Z
Kamilem było źle. Kapselek poprzez telefon oświadczył Chrisowi,
że biedak zrobił się wręcz siny. Niestety musiał zadzwonić po
karetkę.
Było
grubo po północy. Wraz z Krystianem siedzieliśmy na poczekalni i
oczekiwaliśmy na lekarza. Ponieważ Andrzej był pijany, nie zjawił
się w szpitalu; a my mogliśmy za to zostać i ewentualnie
dowiedzieć się, co z Kamilem.
Jednak
nie tak wspaniale nam wyszedł wieczorny taniec. Nogi nie zdążą
mnie rozboleć, a moje usta nie poczują jego pocałunku. Gdy Andrzej
nas informował, byliśmy jeszcze w „Kotwicy”. Musiałam
zrozumieć Krystiana. Kamil dla niego był ważny. Musiałam to
uszanować.
Byłam
w amoku. Jeszcze nie do końca do mnie doszło, co właściwie się
wydarzyło. Czułam się jednak pewna, że nic mi się nie stanie.
Byłam po dwóch szklankach coli mieszanej z wódką. To tak jakbym
była trzeźwa. Zdążyłam zarejestrować u siebie, że szłam
całkiem prosto pokonując schody do gmachu szpitala. Ewentualnie
targała mną euforia. A już myślałam, że nie uderzy we mnie
podniecenie, które po cichu lepiło się do mnie od czasu, gdy Chris
zaczął się do mnie dobierać w mieszkaniu. Nie chciałam tego
uczucia, ale teraz akurat teraz potrzebowałam zainteresowania od
strony Kościukiewicza.
Siedząc
na poczekalni odczuwałam posmak drinka w ustach. Moje wargi były
suche, jakby domagały się napoju procentowego, albo śliny
Kościukiewicza. Oblizałam je, mając nadzieję, że nie zaczną mi
szczypać. Pragnęłam wtulić się w ramiona Chrisa, ale widziałam
jego powagę w oczach. Siedział dość sztywno, patrząc w głąb
korytarza. O tej porze prawie nikt nie krzątał się w tym miejscu.
Od czasu do czasu przechadzały się pielęgniarki, ale one nie
zwracały na nas najmniejszej uwagi.
Nie
odzywałam się do Krystiana, bałam się, że przeszkodzę mu w
zamyśleniu się. Może układał w głowie plan, by uratować
przyjaciela od odpowiedzialności karnej. Ale właściwie, czy Kamil
zrobił coś naprawdę złego? Zaszkodził jedynie swojemu
organizmowi, który i tak był nafaszerowany substancjami, o których
ostrzegano nas za czasów szkoły. Czyżby nikt nie tłumaczył mu,
że właśnie sobie zniszczył życie?
Ach,
tak. Kamil był dilerem.
Chris
poprawił okulary. Wtedy przypomniał sobie o mnie, a minęło
kilkanaście minut w kującej ciszy. Spojrzał w moją stronę z
miną, jakby miał za chwilę mnie wyprawić.
–
Chyba
dziś niczego się nie dowiemy – bardziej stwierdził. Nie
oczekiwał ode mnie jakichkolwiek słów. Wstał i zaczął
spacerować w to i we wte. – Skurwysyn! – przeklął. Wyjął
telefon i spojrzał na ekran, po czym ponownie ukrył w kieszeni.
*
Wróciłam
do swojego mieszkania. Krystian odprowadził mnie pod same drzwi, po
czym odszedł do taksówki, która na niego czekała pod kamienicą.
Lekarz stwierdził, że Kamil zatruł się narkotykiem, którego
przedawkował w znacznej ilości. O dziwo – jak wspomniał –
czarnowłosy przeżył, choć czekał go długi i żmudny detoks.
Jakoś za specjalnie nie było mi go żal, ale zauważyłam po
Krystianie, że przejął się kolegą.
Nie
znałam dalszych losów Kamila, ale domyślałam się, że ktoś ze
szpitala wezwie policję. Jednak to już mnie nie interesowało.
Położyłam
się do łóżka oczekując na sen. Tego dnia miałam sporo
wiadomości, które przyszły na mój numer telefonu. Nie
odczytywałam żadnej, żadnej oprócz tych od Chrisa.
Nie
wiedziałam, jak mam go pocieszyć. Nie znałam się na tym, nie
potrafiłam. Gdybym miała mu mówić „jak mi bardzo przykro” -
wyszłoby to dość fałszywie i mało przekonująco z moich ust.
Ponadto Kościukiewicz znał moją opinię na temat brania
narkotyków. Kamil celowo wciągnął więcej, niż zazwyczaj. Ten
wariat lubił eksperymentować, ale tego wieczoru przegiął za
mocno.
Zdążyłam
go poznać przez ten krótki czas. Był na tyle uzależniony od
prochów, że sam Bóg nie wyciągnąłby go z tego.
*
Dzień
wyjazdu się zbliżał, a ja odczuwałam lekki ścisk w żołądku,
jak kiedyś, gdy podchodziłam do egzaminów w szkole zawodowej.
Teraz może sytuacja była inna, ale równie denerwowałam się.
Obawiałam się, że coś może nie wyjść. Może modliłam się, by
sytuacja Kamila zmusiła Chrisa, by ten pozostał we Wrocławiu. Z
tego, co mi było wiadomo, Kamil jeszcze leżał w szpitalu.
Przyjmował leki, dochodził do siebie, ale prawdopodobnie grozi mu
ośrodek dla uzależnionych. Psycholog, który go zbadał, oznajmił,
że Kamil w chwili brania narkotyku był w stanie depresji. Być może
sam czarnowłosy, bądź Krystian uczynił coś, by wszystko zwalić
na depresję. Jeżeli badania psychologiczne wykażą, że przyjaciel
Chrisa był w ogromnym dołku psychicznym, to policja nic mu nie
zrobi. Uznają go za podlotka, który jednorazowo kupił działkę i
spożył ją, by się zabić. Zresztą Chris napisał do mnie, że
będzie przekonywał lekarzy, że jego przyjaciel był czysty.
Kościukiewicz go dobrze znał i wiedział o nim sporo. Także byłam
przekonana, że wiele zdziała, by przyjaciel nie trafił do aresztu.
Na
facebooku Kamil nie logował się już trzy dni, a Krystian również
nie dawał tam oznak życia. Za to Grzegorz wysłał mi kilka
wiadomości sugerujących, że jest miłym facetem nie mającym
mrocznych tajemnic. Znów wypytywał jak mi się żyje we Wrocławiu
i czy kiedyś wpadnę na wieś odwiedzić rodziców. Pochwalił się,
że wkrótce szykuje ciekawe artykuły na temat pewnego morderstwa, w
tym zaapelował, że będzie prowadził swoje rubryki w gazecie
codziennej, oraz kryminalnej wydawanej raz w miesiącu. A co
właściwie mnie to interesowało. Nie odpisałam mu, choć i tak
dowie się, że czytałam od niego wiadomości.
Zaś
Jolanta przekonywała mnie, że już dawno wybaczyła mi akcję z
Grzegorzem. Stwierdziła, ze kiedyś też posiadała bujną
wyobraźnię, ale trzymała ją na smyczy. Mnie radziła nie
przerywać terapii, a broń Boże odłożenie tabletek. Kiedyś jej
coś wspomniałam, że przez tamtego skurwysyna musiałam zacząć
chodzić do psychiatry. Ona i tak nie wierzyła moim słowom. Może z
tymi lekami owszem, ale nie z tym, że Grzegorz mnie molestował. Ona
jak i jej mąż byli zniesmaczeni tą sytuacją. Przepraszali go za
moje zachowanie, gdy ja zalewałam się płaczem i po cichu pakowałam
najpotrzebniejsze rzeczy.
Teraz
Jolanta nakłaniała mnie, bym przyjechała choć na weekend.
Zaproponowała abym zabrała ze sobą Kościukiewicza. Cóż. Nie
wyobrażam sobie tego. Nie chciałabym, aby Chris usłyszał stek
bzdur na mój temat z ust siostry i rodziny. A jeśli pojawiłby się
Grzegorz? Nie ścierpiałabym jego widoku. Nie potrafiłabym na niego
spojrzeć. A Chris był na tyle inteligentny, że zauważyłby, że
coś było nie tak.
Pomysł
z przyjazdem na wieś odmówiłam. Stanowczo.
Sprawa
ze znalezionymi zwłokami wciąż nie schodziła ze stron gazet oraz
internetu. W telewizji nadal informowano, że poszukiwania mordercy
trwają. Ktoś ze znajomych napisał do mnie, czy wiem coś więcej
na ten temat. Wiadomo, że wiedziałam tyle, co nadawano we
wiadomościach. Nie bardzo chciałam wnikać w to, nie byłam
śledczym, nie pracowałam w policji kryminalnej.
Krystian
w przeciwieństwie do mnie interesował się topielcem. Jednak nie
wypytywałam go o szczegóły. Miał zbierać wszelakie newsy na
swoją nową powieść.
*
Często
miewałam sny, w których odwiedzałam swoją rodzinę. Byli dla mnie
tacy, jak wcześniej. Jednak to nie tęskniłam za nimi. Gdybym
przyjęła zaproszenie Jolanty, z pewnością teraz tłukłabym się
z myślami. Naprawdę nie miałam chęci się z nimi widywać.
Chris
wydzwaniał do mnie wielokrotnie. Odebrałam za którymś razem, gdy
spakowałam kilka rzeczy do małej walizki.
–
Gotowa?
– zapytał.
–
Jeszcze
mamy czas, prawda? – zapytałam.
–
Zmiana
planu, jedziemy za pół godziny – oznajmił. – Będę u ciebie
za moment – rozłączył się. Spodziewałam się, że piątkowego
dnia ruszymy dopiero po siedemnastej. Poczułam dziwne ukłucie w
żołądku. Czy ja naprawdę tego chciałam? Znowu otoczyły mnie
nieprzyjemne myśli. Jednak to nie miałam innego wyjścia.
Kościukiewicz kupił bilety, zarezerwował pokój w chacie. Nie
mogłam go zawieść.
....
Hej!
Przede mną jeszcze kilka rozdziałów, w których trochę się wydarzy.
Poprzez grypę musiałam odłożyć pisanie na bok. Ból głowy i gorączka uniemożliwiły mi patrzenie w ekran, a tym bardziej skupianie się na pisaniu. Więc z kolejnym rozdziałem mogę nieco się spóźnić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz