niedziela, 8 lipca 2018

Rozdział 05


   Kamil wyglądał na bujającego się w obłokach. Spoglądał gdzieś w sufit, mamrotał o niespodziewanym nalocie policji na mieszkanie jednego z sąsiadów tego budynku. Co jakiś moment pocierał nos, jakby śladowe ilości narkotyku pozostały na jego palcach. Przecież on z takim zamiłowaniem wciągał proszek, że nie wybaczyłby sobie, gdyby resztki wytarł o spodnie. Źrenice jego oczu poszerzyły się na tyle, że przeraziłam się jego widokiem. Kolega Chrisa musiał za dużo wciągnąć, albo robił to za często i organizm mu siadał z każdym dniem. Makijaż mu się lekko rozmazywał, ale nie wyglądał na przejętego. Był bardzo rozmowny, pomimo swojego stanu.
   Andrzej zwany Kapselkiem wciągnął nieco mniej towaru, ale za to mocno się pocił na twarzy i rękach. Wyglądał nieco obrzydliwie, przez co nie obserwowałam go tak bardzo. Bredził coś o psach, o sąsiadce, którą podglądał. Stwierdził, że miała wielkie cipsko, w które z przyjemnością wsadziłby swojego zaganiacza. Nie chciałam wysłuchiwać tych bzdur. Pomimo traumy, jaka mnie spotkała półtora roku temu, nie uciekłam. A miałam duży powód, aby odmówić Krystianowi i przekabacić go, abyśmy pozostali nad Odrą i opalali blade twarze. Nie miałam pojęcia, co się ze mną działo. Przecież mogła mnie spotkać gorsza krzywda. Nie znałam Kamila ani Andrzeja. A jeśli po kresce zechcą mi coś zrobić? Kapselek wymamrotał, że Krystian obracał się wśród wyuzdanych panienek, które wciągały bez żadnych ale. Podobno lubił, gdy taka robiła mu loda, a on skapał na jej cipę do ostatniej kropli. Naprawdę nie chciałam tego słuchać.
   Spojrzałam na Krystiana, który już dawno wypił jedno piwo. Postanowił kolejnego nie ruszać. Widząc moje zaniepokojenie zbliżył się do Kamila i szepnął mu coś na ucho. Facet spojrzał na pisarza spod ciemnej grzywki, po czym zaśmiał się ironicznie.
– Dajesz zły przykład – powiedział z taką lekkością, jakby nic złego się nie działo. Krystian nadal sterczał nad nim. Wyciągnął w jego kierunku rękę, a ten położył na otwartej dłoni malutki woreczek strunowy – Dla ciebie zawsze mam słabiznę, intelektualisto. Jak za dobrych starych czasów, filozofie jebany.
– Jebany miał dobrą wenę do pisania – wtrącił się Kapselek. Popijał piwo, chyba już trzecie. Niby przyłączał się do rozmów z Krystianem, ale równie błądził między snem, a rzeczywistością. Kościukiewicz ponownie usadowił się obok mnie, po czym otworzył woreczek z białym proszkiem. Nawilżył palec swoim językiem, po czym zanurzył go w czeluści woreczka. Gdy go po chwili wyjął, był do połowy obklejony narkotykiem. Przypominało mi pewien fragment z dzieciństwa, gdy podjadałam cukier. Zanurzałam naśliniony palec w cukierniczkę, a potem pałaszowałam „zabijacz zębów”.
– Zosiu, weź do ust – nagle zaproponował. Spojrzałam na niego z zaskoczeniem na twarzy. Nie chciałam tego robić. Obawiałam się zbyt wielu rzeczy – Nie uzależnisz się. Też czasem brałem, gdy nie mogłem się skupić na uczelni. Chcę abyś poznała smak, tylko tyle – chwycił mnie za podbródek, a kciukiem palca pogładził po wargach. W jednej chwili poczułam się dziwnie, jakbyśmy byli sami. Patrzeliśmy sobie w oczy; nie potrafiłam wymówić ani jednego słowa. Tak bardzo był przekonujący, tak bardzo chciałam mu zaufać.
– Nie – szepnęłam. Nie wyrywałam się, a spokojnie czekałam na jego kolejny krok. Tak bardzo potrzebowałam jego wsparcia, nie chciałam się zawieść.
– Tak – stwierdził. Nie wiadomo kiedy, a moje usta były na tyle rozchylone, że włożył palca. A wtedy oprócz dziwnego uczucia w buzi poczułam gorzki smak narkotyku. Nawet mi język nie drgnął, aby wylizać go. Krystian uśmiechnął się promiennie, delikatnie poruszył nim, aby pozostawić proszek w moich ustach. Wyjmując palca, nie odrywał ode mnie spojrzenia. Sam sobie włożył do ust, aby dokładnie zjeść narkotyk. Przez chwilę siedziałam nieruchomo obserwując pisarza. Gorzki smak towarzyszył mi przez długi czas. A tak nie chciałam go połykać, ale w końcu musiałam, gdyż ślina za bardzo mi się nazbierała w ustach. Nagle wstałam patrząc na niego ze zdezorientowaniem. Miałam mieszane uczucia, myśli. Nie bardzo wiedziałam co zrobić, ale coś w głowie mi krzyczało, że to było cholernie złe. Krystian patrzył na mnie z ogromnym zainteresowaniem, gdy jego kumple pałaszowali kolejne kreski. Odwróciłam się momentalnie ku wyjściu i ruszyłam przed siebie. Słyszałam jego wołanie, ale nie zatrzymywałam się. Trochę się na nim zawiodłam, lecz nie chciałam, aby o mnie źle pomyślał. Pewnie znalazł pretekst, aby zerwać ze mną kontakty, bo okazałam się sztywniarą, czarną owcą w jego tęczowym stadzie.
   Dorwał mnie zanim opuściłam kamienicę. Rozległ się ogromny huk, gdyż oboje wpadliśmy na drzwi. Tak bardzo mu zależało, abym nie odchodziła.
– Zosiu, wybacz! Chciałem, abyś poznała mnie lepiej – tłumaczył.
– Nie chcę patrzeć, jak oni ćpają. Nie chcę tego smakować. Wiem, że kiedyś brałeś, gdy uczęszczałeś do Uniwersytetu. To twoja sprawa, ja nie chcę patrzeć jak bierzesz. Przecież nic ci nie brakuje – może przesadzałam, ale chciałam być z nim szczera. Jeśli w tej chwili nasze drogi się rozejdą, to tylko z jego winy.
– Tak bardzo chciałem, abyś mi to zlizała z rąk – zaczął bredzić trzymając mnie bardzo blisko siebie. Gdyby ktoś chciał wejść, nie dostałby się na klatkę schodową. Blokowaliśmy drzwi. Czując jego oddech niepokoiłam się. Chris wyglądał na pobudzonego – Miało być przyjemnie, wesoło. Poszlibyśmy do ulubionego klubu, gdzie Kamil zbija kasę za proszki. Postawiłbym ci dobrego drinka, potańczylibyśmy, a na koniec zaprowadziłbym cię do domu. Nic złego nie miałem na myśli, Zosiu. Każdy z nas ma jakieś dziwactwa, prawda?
– Pogubiłam się – tylko tyle powiedziałam.
– Nie uciekaj, nasze spotkanie jeszcze się nie skończyło. Nigdy w życiu nie dałbym ci tego wciągnąć. Połknęłaś jedynie śladową ilość, która nie wpłynie na ciebie w żaden sposób. Słyszałaś chłopaków, dali nam słaby towar, po którym jedynie poczujesz się lżej. Nigdy nie brałem mocnych prochów, a w klubie ci się spodoba – zapewniał mnie. Wtedy chwycił za rękę i ponownie zaprowadził do piwnicy.
*
   Klub znajdował się może dwa kilometry od mojej ulicy. Neonowy napis „Kotwica” rzucał się w oczy już na parkingu, skąd wysiadaliśmy z taksówki. Miałam nadzieję, że nie był to nocny go-go, gdzie nagie panie prężą swoje ciała przed spoconymi i napalonymi facetami. To byłoby nieprzyjemne, gdyby Krystian zamiast zabawiać mnie swoją rozmową, wlepiałby swe spojrzenie na jedną z nich. Nie, nie byłam zazdrosna, ale miałam cząstkę nadziei, że Kościukiewicz był porządnym facetem.
   Kamil jakoś się trzymał. Zapłacił taksówkarzowi życząc mu przyjemnego dnia. Zaapelował nam, że leci do kibla, aby poprawić makijaż, a tuż za nim pobiegł Andrzej. Obaj – zdawało się – że nie odstępowali sobie na krok. Spojrzałam na budynek, który był wysoki jak moja kamienica. Klub znajdował się na parterze, a tuż nad nim mieszkania, które ponoć należały do właściciela oraz jego pracowników. Nie wnikałam w szczegóły, choć Chris zasypywał mnie różnymi informacjami.
   Przeszliśmy między samochodami mijając różnych ludzi. Było jeszcze jasno, a dzień się nie skończył. Jednak dla tego klubu pora dnia się nie liczyła. Podobno nigdy nie bywał pusty. Nawet za dnia. Poinformowałam Krystiana, że do dwudziestej powinnam wrócić do domu. Jutrzejszego dnia miałam rozpocząć dzień od pracy, a nienawidziłam wstawać rano zamulona.
   Przy drzwiach stał ochroniarz, który wyglądem przypominał napakowanego kolesia z tanich filmów akcji. Jego łysina świeciła się zapewne od potu. Słońce trochę przygrzewało i nie miało litości dla nikogo; nawet ja czułam, że parzę się w spodenkach. Jego czarna koszulka przykleiła się do ciała, przez co ukazywała otyły brzuch. Trzymał w ręce wejściówki, a za każdą wołał piętnaście złotych. Chris posłał mu jedynie uśmiech oraz tajemnicze spojrzenie. To wystarczyło, aby łysol dał nam dwie sztuki biletu całkowicie za darmo. Domyśliłam się, że Kościukiewicz miał wolny wstęp. Był w pewnym sensie vipem. A ja skorzystałam u jego boku.
   Weszliśmy do czeluści budynku. Wąskim korytarzem oświetlonym zielonymi ledowymi lampkami doszliśmy do wejścia na dużą salę, skąd dobiegała głośna muzyka. Zdziwiłam się, że Chris lubił takie klimaty, ale zagłębiając się w „Amok” można doczytać, że alter ego Kościukiewicza lubował takie miejsca. Nie miałam innego wyjścia, musiałam dać mu się porwać. Pierwsze co, ujrzałam tłum ludzi tańczących; a niektórych siedzących na lożach z piwami w rękach. Krystian chwycił mnie za ręce i zaczęliśmy tańczyć, co mnie zdziwiło.


.............................



Hej! Ten rozdział wyszedł mi króciutki, ale kolejny pojawi się może szybciej :)Wiem, że jeszcze nic ciekawego się nie dzieje - po prostu chcę by znajomość Zosi i Krystiana nie przeskoczyła za szybko "na kolejne tory". Nie mówię tu o możliwym zapoznaniem się cielesnym głównych bohaterów. Dowiecie się też o znalezionym trupie przy rzece :) Bo przecież nie pominę tego. 
xoxo, Purrsephone 

4 komentarze:

  1. Dobra Krystian od początku był dla mnie dziwny, ale po tym rozdziale stracił u mnie w oczach. Naprawdę starałam się go nie skreślać, ale ten rozdział przechylił szalę. Jestem totalną przeciwniczkę wszelkich używek, więc moment kiedy Chris zmusił Zosię do spróbowania narkotyku był dla mnie tragiczny i tylko się zdenerwowałam. Nie mogę przyjąć do wiadomości jego tłumaczeń, że słaby towar, że chciał żeby tylko spróbowała i nic jej nie będzie, bo to jest żałosne i robi z niego jeszcze większego psychola.
    Uważam, że Zosia powinna się od niego odciąć, bo właduje się znowu w jakieś gówno. Powinna wyciągać wnioski z przeszłości, a ona jedyne co robi to nadal jest łatwowierna.
    Im dalej, tym bardziej robi się ciekawie. Jest jeszcze wiele tajemnic, które pewnie ujawnisz nam w przyszłości. Mam tylko jedną małą uwagę co do odmiany 'palca', tam powinno być 'nawilżył kogo? co? palec' :))))
    Życzę weny,
    N

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zwrócenie mi uwagi - już poprawiłam.
      Masz prawo czuć obrzydzenie do Krystiana. Ktoś musi być w opowiadaniu taki, a nie inny. Chociaż mam o czym pisać, bo gdyby wszyscy byli dobrzy, byłoby nudno. Też jestem przeciwniczką narkotyków (nigdy ich nie brałam), ale chciałam, aby coś się działo w rozdziale.
      Jeszcze Zosia pokaże swoją mocną stronę charakteru, o to się nie martw.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Mam nadzieję że nie odebrałaś tego jako krytyki, bo to nie była krytyka! Broń Boże!!! Ja po prostu jakoś od początku nie byłam przekonana do Kosciuszkiewicza 😕

      Usuń
    3. Nie martw się, nic złego nie pomyślałam.
      Trzeba kogoś w opowiadaniu nie lubić, prawda? Nie każdemu wszystko musi się podobać. Cieszę się, że masz różne zdania o każdej z moich postaci. Chociaż wiadomo, że nie są takie same charakterem :)
      Kościukiewicz taki jest i o to mi chodzi :) Nie musisz go lubić :D

      Usuń

Teraz nie zdołasz się ode mnie uwolnić
Będziesz do mnie powracać w nieskończoność
Netka Sidereum Graphics