tekst zawiera wulgaryzmy
Gdybym
zadzwoniła do mamy, czy siostry i oznajmiła, że Krystian
Kościukiewicz jest moim nowym znajomym – obwieściłyby, że
totalnie zwariowałam. Dla upewnienia zapytałyby, czy chodzi o
autora „Amoku”, czy może i jednak kogoś innego. Jednak nie
miałam zamiaru się do nich odzywać. Rany, które posiadałam na
duszy, nadal dawały we znaki. Przekonywały, że jestem stracona i
nigdy nie odzyskam sił. Matka zawsze uznawała mnie za chodzącą w
chmurach. Najgorsze jednak było to, że one mi nie uwierzyły, przez
jaki horror musiałam przechodzić. Ucieczka z domu była najlepszym
wyjściem, oraz zamieszkanie we Wrocławiu, które znajdowało się
daleko od mojej wioski. Z jednej strony mogłam zrozumieć siostrę i
mamę. Ciężko im było uwierzyć w to, co działo się ze mną.
Uważały, że posiadałam ogromną wyobraźnię. Przez to wszystko
ostro się pokłóciłyśmy i postanowiłam postawić całe życie na
jedną kartę. Wyjechałam. A po nie dłuższym czasie zmieniłam
numer telefonu, aby nikt nie nakłonił mnie do powrotu. Nie chciałam
wracać. Nigdy.
Z
jednej strony byłam naiwną idiotką, którą łatwo było
pokierować na swoje. Wierzyłam w sztuczną szczerość ludzi i
wiele traciłam na tym. Mogłabym szerzej opowiedzieć swoją
historię Magdalenie, bo miała podobny przypadek, co ja. Ale wtedy
ograniczyłyśmy się do słowa – wykorzystane – które
powodowało, że obie ryczałyśmy jak głupie. Teraz już nie było
sensu niczego rozdrapywać. A kogo by to interesowało? Gdybym
zaczęła zanudzać do Chrisa o tym, dlaczego tak naprawdę
przeprowadziłam się do Wrocławia – mógłby uznać, że jestem
nieodpowiednią osobą do towarzystwa. Nie chciałam tracić z nim
kontaktu, a co dopiero zaczęliśmy się poznawać. Nie chciałam
przy nim wyjść na ofiarę losu. Chciałam wreszcie zamknąć stare
rozdziały i zacząć wszystko na nowo – tu, we Wrocławiu.
Przeszłość nie mogła mi w niczym przeszkodzić.
Zastanawiałam
się, co włożyć na spotkanie. Ale pozostałam przy opcji
jeansowych spodenek i koszulki. Nie traktowałam naszego spotkania
jako randki. Nigdy nie byłam duszą romantyczki. Nawet nienawidziłam
Walentynek, bo twierdziłam, że są zbyt debilne i obciachowe. Ktoś
mógłby powiedzieć, że moje zachowanie spowodowane było brakiem
faceta. Oczywiście, że tak. Brakowało mi całusków, randek,
nocnych spacerów. A później? Moje myślenie się trochę
zakrzywiło w inną stronę. Brakowało mi kutasa od czasu do czasu,
choć nie byłam wyuzdaną kobietą. Lubiłam pozycję od tyłu,
mocne pchnięcia, oraz lizanko. Nikt tego po mnie by się nie
spodziewał, ale przez niego stałam się taka. Wcześniej marzyłam
o facecie, który będzie mnie bronił, przytulał, opiekował się
mną. Ale niestety, to przez niego straciłam nadzieję, że
ktokolwiek mnie pokocha. W pewnym sensie stałam się zwykłym
towarem do ruchania – dla tego, który mi zgotował piekło,
jeszcze przed ucieczką. On miał mnie tylko do tego, aby ulżyć
sobie. Wsadzał mi swojego obrzmiałego kutasa w moją kobiecość,
spuszczając się do pełna. To on dał mi do zrozumienia, że
powinnam być mu wdzięczna, bo żaden inny mnie nie tknie. Pomimo
tego, że tak wspaniale mnie gwałcił – jego zdaniem – byłam
zwyczajną zabawką. Nie obdarowywał prezentami, nie okazywał
głębszych uczuć. Nie oczekiwałam tego od niego, ale nie
rozumiałam, że padłam ofiarą i musiałam godzić się na różne
obleśne rzeczy. Zaczęłam wierzyć, że faktycznie byłam do
niczego i z własnej winy pozwalałam się poniżać. Na początku
było niby niewinnie, ale później już tylko okropnie. Pamiętam,
jak obmacywał mnie, wkładał palce pod majtki. Kazał wtedy
siedzieć cicho. Groził, że wsadzi w tyłek i nie będę mogła
przez tydzień normalnie funkcjonować. Bałam się komukolwiek o tym
powiedzieć. Czułam się tak beznadziejnie, że nie potrafiłam
znaleźć pomocy. Musiałam się w pewnym sensie poddać, a wtedy on
coraz bardziej to wykorzystywał. Czasami udało mi się go uniknąć,
gdy przyjeżdżał do naszego domu, ale takich momentów było
niewiele. Zaczęłam wierzyć w to, że tak naprawdę przyzwyczajałam
się do tego traktowania. Byłam jak kłoda. Leżałam i pozwalałam,
by mnie krzywdził. Już nie miałam sił, aby walczyć, bo i tak
zawsze wygrywał. I w końcu musiał nadejść ten dzień, że
spakowałam tylko potrzebne rzeczy i odeszłam. Bo tak bardzo
chciałam żyć, choć czasem miałam takie myśli, by odejść z
tego świata. A on? Obsypywał mnie wiadomościami z obcych numerów.
Jeszcze nie wiedział, że uciekłam. I mam nadzieję, że do tej
pory nie wie, gdzie już jestem. A nawet, gdyby wiedział, nie
odnalazłby mnie w tym wielkim mieście.
Poprawiłam
makijaż, a następnie postanowiłam zrobić szybki obiad. Miałam
nadzieję, że Kościukiewicz nie będzie zadawał mi niewygodnych
pytań. Nie chciałabym, aby kiedykolwiek dowiedział się, że byłam
czyjąś panienką do ruchania. Wolałam, aby tamte wspomnienia nie
towarzyszyły mi; nie chciałam, by Chris wyczuł, że coś mnie
trapiło. Wiedziałam, że nie powinnam się już martwić
przeszłością. Miałam nowy numer telefonu, nowy e-mail (choć
stary jeszcze funkcjonował – a zostawiłam go, aby mieć dowody,
że on pisał do mnie różne zboczone rzeczy). I na całe szczęście
nikt z rodziny nie wiedział, gdzie dokładnie mieszkałam.
*
Niemal
wleciałam na Krystiana, gdy zbiegając po schodach skręciłam w
lewo. Okazało się, że drzwi musiały być otwarte. Facet chwycił
mnie, a wtedy poczułam jak plecami dotykam chłodnej ściany. Oboje
patrzeliśmy sobie w oczy.
– Co
myślisz o tym, aby pójść nad Odrę? – zapytał. Wtedy odsunął
się, a ja mogłam odetchnąć. W pierwszej chwili czułam się
niezręcznie, ale szybko powróciłam na ziemię. Mogłam przez
chwilę pomyśleć, że chciał mnie pocałować, albo tak po prostu
się myliłam. A raczej myliłam, bo na co Kościukiewicz miałby się
do mnie zbliżać.
– Jasne
– zgodziłam się. Wtedy oboje opuściliśmy kamienicę podążając
w kierunku Odry.
Ponownie
odczułam przyjemnie ciepły wiatr. Spojrzałam na pisarza, który
przez chwilę zaglądał to w lewo, to w prawo. Już po chwili
domyśliłam się, po co. Chwycił mnie za ramię nawet nie pytając,
czy może. Przebiegliśmy przez ulicę na drugą stronę, a wtedy
mnie puścił. Poczułam się dziwacznie, bo kolejny raz odczułam
jego dotyk. Wcześniej to mi się kojarzył tylko z czymś złym.
Przeszłość ponownie dała o sobie znać, bo ten, który mnie
krzywdził – często chwytał, szarpał i zmuszał do złych
rzeczy.
– A
jeśli ktoś zrobi nam zdjęcie i obwieści, że jesteśmy parą?
Wybacz za takie pytanie, ale w końcu jesteś pisarzem – zapytałam
odczuwając rumieńce. Już w głowie usłyszałam, że z pewnością
Kościukiewicz wyśmieje mnie za słowa „jesteśmy parą”. A jak
nie wyśmieje, to pomyśli sobie Bóg wie co złego o mnie.
– Raczej
nie jestem sławny – odpowiedział – Napisałem tylko trzy
książki. Jeżeli mogę swobodnie chodzić po mieście, to raczej
nie jestem aż tak pożądany przez plotkarskich dziennikarzy –
wyznał. Nie wyczułam, by z tego powodu się martwił, a raczej na
odwrót. Cieszyła go ta sytuacja.
– Jacy
są twoi znajomi? – zapytałam, gdy zatrzymaliśmy się przy
barierce odgradzającej nas od Odry. Na wodzie unosił się niewielki
statek z podróżującymi, którzy płacąc kilkanaście złotych
mogli przez piętnaście minut popływać na rzece. Krystian oparł
się o barierkę spoglądając na krajobraz. Tutaj naprawdę było
pięknie, a wieczorami z pewnością romantycznie. Chociaż mi do
romantyzmu brakowało i to sporo.
– Chcesz
ich poznać? – zapytał nie odpowiadając mi na moje pytanie.
– Yyy
– zastanawiałam się – A oni chcieliby mnie poznać? –
zapytałam.
– A
czemu nie? – westchnął – Moi znajomi są ich znajomymi. Możemy
pójść do nich. Ale z góry cię ostrzegam, że są dość
specyficzni, ale zabawni. Nie zrażaj się na starcie –
poinformował.
Weszliśmy
do obdrapanej kamienicy. Spodziewałam się, że spotkam na klatce
schodowej dwóch, albo trzech facetów. Jednak oprócz ciszy,
towarzyszył specyficzny zapach dobiegający z piwnicy. Nie
potrafiłam wyobrazić jego znajomych. Czy byli tacy jak on?
Krystian
zaprowadził mnie po schodach do piwnicy. Miałam jeszcze szansę, by
ewentualnie uciec. Może tak naprawdę pisarz zaplanował to
wszystko, a ja miałam być czyimś więźniem. Niepewnie spojrzałam
na Kościukiewicza, który trzymając mnie za ramię prowadził do
jednych z drzwi. Rozsądek mi podpowiadał, bym się wycofała. Nie
miałam pojęcia, co znajdowało się za tymi drzwiami. Możliwe, że
ktoś tam czekał z siekierą, albo nożem. Chyba wpadałam w
paranoję, ale zapewne poprzez odizolowywanie się od reszty ludzi.
Samotność jak i fobia zrobiły ze mnie przestraszone dziewczę.
Musiałam zaryzykować.
Chris
otworzył drzwi, a moim oczom ukazało się całkiem ciekawe
pomieszczenie. Weszliśmy do środka, a wtedy zauważyłam, że
ściany były pomalowane na jasną zieleń. Małe okienko pozostało
otwarte, a przy nim stał jeden z facetów. Czarnowłosy z grzywką
na bok i umalowanymi oczami na ciemno pociągał papierosa patrząc
na nas, jak na obcych. Mogłam się spodziewać, że za chwilę
zacznie wrzeszczeć na Krystiana, że przyprowadza niepowołanych.
Drugim facetem okazał się blondyn z tygodniowym zarostem. Siedział
przy niewielkim stoliku dla czterech osób i popijał piwo z butelki.
Obaj posiadali tu całkiem umeblowane pomieszczenie. Znajdowała się
mała lodówka, w której z pewnością chłodziły się procenty.
Tuż obok stało kilka butelek wody i innych napojów. Na ścianie
wisiał łeb jelenia. Nic innego nie zauważyłam. Jedynie jeszcze
starą kanapę. I to na niej musiałam się usiąść, gdy
Kościukiewicz podprowadził mnie nieco bliżej.
– Poznajcie
się. To jest Zosia – wskazał na mnie swoim kolegom. Umalowany
podszedł do mnie jako pierwszy.
– Jestem
Kamil – uścisnęliśmy sobie dłonie – Od sporego czasu Krystian
nie przyprowadzał żadnej laski, ale widzę, że coś się zaczyna
zmieniać – posłał mi uśmiech. Kamil wydawał się sympatyczny.
Skojarzyłam, że mógłby wielbić facetów. Miał makijaż na
twarzy, a także apaszkę na szyi oraz kilka damskich bransoletek na
rękach. Tym drugim okazał się Andrzej, który miał przydomek
„Kapselek”. Nie wnikałam dlaczego. Gdy tylko zasiadłam na
wspomnianej kanapie, przez chwilę zrobiło się cicho. Krystian sam
się obsłużył, wyjął z lodówki piwa, ale odmówiłam gdy chciał
mnie poczęstować. Przystałam na schłodzonej wodzie, gdyż
odczułam suchość w gardle.
W
piwnicy było chłodniej, niż na zewnątrz, ale nadal towarzyszyło
mi uczucie gorąca. Światło jakie biło z lampy na całe szczęście
było białe. Nie lubiłam, gdy żółć kuła mnie w oczy, bo wtedy
łzy ciskały mi się i próbowały wydostać. Piwniczy zapach
pozostał, pomimo unowocześnienia pomieszczenia.
– Poznaliśmy
się na Uniwersytecie parę ładnych lat temu – odezwał się
Chris.
– Ja
dopiero zaczynałem, gdy oni kończyli – wtrącił się Kamil,
który przysiadł do stolika. Z kieszeni rurkowych spodni wyjął
woreczek strunowy; od razu zauważyłam, że w nim znajdował się
narkotyk w białym proszku. Spojrzałam niepewnie na Krystiana.
– Mówiłem,
że są zwariowani – wzruszył ramionami, jakby akceptował ćpunów.
On, taki porządny pisarz. A jednak! Miał kolegów, narkomanów i
nie próbował się z tym kryć. A może Kościukiewicz specjalnie
mnie tu zwabił, abym poczuła do niego niechęć i chciała zerwać
kontakty, bo mu zwyczajnie głupio? Nie … Chris jest bezpośredni.
Gdybym mu nie pasowała, już przy Odrze powiedziałby, że mam
spadać. I tak w podziwie byłam, że nadal ciągnął naszą
znajomość. W pewnym sensie bałam się charakteru Kościukiewicza.
Czytając Amok mogłam dowiedzieć się sporo o alter ego pisarza.
Pomimo tego, wiedziałam, że byłabym winna, gdyby w pewnej chwili
Krystian zachował się jak ten z książki. W końcu wiedziałam, na
co się piszę. Chociaż nie byłam na tyle odważna, aby go zapytać
o postać z Amoku. Miałam cząstkę nadziei, że Krystian jest
porządnym facetem i nie ma zamiaru traktować mnie przedmiotowo.
Andrzej
wyjął swój dowód osobisty i zaczął robić kreski na blacie.
– Zosiu,
przyłączysz się do nas? – tak nagle mnie zapytał. Spojrzałam
na Kapselka nieco zdezorientowana.
– Zosia
nie bierze – odpowiedział za mnie Krystian, zanim ja cokolwiek
wypuściłam z ust. Trochę mnie tym zaskoczył, ale również nie
mógł mnie zmusić.
– Czysta?
No nie wierzę – skomentował Kapselek. Kamil wyjął banknot
dziesięciozłotowy. Zwinął go w rulonik i pochylił się
przytykając go do dziurki nosa. Zaczął wciągać, a ja na ten
moment swoje spojrzenie skierowałam na podłogę obłożoną brudnym
dywanem.
Krystian Kościukiewicz |
.........................................
Hej! Tak na wstępie : wybaczcie moje słownictwo w treści, ale potrzebne to do całokształtu opowiadania. Później dowiecie się szerzej o Zosi. I dlaczego ona tak myśli. Nie jestem jedyna, co używa takie słownictwo, ale jestem świadoma, że nie każdy je toleruje. Możliwe, że to grafomańskie co tu piszę. Jak myślicie, po co Krystianowi znajomość z Zosią? Chcecie poznać dalszą historię ? Kolejny rozdział za tydzień - zapraszam.
xoxo, Purrsephone
Oczywiście, że chcę poznać dalszą historię!!!
OdpowiedzUsuńCo do słownictwa to się nie zraziłam, bo masz racje, że wiele ludzi po prostu tak mówi. To są słowa z języka potocznego, tego wulgarniejszego, który jest obecny, więc nie miałam z tym problemu. Bardziej jakoś nie mogłam się przyzwyczaić, że Zosia tak myślała. W sensie tymi słowami...Bo ja cały czas patrzę przez pryzmat tego jej zdjęcia, a ona na nim wygląda jak anioł :))))
Już ostatnio pokazałaś mi, że dziewczyna umie być jednak diablicą. Ona ma w sobie tą nutkę takiej złośnicy (pozytywnej i śmiesznej) ^^
Myślę też, że to wszystko jest spowodowane bolesną przeszłością. Widać, że wspomnienia ciągle żyją w dziewczynie, która przeżyła piekło. Taki związek, co miała to nawet brak mi słów! Ten gość...porażka i mam nadzieję, że się tutaj nie pojawi, bo będę musiała go zwyzywać ;///
Co do Chrisa, to strasznie mnie śmieszy to 'chris' hahaha ja to bym go bardziej określiła 'krystek', ale 'chris' takie światowe :D Nadal mnie przeraża, chociaż w tym rozdziale mniej. Był tajemniczy, ale taki bardziej przystępny, że nawet dało się go zaakceptować. A jego znajomi? Oni nie są specyficzni tylko prze-komiczni XD Ten jestem umalowany i jeszcze jak cisnął beke z Kościuszkiewicza, że Zosię przyprowadził. Zagwarantowałaś mi tym masę śmiechu.
Chciałam też jeszcze dodać, że jestem mega ucieszona z długości rozdziału :D Czyżbyś przekonywała się do tych dłuższych? Bo ten był chyba najdłuższy ze wszystkich i jestem na TAK!!!
Aha i jeszcze jedno! Strasznie podobają mi się te opisy przeszłości wplatane w teraźniejszość. To jest mega dobre i fajnie ze sobą gra.
Czekam na następny rozdział, zastanawiając się co ten Chris ma w głowie :)))
N
Cześć! Tak trochę chaotycznie odpiszę - za chwilę wrzucam nowy post.
UsuńCiesze się, że się nie zraziłaś. Gdybym pisała zbyt łagodnie - opowiadanie straciłoby wiarygodność (chodzi o to, że nie chcę aby tu sztucznie było i dlatego takim slangiem czasem muszę pisać).
Tak, Zosia ma trochę taki tok myślenia wręcz odpychający - jeśli chodzi o słownictwo w jej myślach. Ale dziewczyna nie wypuszcza z ust takich słów do powiedzmy drugiej osoby :) A przecież każdy w myślach może wszystko.
Tak, Zosia wygląda jak anioł i przy Krystianie nieco odstaje z tym aniołkowym wyglądem :)
Może i jest złośnicą - z tym się zgodzę. Nie chcę z niej robić całkiem bezbronnej i głupiej :) Jeszcze nie raz pokaże się z takiej złośliwej strony.
Przeszłość poważnie ją rani, a co do tego faceta, to okaże się jeszcze czy on będzie czy nie. Na razie nic nie zdradzam. I oczywiście okaże się w jakim ona z nim w relacji była.
Powiem Ci czemu Zosia zwraca się o nim / do niego Chris. W książce Amok głównym bohaterem jest Chris - alter ego autora Krystiana B. (w mojej wersji Krystiana Kościukiewicza).
Przyjaciele Chrisa niejednokrotnie się pojawią. Oni tak jakby zatrzymali się w czasach gdy studiowali i żyją chwilą, nie zastanawiajac się nad przyszłością. Tylko Chris poszedł do przodu.
Ten rozdział długi wyszedł, sama nie wiem dlaczego. Możliwe, że się rozpisałam i dlatego.
Rozdziały czasem będą długie, a czasem krótsze.
Opisy przeszłości są tu potrzebne, aby nadać wiarygodności postaciom (po prostu aby nie byli papierowi, sama wiesz o co chodzi xD ).
Dziękuję za komentarz :)
Pozdrawiam.
W gruncie rzeczy Zosia przeszla traume przez ktora ma takie myslenie i to jest naturalne. Przez niego uwaza sie za do niczego. Troche dziwi mnie ze spotyka sie z Krystianem bo to tez facet a z facetami ma ona zle kojarzenie. Podejrzewam ze on cos knuje. I chce wiedziec kim jest ten ktory skrzywdzil Zosie. Byloby szkoda gdybys pominela ten watek
OdpowiedzUsuńKrystian pomyslnie zdobywa jej zaufanie co mnie niepokoi
UsuńTu się zgadzam.
UsuńTroszkę byłoby dziwacznie, gdyby Zosia tak po prostu wymazała tamten trudny czas ze swojej głowy. Możliwe, że często będzie powracała myślami do tamtych złyc wydarzeń. Pomimo zamieszkania we Wrocławiu, nie uwolniła się od pewnych wspomnień / myśli.
Tak, Krystian to facet. Zosia jednak przełamuje się przy nim. Nie wiem, czy to ktokolwiek zauważy(ł), ale dzięki Kościukiewiczowi, Zosia może nabrać pewności siebie (i to, ze nie każdy facet jest tym złym). Ponadto -jak już wspominałam w jakimś rozdziale - Krystian miał łatwiej, gdyż jest pisarzem. A przecież łatwo zaufać pisarzowi, niż zwykłemu mieszkańcowi miasta. Plus dodatkowo Kris ma coś w sobie :) A Zosia jest tylko kobietą.
Prawdopodobnie szerzej dowiecie się kim jest oprawca Zosi. Ten wątek nie zostanie pominięty.