Krystian
patrzył na mnie dość długo, zanim cokolwiek powiedział. Stanął
tuż za mną, gdy ja siedziałam na swoim łóżku. Wciąż w
ubraniach, wciąż bez posoki na udach. Czułam jak jego dłonie
spoczęły na moich ramionach.
–
Ty
nadal uważasz, że jestem skurwysynem – stwierdził, niż zapytał.
– Ale to nic. Wkrótce zmienisz zdanie.
–
Nie
uważam cię za skurwysyna pozbawionego uczuć – odwróciłam się
do niego. Nasze spojrzenia się spotkały.
–
Czyżby?
– zapytał. Nie wyglądał na przejętego.
–
Po
prostu jestem już taka – odpowiedziałam. – Nigdy nie byłam
wyrywna i nie pchałam się do łóżek różnych facetów. Nie
jestem także towarzyska i nie potrafiłam zaprzyjaźniać się z
kimkolwiek.
–
Nie
potrafiłaś? A nasza znajomość? Gdybyś była taka beznadziejna
jak siebie opisujesz, nie byłoby mnie tutaj. I nie mówię tego, by
cię pocieszyć, bo nienawidzę użalać się nad ludźmi. –
chwycił mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę. – Pozwól
na dotyk, a poczujesz się o wiele lepiej. – zdawało mi się, że
mówił całkiem poważnie. – Chcesz tego, prawda?
–
Czy
ja chcę? - zadałam to pytanie sobie. Chris nie czekał, a zamknął
mnie w swoich objęciach.
–
Nie
pozwalasz sobie na przyjemności. Jesteś wobec siebie
niesprawiedliwa. Budujesz wokół siebie ogromne mury. Czy jeszcze
nie zauważyłaś, ile tracisz przez niepewność, jaka ogarnęła
twój umysł? Czy nie chcesz zacząć żyć normalnie? Obawy odstaw
na bok. Ważne, co jest tu i teraz. Zamknij oczy i zaufaj mi –
dosłownie zamilkłam. Obserwowałam go nadal. – Jestem pewny tego,
co chcę zrobić. Nie podważaj moich słów.
–
Czy
to się dzieje za szybko? – zapytałam, choć tak naprawdę wolałam
już milczeć.
–
Lubisz
z poezją – skomentował. Oboje ponownie zasiedliśmy na miejscach.
Nadal mnie trzymał za ręce, nadal patrzył na mnie z ogromnym
zainteresowaniem. Tak samo jak ja kiedyś na Cage'a, w filmach
akcji.
–
Heh
– westchnęłam. Pieprzony pisarz.
*
Może
do niczego nie doszło, ale Krystian nie szczędził pocałunków.
Pozwalałam mu na to, ale postawiłam pewną granicę. Musiał
wiedzieć, że nie byłam taka sama jak inne. Choć nie potrafiłam
mu czytać w myślach, to i tak domyślałam się że nudziłam go
odpychaniem. I jak miałam go wyprosić ze swojego mieszkania? Nie
potrafiłam, nie chciałam. Miał tu być i tym zabijać moją
samotność.
Jego
zniecierpliwienie wyczuwałam z każdym pocałunkiem. Kolejne
podchody kończyły się tak samo, nie pozwoliłam na więcej.
–
Polubiłem
cię bardzo – odezwał się, gdy wreszcie się odsunął. Nie
bardzo wiedziałam, co mu odpowiedzieć, więc postanowiłam milczeć.
Chris zapewne chciał mnie przekupić miłymi słówkami, ale ja
naprawdę byłam uodporniona. Dotknął ponownie moją dłoń. – I
tak będziesz do mnie powracać w nieskończoność – powiedział z
taką powagą. Możliwe, że miał żal do mnie, że nie zaspokoiłam
go. Teraz być może wyjdzie stąd i już nigdy go nie ujrzę.
Graliśmy
w państwa-miasta, a później wysłuchiwałam jego kolejnych
opowieści studenckich. Zapragnęłam bywać na wykładach na
Uniwersytecie Wrocławskim, ale tylko na zajęciach, które
prowadziłby Kościukiewicz. Pisarz niestety nie miał zamiaru być
wykładowcą, choć miał do tego predyspozycje. Nie mogłam go
zmuszać.
Wieczorny
ciepły powiew wiatru otulał moją twarz. Włosy pozostały w lekkim
nieładzie, gdyż nie spinałam ich. Krystian wytarł okulary o swoją
koszulę, po czym założył je. Spacerowaliśmy po wrocławskim
rynku, gdzie tego lata przebywało mnóstwo ludzi.
Zauważyłam
dwóch mężczyzn, którzy siedzieli na chodniku i popijali wino z
jednej litrowej butelki. Niedaleko nich stała grupka młodzieży,
która głośno rechotała się wymieniając różnymi śmiesznymi
informacjami. Na moment wpatrzyłam się w to całe środowisko.
–
Zosiu
– usłyszałam Chrisa, który podprowadził mnie do jednej z
ławeczek. Zasiedliśmy. – Mam nadzieję, że się nie wycofasz. –
a już spodziewałam się, że okaże skruchę i 'przeprosi' za swoje
zachowanie. Niestety, Kościukiewicz nie należał do grupy facetów,
których sumienie gryzie. Jednak to, nie oczekiwałam od niego
wyjaśnień. On już taki był.
–
Pojadę
tam z tobą – zapewniałam go.
*
Kamil
za mocno przyćpał. O tym mogłam się przekonać kolejnego dnia, a
raczej wieczora. Byliśmy w klubie „Kotwica” i bawiliśmy się w
najlepsze, gdy Andrzej poinformował nas, że Kamil za mocno przegiął
z towarem. Byłam zła, że po raz kolejny kumpel Chrisa zepsuł nam
zabawę. Kościukiewicz zapewniał mnie, że pozostaniemy w tym
miejscu, ale jakoś nie mogłam w to uwierzyć. Kamil, jak na geja –
miał mnóstwo przyjaciół. Może nie takich jak na przykład Chris,
ale z pewnością nie wydaliby go na policję. Może handel prochami
pomagał mu w odnalezieniu się w społeczeństwie. Klienci mogli
zawsze na niego liczyć, więc czemu by oni nie mieli mu pomóc?
Barman zaprowadził go wraz z Kapslem na zaplecze. Wtedy mogłam
zobaczyć jak czarnowłosy trzęsie się i wygaduje bzdury o tym, że
jego ostatnia niedokończona powieść mogłaby przynieść sowite
zyski. Kamil miał rozmazany makijaż, odpięty rozporek, oraz byle
jak zawinięty szal z cienkiego materiału. To miał być dodatek do
jego nowej koszuli. Teraz kawałek materiału zwisał mu z szyi,
nieco pomięty.
–
Coś
ty brał znowu? – Chris zasiadł przy nim, gdy Kapsel mocnym
ściskiem trzymał czarnowłosego, by nie zsunął się na posadzkę.
Dopiero teraz zauważyłam, że we trójkę siedzieli na skrzynkach
zapełnionych piwem.
–
Tylko
mi niczego nie poniszczcie – barman zwrócił nam uwagę i wyszedł.
–
Kurwa!
Kamil! Odjebało ci w ten łeb już całkowicie? – Krystian
chlasnął go w kark. – Módl się do zmarłego ojca, byś nie
trafił do szpitala!
–
Jebany!
Przez tego skurwysyna możemy mieć problemy – odezwał się
Andrzej.
–
Nic
mi nie jest – Kamil wreszcie się odezwał patrząc w podłogę.
Gdyby Kapsel go puścił, ten z pewnością wylądowałby na
podłodze, albo znowu zacząłby się wierzgać na różne strony.
Andrzej najwidoczniej się spocił trzymając swojego przyjaciela.
–
Co
brałeś? – zapytał go ponownie pisarz.
–
Jakaś
szmata chciała ode mnie prochy … Chłopaki, chcę tańczyć!
Puśćcie mnie! - zażądał na koniec.
–
Ja
cię zaraz puszczę – Chris wstał i zaczął czegoś szukać.
Patrzyłam to na niego, to na chłopaków. Widok Kamila był niezbyt
przyjemny. Ślinił się, od czasu do czasu łapał się za krocze
mówiąc, że jakaś szmata odpinała mu spodnie.
–
Zawsze,
ale to kurwa zawsze musisz zjebać nam zabawę w Kotwicy! – Andrzej
był zły na niego.
–
Odsuń
się, Kapselek – Chris pojawił się z wiadrem pełnym wody. Już
domyśliłam się, co za chwilę się wydarzy. Wraz z Andrzejem
przeszliśmy na bezpieczną odległość. Niechcący nadepnęłam na
kartonik z kieliszkami, ale na całe szczęście nic nie potłukłam.
Chris
pewnym ruchem wylał całą zawartość z wiadra wprost na twarz
zdezorientowanego Kamila, który rzucił się na posadzkę i zaczął
wykrzykiwać, że się topi.
Jego
ruchy ciała przypominały duszącą się rybę na słonecznej plaży,
która pomimo swych wysiłków nie potrafiła dotrzeć do wody.
Niespodziewanie wpadł barman, który na widok mokrej części
kantorka zezłościł się.
-
Kurwa, Chris! Co ja do jasnej cholery mówiłem! – wrzasnął, na
co filozof zmierzył go chłodnym wzrokiem.
–
No
co? Mój przyjaciel potrzebował szybkiej kąpieli – zażartował,
jakby to całe zdarzenie było zwykłą fikcją. Kamil przy pomocy
Kapsla wstał. Ocierał swą twarz, choć i tak na marne. Jego
makijaż całkowicie się rozmazał. Wyglądał jak panda. Wtedy
wszyscy mogliśmy ujrzeć, że Kamil był bladszy.
–
Krystian!
Szef mnie zabije. Spierdalajcie stąd, no już! – Barman tracił
cierpliwość.
–
To
tylko trzy litry wody – odpowiedział mu pisarz.
*
Kapsel
z wielką niechęcią opuścił „Kotwicę”, by zawieźć Kamila
do mieszkania. Ja z Chrisem pozostałam. Zasiedliśmy na tej samej
loży, co wcześniej.
–
Kto
by pomyślał, że ten pajac znów przesadzi – mruknął. –
Wypijmy – podniósł ze stolika nasze szklanki. – Do dna.
Całowaliśmy
się nie zwracając na nikogo uwagi. Chris obdarowywał mnie
czułością, jaką potrzebowałam. Nie miałam pojęcia, czy
wykorzystywał sytuację. Sprawa z Kamilem nieco nas oboje
poddenerwowała. Jednak to tym razem zostaliśmy w klubie, tak jak
Kościukiewicz obiecał.
–
Widziałaś
jaką miał minę? – zapytał mnie. – Wyglądał jak zmokła
pizda pod latarnią. – oboje się zaśmialiśmy. Tak było nam
razem dobrze. Nic nie mogło zepsuć tego fajnego wieczoru. Zupełnie
nic.
Hejka!
Oto pierwszy post w nowym roku :)
Przede mną jeszcze kilka rozdziałów, a później porządna korekta tego opowiadania.
A co z postanowieniami? Hmm... cóż. Nic sobie wyjątkowo nie postanowiłam. Po prostu nie widziałam w tym sensu.
Ok, teraz mam więcej wolnego czasu - ferie się zaczynają :P Wracam do pisania :)
Przede mną jeszcze kilka rozdziałów, a później porządna korekta tego opowiadania.
A co z postanowieniami? Hmm... cóż. Nic sobie wyjątkowo nie postanowiłam. Po prostu nie widziałam w tym sensu.
Ok, teraz mam więcej wolnego czasu - ferie się zaczynają :P Wracam do pisania :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz