niedziela, 24 lutego 2019

Rozdział 21



   Rozsiedliśmy się w pociągu. Krystian zasunął zasłonki, gdyż promienie słoneczne nieco nas oślepiały. Facet objął mnie pogrążając nas w ciszy. Usłyszałam odgłosy innych ludzi, którzy również przebywali w pociągu. Poczułam się podobnie jak kiedyś, kiedy po raz pierwszy wsiadłam do pociągu wiodącego do Wrocławia. W mocnym ścisku trzymałam torebkę i swój niewielki bagaż. Tak się bałam, że zostanę okradziona,ale wtedy chyba bardziej obawiałam się nowego życia. A teraz? Śmiałabym się sama z siebie. Kościukiewicz z pewnością nie dałby nikomu nas zaatakować, choć o napadach w pociągach zrobiło się cicho już kilka lat temu.
– Chcesz się czegoś napić? – zapytał mnie tak nagle.
– Jasne – odrzekłam. Tego dnia nie było już tak upalnie, ale nadal dosyć ciepło. Chris wyjął dwie puszki piwa ze swojego plecaka. Spojrzałam na niego nieco poważnie. Spodziewałam się zwykłej wody.
– Czeka nas godzina podróży – oznajmił. Otworzył pierwsza puszkę Żubra i mi ją wręczył. Na całe szczęście była jeszcze chłodna.
– Cóż … po jednym piwie nic mi nie będzie – uśmiechnęłam się.
– Na studiach często z kumplami obalaliśmy piwa. Przeważnie bywały akcje w parku, bądź piwnicach gmachu Uniwersytetu. To na zdrowie – podnieśliśmy swoje puszki i wznieśliśmy toast.
Gorycz chmielu na samym początku nieco mnie zniechęcała, ale po każdym kolejnym łyku już nie odczuwałam tego zbytnio.
– Wspaniałe czasy studenckie, prawda? – zapytałam. Ja mogłam o nich tylko pomarzyć.
– Och, i to jak! – przyznał. – Miałem swoje kółko filozoficzne. Z zewnątrz może to wyglądało jak sekta kujonów, ale uwierz: kujony też mieli wiele do powiedzenia. Świetnie się bawiłem na takich zajęciach.
– Spodziewam się, że nie tylko o naukę ci chodzi – byłam pewna, że Chris urządzał libacje. A kto ich nie urządzał?
– Oczywiście, że nie tylko o naukę – powiedział. – Przeszliśmy przez wiele imprez, przygód, jak i różnych sytuacji. Ale takie melanże nie przeszkadzały mi w rozwoju.
– Zauważyłam. – i nastąpiła cisza. Upiłam kolejne łyki piwa zauważając, że pisarz już dokańczał swój trunek. Zgniótł puszkę i wrzucił ją gdzieś pod siedzenia. Spojrzał na mnie puszczając oczko.
– Nic nie widziałaś – powiedział. Dziwiłam się, że nikt nie zorientował się. Być może tylko ja byłam przewrażliwiona. Oddałam mu swoje piwo.
   Podróż pociągiem zakończyła się dość szybko, gdyż ponownie Chris zalał mnie różnymi tematami. Wprawdzie obawiałam się, że nie będzie tematów do rozmów, ale jak się okazało – niepotrzebnie się zamartwiałam.

   Godzina jazdy pociągiem dzieliła nas z Wrocławia do Gruszczyna. W owej miejscowości – jak się okazało – było równie ciekawie pod względem krajobrazów. Spodziewałam się zwykłej wioseczki, a tu jednak nie. Gruszczyn liczył podobno tysiąc mieszkańców i nie był wioską, a całkiem solidną miejscowością.
   Chata, do której się wybieraliśmy znajdowała się poza miejscowością, tak jakby obok niej. Spodziewałam się małej chatki zabitej dechami, ale nie. To była nadzwyczajna chata, do której sprowadzali się turyści. Niepozorny, drewniany budynek liczył ponad dwadzieścia pokoi. Chris miał szczęście, że w porę zarezerwował miejsce i dla nas, gdyż w sezonie bardzo wielu turystów zagląda w te miejsca.
   Ponownie otuliła mnie niepewność, gdy znaleźliśmy się w pokoju. Szczególną uwagę zwróciłam na łóżko, które było przygotowane na dwie osoby. Już mogłam się domyśleć, że będę musiała spać z Krystianem na jednym posłaniu. Postawiłam swoje rzeczy na biurku i przysiadłam na krańcu łóżka. Kościukiewicz położył się obok mnie zachęcając do odpoczynku.
– Ostatnio byłem tu kilka lat temu z kumplami. Niewiele pamiętam z tego wypadu – opowiedział. – Kamil chciał zażyć kwas z ulubionym szampanem, ale na całe szczęście Kapsel mu to wyrzucił do kibla.
– Chyba często zażywał ten kwas – odwróciłam się do niego. Krystian patrzył na mnie.
– Niestety tak. Mieszał z szampanem i piwem. Raz przesadził, jak poszedł do łóżka z nieletnią, ale o tym już ci opowiadałem – nie ukrywał, że jego kumpel ma problemy narkotykowe.
– Dobrze, że ty nie bierzesz – rzekłam.
– Nie mógłbym normalnie funkcjonować. Jeszcze na studiach to mi pomagało, ale teraz ... to już przeszłość z zażywaniem – powiedział i nagle usiadł. – Wczoraj dzwonił do mnie jeden z dziennikarzy. Chce przeprowadzić ze mną wywiad. Z tego co wiem, chce dość obszerną rozmowę. Umówiłem się z nim wstępnie na środę, czwartek … zobaczymy, co z tego wyjdzie – zdradził na koniec.
   Kolację zjedliśmy w małej restauracji rozmawiając o dziennikarzu, który zainteresował się pisarzem. Weszliśmy szybko na temat zwłok i nierozwiązanej sprawy, oraz cierpiącym Kamilu, któremu zapisano przymusowy odwyk.
   Pospacerowaliśmy również niedaleko chaty. Wieczorem było ciepło, poza tym Kościukiewicz chciał kupić wino. Mieliśmy wypić za kwitnącą znajomość, oraz za zdrowie Kamila. Andrzej co jakiś czas dzwonił do Krystiana i opowiadał mu o czarnowłosym. Gdyby nie sytuacja ze szpitalem, pisarz nie odbierałby połączeń.
   Weszliśmy do mini marketu poszukując stoiska z winami. Na całe szczęście Krystian nie miał zamiaru kupować „wisionek” ani „marconi”. Wybrał te półwytrawne, po czym udaliśmy się do kasy. O tej porze ludzi było niewiele, lecz nie zwracałam głębszej uwagi. Wracając do pokoju, wsłuchiwaliśmy się w muzykę, jaka płynęła spod jeziora. Ktoś tam urządzał imprezę.
   Usiedliśmy na łóżku ze szklankami napełnionymi winem. Patrzeliśmy na siebie uśmiechając się, tak po prostu.
– Znieśmy toast za początek udanego weekendu – powiedział.
– I naszą znajomość – dodałam.
– Bezinteresowną, co ważne – odezwał się. Upiliśmy po kilka łyków, na co Kościukiewicz wyjął telefon i mały głośniczek. Podłączył swojego smartfona i uruchomił youtube'a. Po chwili usłyszałam znajomą piosenkę Gigi D'Agostino. Musiałam podejść do pisarza, bo zachęcał mnie do tańca.
   Nie mogłam mu odmówić. Z kielichami napełnionymi winem tańczyliśmy niezbyt atrakcyjnie. Oboje nie nadawaliśmy się na tancerzy, ale było nam z tym dobrze. Poczułam się nieco rozluźniona i nie tylko z powodu trunku. Kościukiewicz był tak naturalny, że zdążyłam się przy nim nieco oswoić. Jak na pisarza dwóch książek był całkiem ludzki i otwarty na wszelakie znajomości. Czy każdy inny autor książek zaciekawiłby się moją osobą?
   Utwór Gigi zakończył się po niemal czterech minutach, a my opadliśmy na łóżko pozwalając youtube'owi na automatyczne wybieranie muzyki. Przyszła kolej na The Pussycat Dolls, ale już nieco ciszej.
I kolejne łyki wina rozgrzewały mnie od środka. Zanim Krystian mnie porwał w swoje ramiona odskoczyłam apelując, że muszę do łazienki.
Nieco chwiejnym krokiem zniknęłam za drzwiami. W odbiciu lustra zauważyłam, że mój delikatny makijaż nieco się rozmazał pod oczami. Nie przejęłam się tym za mocno. Musiałam skorzystać z toalety.
   Obawiałam się, że między nami do czegoś dojdzie i później stwierdzimy, że za szybko. Nie chciałam tracić tej znajomości, choć mogłabym spokojnie stwierdzić, że traktowaliśmy się jak kumpli.
   Wróciłam do pokoju, gdzie Krystian siedział na samych gaciach trzymając butelkę wina, z której popijał trunek. Zostało tego niewiele już, ale i mnie poczęstował. Łyknęłam raz po raz, po czym odstawiłam prawie pustą butlę na podłogę. Kościukiewicz usadził mnie na swych kolanach, zauważyłam, że był trochę owłosiony na ciele. Od razu stwierdziłam, że mu to pasowało. Bez sprzeciwu usadowiłam mu się czekając na to, co będzie dalej. Podobał mi się, a po tym winie jakoś nie słyszałam w głowie sprzeciwów. Alkohol z tabletkami nigdy nie był dobrym połączeniem, nawet w minimalnej ilości. Teraz jednak się tym nie przejmowałam. Leczyłam się na fobię unikając alkoholu. Ale teraz wszystko było mi jedno. Nie czułam, jakbym miała stracić świadomość.
   Jego dłonie na chwilę spoczęły na moich biodrach. Patrzył w moje oczy.
– Te ubrania nie są dziś ci potrzebne – odezwał się. – Zrobimy to, jak najlepsi przyjaciele – dodał.



***



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Teraz nie zdołasz się ode mnie uwolnić
Będziesz do mnie powracać w nieskończoność
Netka Sidereum Graphics