy się przy barierce odgradzającej nas od Odry. Na wodzie unosił się niewielki statek z podróżującymi, którzy płacąc kilkanaście złotych mogli przez piętnaście minut popływać na rzece. Krystian oparł się o barierkę spoglądając na krajobraz. Tutaj naprawdę było pięknie, a wieczorami z pewnością romantycznie. Chociaż mi do romantyzmu brakowało i to sporo.
– Chcesz ich poznać? – zapytał nie odpowiadając mi na moje pytanie.
– Yyy – zastanawiałam się – A oni chcieliby mnie poznać? – zapytałam.
– A czemu nie? – westchnął – Moi znajomi są ich znajomymi. Możemy pójść do nich. Ale z góry cię ostrzegam, że są dość specyficzni, ale zabawni. Nie zrażaj się na starcie – poinformował.

   Weszliśmy do obdrapanej kamienicy. Spodziewałam się, że spotkam na klatce schodowej dwóch, albo trzech facetów. Jednak oprócz ciszy, towarzyszył specyficzny zapach dobiegający z piwnicy. Nie potrafiłam wyobrazić jego znajomych. Czy byli tacy jak on?
   Krystian zaprowadził mnie po schodach do piwnicy. Miałam jeszcze szansę, by ewentualnie uciec. Może tak naprawdę pisarz zaplanował to wszystko, a ja miałam być czyimś więźniem. Niepewnie spojrzałam na Kościukiewicza, który trzymając mnie za ramię prowadził do jednych z drzwi. Rozsądek mi podpowiadał, bym się wycofała. Nie miałam pojęcia, co znajdowało się za tymi drzwiami. Możliwe, że ktoś tam czekał z siekierą, albo nożem. Chyba wpadałam w paranoję, ale zapewne poprzez odizolowywanie się od reszty ludzi. Samotność jak i fobia zrobiły ze mnie przestraszone dziewczę. Musiałam zaryzykować.
   Chris otworzył drzwi, a moim oczom ukazało się całkiem ciekawe pomieszczenie. Weszliśmy do środka, a wtedy zauważyłam, że ściany były pomalowane na jasną zieleń. Małe okienko pozostało otwarte, a przy nim stał jeden z facetów. Czarnowłosy z grzywką na bok i umalowanymi oczami na ciemno pociągał papierosa patrząc na nas, jak na obcych. Mogłam się spodziewać, że za chwilę zacznie wrzeszczeć na Krystiana, że przyprowadza niepowołanych. Drugim facetem okazał się blondyn z tygodniowym zarostem. Siedział przy niewielkim stoliku dla czterech osób i popijał piwo z butelki. Obaj posiadali tu całkiem umeblowane pomieszczenie. Znajdowała się mała lodówka, w której z pewnością chłodziły się procenty. Tuż obok stało kilka butelek wody i innych napojów. Na ścianie wisiał łeb jelenia. Nic innego nie zauważyłam. Jedynie jeszcze starą kanapę. I to na niej musiałam się usiąść, gdy Kościukiewicz podprowadził mnie nieco bliżej.
– Poznajcie się. To jest Zosia – wskazał na mnie swoim kolegom. Umalowany podszedł do mnie jako pierwszy.
– Jestem Kamil – uścisnęliśmy sobie dłonie – Od sporego czasu Krystian nie przyprowadzał żadnej laski, ale widzę, że coś się zaczyna zmieniać – posłał mi uśmiech. Kamil wydawał się sympatyczny. Skojarzyłam, że mógłby wielbić facetów. Miał makijaż na twarzy, a także apaszkę na szyi oraz kilka damskich bransoletek na rękach. Tym drugim okazał się Andrzej, który miał przydomek „Kapselek”. Nie wnikałam dlaczego. Gdy tylko zasiadłam na wspomnianej kanapie, przez chwilę zrobiło się cicho. Krystian sam się obsłużył, wyjął z lodówki piwa, ale odmówiłam gdy chciał mnie poczęstować. Przystałam na schłodzonej wodzie, gdyż odczułam suchość w gardle.
   W piwnicy było chłodniej, niż na zewnątrz, ale nadal towarzyszyło mi uczucie gorąca. Światło jakie biło z lampy na całe szczęście było białe. Nie lubiłam, gdy żółć kuła mnie w oczy, bo wtedy łzy ciskały mi się i próbowały wydostać. Piwniczy zapach pozostał, pomimo unowocześnienia pomieszczenia.
– Poznaliśmy się na Uniwersytecie parę ładnych lat temu – odezwał się Chris.
– Ja dopiero zaczynałem, gdy oni kończyli – wtrącił się Kamil, który przysiadł do stolika. Z kieszeni rurkowych spodni wyjął woreczek strunowy; od razu zauważyłam, że w nim znajdował się narkotyk w białym proszku. Spojrzałam niepewnie na Krystiana.
– Mówiłem, że są zwariowani – wzruszył ramionami, jakby akceptował ćpunów. On, taki porządny pisarz. A jednak! Miał kolegów, narkomanów i nie próbował się z tym kryć. A może Kościukiewicz specjalnie mnie tu zwabił, abym poczuła do niego niechęć i chciała zerwać kontakty, bo mu zwyczajnie głupio? Nie … Chris jest bezpośredni. Gdybym mu nie pasowała, już przy Odrze powiedziałby, że mam spadać. I tak w podziwie byłam, że nadal ciągnął naszą znajomość. W pewnym sensie bałam się charakteru Kościukiewicza. Czytając Amok mogłam dowiedzieć się sporo o alter ego pisarza. Pomimo tego, wiedziałam, że byłabym winna, gdyby w pewnej chwili Krystian zachował się jak ten z książki. W końcu wiedziałam, na co się piszę. Chociaż nie byłam na tyle odważna, aby go zapytać o postać z Amoku. Miałam cząstkę nadziei, że Krystian jest porządnym facetem i nie ma zamiaru traktować mnie przedmiotowo.
   Andrzej wyjął swój dowód osobisty i zaczął robić kreski na blacie.
– Zosiu, przyłączysz się do nas? – tak nagle mnie zapytał. Spojrzałam na Kapselka nieco zdezorientowana.
– Zosia nie bierze – odpowiedział za mnie Krystian, zanim ja cokolwiek wypuściłam z ust. Trochę mnie tym zaskoczył, ale również nie mógł mnie zmusić.
– Czysta? No nie wierzę – skomentował Kapselek. Kamil wyjął banknot dziesięciozłotowy. Zwinął go w rulonik i pochylił się przytykając go do dziurki nosa. Zaczął wciągać, a ja na ten moment swoje spojrzenie skierowałam na podłogę obłożoną brudnym dywanem.



Krystian Kościukiewicz

.........................................

Hej! Tak na wstępie : wybaczcie moje słownictwo w treści, ale potrzebne to do całokształtu opowiadania. Później dowiecie się szerzej o Zosi. I dlaczego ona tak myśli. Nie jestem jedyna, co używa takie słownictwo, ale jestem świadoma, że nie każdy je toleruje. Możliwe, że to grafomańskie co tu piszę. Jak myślicie, po co Krystianowi znajomość z Zosią?  Chcecie poznać dalszą historię ? Kolejny rozdział za tydzień - zapraszam.

xoxo, Purrsephone 


5 komentarzy:

  1. Oczywiście, że chcę poznać dalszą historię!!!
    Co do słownictwa to się nie zraziłam, bo masz racje, że wiele ludzi po prostu tak mówi. To są słowa z języka potocznego, tego wulgarniejszego, który jest obecny, więc nie miałam z tym problemu. Bardziej jakoś nie mogłam się przyzwyczaić, że Zosia tak myślała. W sensie tymi słowami...Bo ja cały czas patrzę przez pryzmat tego jej zdjęcia, a ona na nim wygląda jak anioł :))))
    Już ostatnio pokazałaś mi, że dziewczyna umie być jednak diablicą. Ona ma w sobie tą nutkę takiej złośnicy (pozytywnej i śmiesznej) ^^
    Myślę też, że to wszystko jest spowodowane bolesną przeszłością. Widać, że wspomnienia ciągle żyją w dziewczynie, która przeżyła piekło. Taki związek, co miała to nawet brak mi słów! Ten gość...porażka i mam nadzieję, że się tutaj nie pojawi, bo będę musiała go zwyzywać ;///
    Co do Chrisa, to strasznie mnie śmieszy to 'chris' hahaha ja to bym go bardziej określiła 'krystek', ale 'chris' takie światowe :D Nadal mnie przeraża, chociaż w tym rozdziale mniej. Był tajemniczy, ale taki bardziej przystępny, że nawet dało się go zaakceptować. A jego znajomi? Oni nie są specyficzni tylko prze-komiczni XD Ten jestem umalowany i jeszcze jak cisnął beke z Kościuszkiewicza, że Zosię przyprowadził. Zagwarantowałaś mi tym masę śmiechu.
    Chciałam też jeszcze dodać, że jestem mega ucieszona z długości rozdziału :D Czyżbyś przekonywała się do tych dłuższych? Bo ten był chyba najdłuższy ze wszystkich i jestem na TAK!!!
    Aha i jeszcze jedno! Strasznie podobają mi się te opisy przeszłości wplatane w teraźniejszość. To jest mega dobre i fajnie ze sobą gra.
    Czekam na następny rozdział, zastanawiając się co ten Chris ma w głowie :)))
    N

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! Tak trochę chaotycznie odpiszę - za chwilę wrzucam nowy post.
      Ciesze się, że się nie zraziłaś. Gdybym pisała zbyt łagodnie - opowiadanie straciłoby wiarygodność (chodzi o to, że nie chcę aby tu sztucznie było i dlatego takim slangiem czasem muszę pisać).
      Tak, Zosia ma trochę taki tok myślenia wręcz odpychający - jeśli chodzi o słownictwo w jej myślach. Ale dziewczyna nie wypuszcza z ust takich słów do powiedzmy drugiej osoby :) A przecież każdy w myślach może wszystko.
      Tak, Zosia wygląda jak anioł i przy Krystianie nieco odstaje z tym aniołkowym wyglądem :)
      Może i jest złośnicą - z tym się zgodzę. Nie chcę z niej robić całkiem bezbronnej i głupiej :) Jeszcze nie raz pokaże się z takiej złośliwej strony.
      Przeszłość poważnie ją rani, a co do tego faceta, to okaże się jeszcze czy on będzie czy nie. Na razie nic nie zdradzam. I oczywiście okaże się w jakim ona z nim w relacji była.
      Powiem Ci czemu Zosia zwraca się o nim / do niego Chris. W książce Amok głównym bohaterem jest Chris - alter ego autora Krystiana B. (w mojej wersji Krystiana Kościukiewicza).
      Przyjaciele Chrisa niejednokrotnie się pojawią. Oni tak jakby zatrzymali się w czasach gdy studiowali i żyją chwilą, nie zastanawiajac się nad przyszłością. Tylko Chris poszedł do przodu.
      Ten rozdział długi wyszedł, sama nie wiem dlaczego. Możliwe, że się rozpisałam i dlatego.
      Rozdziały czasem będą długie, a czasem krótsze.
      Opisy przeszłości są tu potrzebne, aby nadać wiarygodności postaciom (po prostu aby nie byli papierowi, sama wiesz o co chodzi xD ).
      Dziękuję za komentarz :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. W gruncie rzeczy Zosia przeszla traume przez ktora ma takie myslenie i to jest naturalne. Przez niego uwaza sie za do niczego. Troche dziwi mnie ze spotyka sie z Krystianem bo to tez facet a z facetami ma ona zle kojarzenie. Podejrzewam ze on cos knuje. I chce wiedziec kim jest ten ktory skrzywdzil Zosie. Byloby szkoda gdybys pominela ten watek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krystian pomyslnie zdobywa jej zaufanie co mnie niepokoi

      Usuń
    2. Tu się zgadzam.
      Troszkę byłoby dziwacznie, gdyby Zosia tak po prostu wymazała tamten trudny czas ze swojej głowy. Możliwe, że często będzie powracała myślami do tamtych złyc wydarzeń. Pomimo zamieszkania we Wrocławiu, nie uwolniła się od pewnych wspomnień / myśli.
      Tak, Krystian to facet. Zosia jednak przełamuje się przy nim. Nie wiem, czy to ktokolwiek zauważy(ł), ale dzięki Kościukiewiczowi, Zosia może nabrać pewności siebie (i to, ze nie każdy facet jest tym złym). Ponadto -jak już wspominałam w jakimś rozdziale - Krystian miał łatwiej, gdyż jest pisarzem. A przecież łatwo zaufać pisarzowi, niż zwykłemu mieszkańcowi miasta. Plus dodatkowo Kris ma coś w sobie :) A Zosia jest tylko kobietą.
      Prawdopodobnie szerzej dowiecie się kim jest oprawca Zosi. Ten wątek nie zostanie pominięty.

      Usuń

Teraz nie zdołasz się ode mnie uwolnić
Będziesz do mnie powracać w nieskończoność
Netka Sidereum Graphics