wtorek, 26 marca 2019

Rozdział 24


   Czas szybko płynął. Niedawno tu przyjechaliśmy, a teraz pakowaliśmy się i zbieraliśmy do pociągu. Krystian obiecał, że w sobotę zabierze mnie do klubu na koncert, więc będziemy mieli co razem robić.
   Pogoda dopisywała, więc chciałam skorzystać z ostatnich wolnych godzin. Kościukiewicz chwycił mnie za rękę i wsiedliśmy do pociągu umawiając się, że tego wieczoru pospacerujemy po rynku wrocławskim.
   Nie miałam zamiaru reszty czasu spędzić w czterech ścianach. Byłam podekscytowana i tak bardzo chciałam z nim trwonić swoje życie. Nigdy wcześniej nie towarzyszyło mi takie uczucie, a teraz doświadczałam go i wprawdzie było mi z tym dobrze.
   Zasiedliśmy gdzieś w chwilowej ciszy. Popijając wodę mineralną wpatrzyłam się w widoki za oknem. Kościukiewicz chwycił mnie za rękę odsuwając od zamyślenia się nad niczym. Spojrzałam na niego, zauważyłam, jak skupiał swój wzrok na mojej twarzy. Jego niebieskie oczy nieco pociemniały.
– Mam nadzieję, że mi nie uciekniesz – zaczął. – Wyczuwam twoje zawahania.
– Nie przejmuj się tym … Po prostu … nigdy wcześniej nie byłam z kimś na poważnie … A ty … a z tobą … – sama nie wiedziałam, jak mu wytłumaczyć. Spotkania z Grzegorzem nie mogłam zaliczyć jako „związek dwóch kochających się osób” i całkowicie odbiegał od relacji, jaka panowała między mną, a Krystianem. Na chłopski rozum nigdy nie byłam w związku.
– A ze mną spędzisz szczęśliwe dni, miesiące i lata – zapewniał obejmując mnie. Ucałował w usta, po czym stwierdził, że tak musiało być abym mogła należeć do niego. Gdyby wiedział, że przeżywałam piekło, to na pewno nie wypowiedziałby tych słów.
*
   Na peronie przywitał nas Andrzej. Kapselek miał przy sobie czteropak piwa, oraz hamburgery zawinięte w papier. Razem udaliśmy się nad Odrę, aby tam na spokojnie usiąść i zjeść jeszcze ciepłe fast foody. Zapomniałam kiedy ostatnio zajadałam się tym, ale nie mogłam pogardzić. Byłam głodna. W międzyczasie chłopaki zagadali się o Kamilu.
– Popierdoleniec – skomentował Chris. – Nie dziwię się, że policja nic z tym już nie zrobi. Patałachy uznali go za niepoczytalnego, skoro nie wydusili ani sensownego słowa.
– Nawet lepiej – skomentował Kapselek. – Mógł się porządnie wjebać.
– I niepotrzebnie nas przy okazji – rzekł. – A nie chciałbym zeznawać na niekorzyść dilerów. Trzymam się od nich z dala i to samo proponowałem Kamilowi.
– On by o nas nic nie powiedział, sam wiesz. Lojalny pomimo wszystko. A pały dali sobie z nim spokój uznając go za jakiegoś podlotka, któremu sprzedano lewy towar. Ponoć zrobili nalot na „Kotwicę”, bo jakimś cudem dowiedzieli się, gdzie imprezował – opowiedział.
– I pewnie mieli nadzieje, że dilerzy sami im wskoczą do suki? Nieźle ich popierdoliło – zaśmiał się.
– Właśnie, popierdoliło. Zgarnęli dwie naćpane laski, oraz jednego kolesia co się rzucał na nich. Dilerów nie złapali, bo nikt o niczym nie wie. Grozili nawet właścicielowi, że zamkną klub. Ale na całe szczęście pały nic nie wskórały. A tamte spizgane laski pewnie nie pamiętają, od kogo kupiły towar, więc spox – dokańczał już swoją porcję hamburgera.
– A kto zrozumie Kamila, jak nie my – zaśmiał się Kościukiewicz. – Dobrze, że drań nie chlapnął ani jednego słowa.
– Taa … jasne. Z jednej strony ok, ale z drugiej: uznali go za świra, który zamknął się w sobie. Przenieśli go do ośrodka i tam faszerują lekami. A miał okazję zwiać ze szpitala …
*
   Wieczorem na rynku krzątało się wielu ludzi. Zauważyłam stoiska z piwami i jedzeniem. Wielu podchmielonych podśpiewywali znaną piosenkę „Poka sowę”, zaś inni robili sobie selfie, albo prowadzili rozmowy. Widziałam bezdomnego, który zbierał puszki do wózka i zachęcał przechodniów, by dali mu cokolwiek. Andrzej wskoczył na ławkę i zeskoczył z niej równie szybko, zapominając, że już nie jest nastolatkiem.
– Czujecie zapach odchodzącego weekendu? - zapytał nas.
– Tak, szczególnie – odpowiedziałam mu. Nie cieszyło mnie to, że jutrzejszego dnia będę musiała wstać rano. Za bardzo przyzwyczaiłam się do towarzystwa Krystiana.
– Widziałem waszą fotę na fejsie – zaapelował, gdy znalazł się między nami. Uwiesił się obejmując nas i uśmiechając się. – Fajnie, że jesteście ze sobą już długo.
– Co masz na myśli – Krystian mruknął.
– Ty, taki łamacz serc. Przygodny, zalotny, wiecznie niewyżyty – chyba za bardzo przeginał. Jednak to byłam cicho. Czekałam na reakcję Chrisa.
– Już o tym rozmawialiśmy, Kapsel – zwrócił mu uwagę patrząc na niego surowym wzrokiem.
– Ach, tak. Nasz Chris się zmienił, odkąd przekroczył trzydziestkę. Albo to starość ci zajrzała do gaci, albo potrzebowałeś takiej panny, jak ta – spojrzał na mnie wesoło.
– Może pogadajcie o tym później – zaproponowałam.
– Nie musimy o tym rozmawiać, bo dawno zakończyłem ten temat – Kościukiewicz się wybronił.
– Tylko się droczę – Andrzej zszedł z niebezpiecznej granicy. – Macie mnóstwo lajków.
– Elo mordy! – przed nami pojawił się jakiś facet. Miał założony dres, oraz kapelusz melonik, który w ogóle nie pasował do reszty garderoby. Wyglądał wręcz komicznie. Kościukiewicz prychnął, a Kapsel nawet na to nie zwrócił uwagi.
– Znowu zbieracie na akcje charytatywne? Widziałem cię w reklamie banku – Chris zażartował.
– Brakuje nam dwa złote do wina – rzekł. – A bank, to ja pilnowałem jednej nocy, to nic, że byłem nawalony w cztery dupy, ale za to rano obudziłem się z paroma złotymi do przodu. Ktoś musiał się pomylić – wyznał. Spojrzeliśmy się na siebie dość zastanawiająco. Krystian zamieszał w swej kieszeni i wysypał mu garść drobnych na rękę. Facet podziękował, a my ruszyliśmy dalej.
– Ty go widziałeś pod bankiem? Kiedy? Ale masz łeb do pamięci fotograficznej – Andrzej zwrócił się do Chrisa.
– Blefowałem, przygłupie! – zaśmiał się przez chwilę. – Ten melonik mi się skojarzył z reklamą, a że gość faktycznie kimał pod bankiem to całkowity przypadek. Nic o tym mi nie było wiadomo.
*
   Kapsel gdzieś zniknął, zapewne poszedł po piwa. Krystian kupił watę cukrową, więc razem zajadaliśmy ją siedząc gdzieś na trawie. Mieliśmy obklejone ręce, które częściowo zabarwiły na różowy kolor. Nie przejmowaliśmy się tym za bardzo, świetnie się razem bawiliśmy.
– Ta wata, to nic. Na Uniwersytecie to dopiero się działo. Jeden z moich kumpli obsmarował klamkę tuszem od pióra. Profesor, który miał nam wykładać, nie był świadomy, że chwycił za brudną klamkę od drzwi. Na dodatek otarł się ubrudzoną ręką po twarzy. Wyobraź sobie, jak musiał wyglądać komicznie, a cała sala wykładowa pękała ze śmiechu. Niestety, zemścił się na nas torturując różnymi zadaniami dodatkowymi – opowiedział z uśmiechem na twarzy. – Nie miał pojęcia, kto był pomysłodawcą tego nietypowego żartu, nawet nie czekał, aż ktoś kogoś wyda. Niejedną noc poświęciłem na wypełnianie jakiś zadań.
– Ale było warte tej akcji, prawda? – zapytałam.
– Jasne, że tak. To nie był jedyny wybryk naszego rocznika – rzekł.
– Dlaczego nie wykładasz? – zapytałam.
– Bo nie chcę mieć na twarzy tusz do pióra? – zapytał. Po chwili spoważniał. – Chciałem spróbować czegoś innego, coś od siebie. Najpierw miałem niewielką firmę, ale splajtowałem. Po prostu ruszyłem na głęboką wodę. Ale jeszcze za czasów studenckich pisałem co nieco i do dziś pozostałem przy tworzeniu swoich książek. Wolę być pisarzem, niż wykładowcą. Może to kwestia pragnienia sławy.
– Jako filozof mógłbyś spełniać się również w pisaniu, to chyba ci nie przeszkadzałoby, prawda? – zapytałam. Krystian non stop nie siedział przy pisaniu książki, a jako wykładowca filozofii mógłby spotęgować swoją karierę pisarską.
– Niby nie przeszkadza, ale jednak … Musiałbym poświęcać wiele czasu na Uniwersytet, a poświęcałem go już sporo, gdy tam chodziłem studiować. Jako zwyczajny pisarz mam luźne terminy i mogę się z tobą widywać codziennie – wiedziałam, że luźne terminy, to nic innego jak tłumaczenia, jakimi zajmował się, by dodatkowo zarobić.
– Miło to słyszeć – uśmiechnęłam się do niego.



.................

Hejka! Piszę już 25 rozdział, w którym co nieco się wydarzy ... zaraz po nim "polecą" kolejne, ostatnie już odcinki, po czym na spokojnie zajme się poprawkami. 
O tym będę informowała, jeszcze :P 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Teraz nie zdołasz się ode mnie uwolnić
Będziesz do mnie powracać w nieskończoność
Netka Sidereum Graphics