Rozsiedliśmy
się w pociągu. Krystian zasunął zasłonki, gdyż promienie
słoneczne nieco nas oślepiały. Facet objął mnie pogrążając
nas w ciszy. Usłyszałam odgłosy innych ludzi, którzy również
przebywali w pociągu. Poczułam się podobnie jak kiedyś, kiedy po
raz pierwszy wsiadłam do pociągu wiodącego do Wrocławia. W mocnym
ścisku trzymałam torebkę i swój niewielki bagaż. Tak się bałam,
że zostanę okradziona,ale wtedy chyba bardziej obawiałam się
nowego życia. A teraz? Śmiałabym się sama z siebie. Kościukiewicz
z pewnością nie dałby nikomu nas zaatakować, choć o napadach w
pociągach zrobiło się cicho już kilka lat temu.
–
Chcesz
się czegoś napić? – zapytał mnie tak nagle.
–
Jasne
– odrzekłam. Tego dnia nie było już tak upalnie, ale nadal dosyć
ciepło. Chris wyjął dwie puszki piwa ze swojego plecaka.
Spojrzałam na niego nieco poważnie. Spodziewałam się zwykłej
wody.
–
Czeka
nas godzina podróży – oznajmił. Otworzył pierwsza puszkę Żubra
i mi ją wręczył. Na całe szczęście była jeszcze chłodna.
–
Cóż
… po jednym piwie nic mi nie będzie – uśmiechnęłam się.
–
Na
studiach często z kumplami obalaliśmy piwa. Przeważnie bywały
akcje w parku, bądź piwnicach gmachu Uniwersytetu. To na zdrowie –
podnieśliśmy swoje puszki i wznieśliśmy toast.
Gorycz
chmielu na samym początku nieco mnie zniechęcała, ale po każdym
kolejnym łyku już nie odczuwałam tego zbytnio.
–
Wspaniałe
czasy studenckie, prawda? – zapytałam. Ja mogłam o nich tylko
pomarzyć.
–
Och,
i to jak! – przyznał. – Miałem swoje kółko filozoficzne. Z
zewnątrz może to wyglądało jak sekta kujonów, ale uwierz: kujony
też mieli wiele do powiedzenia. Świetnie się bawiłem na takich
zajęciach.
–
Spodziewam
się, że nie tylko o naukę ci chodzi – byłam pewna, że Chris
urządzał libacje. A kto ich nie urządzał?
–
Oczywiście,
że nie tylko o naukę – powiedział. – Przeszliśmy przez wiele
imprez, przygód, jak i różnych sytuacji. Ale takie melanże nie
przeszkadzały mi w rozwoju.
–
Zauważyłam.
– i nastąpiła cisza. Upiłam kolejne łyki piwa zauważając, że
pisarz już dokańczał swój trunek. Zgniótł puszkę i wrzucił ją
gdzieś pod siedzenia. Spojrzał na mnie puszczając oczko.
–
Nic
nie widziałaś – powiedział. Dziwiłam się, że nikt nie
zorientował się. Być może tylko ja byłam przewrażliwiona.
Oddałam mu swoje piwo.
Podróż
pociągiem zakończyła się dość szybko, gdyż ponownie Chris
zalał mnie różnymi tematami. Wprawdzie obawiałam się, że nie
będzie tematów do rozmów, ale jak się okazało – niepotrzebnie
się zamartwiałam.
Godzina
jazdy pociągiem dzieliła nas z Wrocławia do Gruszczyna. W owej
miejscowości – jak się okazało – było równie ciekawie pod
względem krajobrazów. Spodziewałam się zwykłej wioseczki, a tu
jednak nie. Gruszczyn liczył podobno tysiąc mieszkańców i nie był
wioską, a całkiem solidną miejscowością.
Chata,
do której się wybieraliśmy znajdowała się poza miejscowością,
tak jakby obok niej. Spodziewałam się małej chatki zabitej
dechami, ale nie. To była nadzwyczajna chata, do której sprowadzali
się turyści. Niepozorny, drewniany budynek liczył ponad
dwadzieścia pokoi. Chris miał szczęście, że w porę zarezerwował
miejsce i dla nas, gdyż w sezonie bardzo wielu turystów zagląda w
te miejsca.
Ponownie
otuliła mnie niepewność, gdy znaleźliśmy się w pokoju.
Szczególną uwagę zwróciłam na łóżko, które było
przygotowane na dwie osoby. Już mogłam się domyśleć, że będę
musiała spać z Krystianem na jednym posłaniu. Postawiłam swoje
rzeczy na biurku i przysiadłam na krańcu łóżka. Kościukiewicz
położył się obok mnie zachęcając do odpoczynku.
–
Ostatnio
byłem tu kilka lat temu z kumplami. Niewiele pamiętam z tego
wypadu – opowiedział. – Kamil chciał zażyć kwas z ulubionym
szampanem, ale na całe szczęście Kapsel mu to wyrzucił do kibla.
–
Chyba
często zażywał ten kwas – odwróciłam się do niego. Krystian
patrzył na mnie.
–
Niestety
tak. Mieszał z szampanem i piwem. Raz przesadził, jak poszedł do
łóżka z nieletnią, ale o tym już ci opowiadałem – nie
ukrywał, że jego kumpel ma problemy narkotykowe.
–
Dobrze,
że ty nie bierzesz – rzekłam.
–
Nie
mógłbym normalnie funkcjonować. Jeszcze na studiach to mi
pomagało, ale teraz ... to już przeszłość z zażywaniem –
powiedział i nagle usiadł. – Wczoraj dzwonił do mnie jeden z
dziennikarzy. Chce przeprowadzić ze mną wywiad. Z tego co wiem,
chce dość obszerną rozmowę. Umówiłem się z nim wstępnie na
środę, czwartek … zobaczymy, co z tego wyjdzie – zdradził na
koniec.
Kolację
zjedliśmy w małej restauracji rozmawiając o dziennikarzu, który
zainteresował się pisarzem. Weszliśmy szybko na temat zwłok i
nierozwiązanej sprawy, oraz cierpiącym Kamilu, któremu zapisano
przymusowy odwyk.
Pospacerowaliśmy
również niedaleko chaty. Wieczorem było ciepło, poza tym
Kościukiewicz chciał kupić wino. Mieliśmy wypić za kwitnącą
znajomość, oraz za zdrowie Kamila. Andrzej co jakiś czas dzwonił
do Krystiana i opowiadał mu o czarnowłosym. Gdyby nie sytuacja ze
szpitalem, pisarz nie odbierałby połączeń.
Weszliśmy
do mini marketu poszukując stoiska z winami. Na całe szczęście
Krystian nie miał zamiaru kupować „wisionek” ani „marconi”.
Wybrał te półwytrawne, po czym udaliśmy się do kasy. O tej porze
ludzi było niewiele, lecz nie zwracałam głębszej uwagi. Wracając
do pokoju, wsłuchiwaliśmy się w muzykę, jaka płynęła spod
jeziora. Ktoś tam urządzał imprezę.
Usiedliśmy
na łóżku ze szklankami napełnionymi winem. Patrzeliśmy na siebie
uśmiechając się, tak po prostu.
–
Znieśmy
toast za początek udanego weekendu – powiedział.
–
I
naszą znajomość – dodałam.
–
Bezinteresowną,
co ważne – odezwał się. Upiliśmy po kilka łyków, na co
Kościukiewicz wyjął telefon i mały głośniczek. Podłączył
swojego smartfona i uruchomił youtube'a. Po chwili usłyszałam
znajomą piosenkę Gigi D'Agostino. Musiałam podejść do pisarza,
bo zachęcał mnie do tańca.
Nie
mogłam mu odmówić. Z kielichami napełnionymi winem tańczyliśmy
niezbyt atrakcyjnie. Oboje nie nadawaliśmy się na tancerzy, ale
było nam z tym dobrze. Poczułam się nieco rozluźniona i nie tylko
z powodu trunku. Kościukiewicz był tak naturalny, że zdążyłam
się przy nim nieco oswoić. Jak na pisarza dwóch książek był
całkiem ludzki i otwarty na wszelakie znajomości. Czy każdy inny
autor książek zaciekawiłby się moją osobą?
Utwór
Gigi zakończył się po niemal czterech minutach, a my opadliśmy na
łóżko pozwalając youtube'owi na automatyczne wybieranie muzyki.
Przyszła kolej na The Pussycat Dolls, ale już nieco ciszej.
I
kolejne łyki wina rozgrzewały mnie od środka. Zanim Krystian mnie
porwał w swoje ramiona odskoczyłam apelując, że muszę do
łazienki.
Nieco
chwiejnym krokiem zniknęłam za drzwiami. W odbiciu lustra
zauważyłam, że mój delikatny makijaż nieco się rozmazał pod
oczami. Nie przejęłam się tym za mocno. Musiałam skorzystać z
toalety.
Obawiałam
się, że między nami do czegoś dojdzie i później stwierdzimy, że
za szybko. Nie chciałam tracić tej znajomości, choć mogłabym
spokojnie stwierdzić, że traktowaliśmy się jak kumpli.
Wróciłam
do pokoju, gdzie Krystian siedział na samych gaciach trzymając
butelkę wina, z której popijał trunek. Zostało tego niewiele już,
ale i mnie poczęstował. Łyknęłam raz po raz, po czym odstawiłam
prawie pustą butlę na podłogę. Kościukiewicz usadził mnie na
swych kolanach, zauważyłam, że był trochę owłosiony na ciele.
Od razu stwierdziłam, że mu to pasowało. Bez sprzeciwu usadowiłam
mu się czekając na to, co będzie dalej. Podobał mi się, a po tym
winie jakoś nie słyszałam w głowie sprzeciwów. Alkohol z
tabletkami nigdy nie był dobrym połączeniem, nawet w minimalnej
ilości. Teraz jednak się tym nie przejmowałam. Leczyłam się na
fobię unikając alkoholu. Ale teraz wszystko było mi jedno. Nie
czułam, jakbym miała stracić świadomość.
Jego
dłonie na chwilę spoczęły na moich biodrach. Patrzył w moje
oczy.
–
Te
ubrania nie są dziś ci potrzebne – odezwał się. – Zrobimy to,
jak najlepsi przyjaciele – dodał.
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz