Dlaczego
się z nim spotykałam, skoro na widok faceta odczuwałam wewnętrzny
lęk. Może jego status społeczny przekonywał mnie, że należał
do tych porządnych mężczyzn. Jako pisarz sprawiał wrażenie
godnego zaufania. Miał to coś w oczach, co powodowało, że mój
lęk znikał. Kościukiewicz miał dobrą opinię; bynajmniej
przeczytałam to w internetach. Odwiedziłam wiele stron w wirtualnym
świecie; dowiedziałam się kilka ciekawych faktów z jego życia
osobistego. Cóż, nie umknęły mi także nieco chłodne słowa:
cyniczny, narcystyczny, poważny i arogancki. Dostał
te etykietki tuż po wydaniu w 2003 roku książki Amok. Artykuły
pochodziły z tamtych lat, gdy Krystian był trochę młodszy.
Okrzyknięto jego pierwszą książkę jako grafomańską paplaninę;
czy też tanie porno, gniot i tym podobne. Zrobiło mi się go żal,
ale nie na długo, gdyż o wiele później kilkoro krytyków
zachwycało Amok. Na swój sposób książka wyróżniała się.
Takiej drugiej nie było możliwe spotkać. Media jednakże
interesowały się autorem. Kościukiewicz nie był anonimowym
pisarzem, nawet udzielał wielu wywiadów. Większość z nich
przeczytałam tuż po wieczornych kolacjach. Facet naprawdę był
inteligentny i tak go postrzegano. Więc musiał być dobrze znany
Wrocławianom – szczególnie im. Więc dlaczego uznaje się za
niesławnego? Po informacjach zrozumiałam, że dawniej jego gnioty
obecnie były bestsellerami. Ktoś po prostu rozdmuchał, że Chris
zabił kogoś, aby napisać to w książce – jednak nigdy nikt mu
nie udowodnił tego czynu. Trochę mnie to zaintrygowało, jak słowa
Kamila o tym, co mówił do Kościukiewicza. Podobno ten drugi
widział trupa. Mogłam jedynie uznać te słowa, jak i plotki w
internetach jako zwykłe bujdy. Miałam możliwość zapytać autora,
czy opowie mi o swojej przeszłości, ale powstrzymałam się. Było
na to za wcześnie.
Od
poniedziałku do piątku pracowałam do trzynastej. Wolałam wstawiać
się w pracy o wiele wcześniej, aby móc mieć resztę dnia dla
siebie. Szef zauważył, że byłam rozkojarzona, ale na całe
szczęście nie wyżywał się na mnie za to. Czas jakoś wolno
płynął, przez co z błaganiem w oczach patrzyłam na zegar, aż
wskaże pierwszą w południe.
Sprzątanie
w jednej z wrocławskich firm było na swój sposób znośne. Może
dlatego, że szef wiedział o fobii, na jaką chorowałam.
Nienawidziłam tłumów ludzi, rozmów z nimi. Czułam okropny lęk,
że za chwilę coś mi się wydarzy. Obawiałam się, że szefostwo
nie zrozumie mojego problemu, ale na całe szczęście było inaczej.
Nie zebrałam się jeszcze na to, aby powiedzieć o tym, co
przeżyłam. Nikt na mnie nie naciskał, a ja nie czułam potrzeby,
aby powiedzieć o wstydliwych problemach. Wolałam to zachować dla
siebie.
Tuż
po pracy udałam się do kawiarenki, gdzie zamówiłam koktajl.
Przysiadłam gdzieś w kącie pomieszczenia, aby mieć trochę
prywatności. Kawiarenka zwała się „Rosyjska Polana”, gdzie
serwowano rosyjskie herbatki, ciasteczka. Tutaj naprawdę było
przyjemnie. Wolałam to miejsce, niż ciszę w moich czterech
ścianach.
W
pomieszczeniu przebywało kilka osób, które prowadziły ze sobą
rozmowy. O tej porze jakoś nie za specjalnie bywał tu tłum. Może
nawet i lepiej. Przypomniało mi się, że zapomniałam o tabletkach,
które nie łyknęłam tego dnia. Z torby wyjęłam opakowanie
tabletek przeciwdepresyjnych, po czym wyjęłam jedną i połknęłam
na sucho. Dopiero chwilę potem mogłam ją popić koktajlem, jaką
przyniosła mi kelnerka o urodzie Rosjanki. Wyjęłam również
laptopa, aby przejrzeć kilka rzeczy, w tym inne, nowe informacje na
temat Kościukiewicza. Jednak to zalogowałam się na facebooka,
którego miałam widocznego dla znajomych. Na portal logowałam się
raz, góra dwa w miesiącu. Zwyczajnie nie miałam czasu. Wolałam
chodzić na siłownię, czy pospacerować. Od czasu do czasu
wrzucałam zdjęcia, ale z nikim się nie kontaktowałam.
Upiłam
kilka łyków gęstego koktajlu. Smakował truskawkami, tak jak
lubiłam. Zauważyłam, że miałam kilka nieodebranych wiadomości,
oraz powiadomień. Niechętnie pootwierałam okienka klikając, że
jestem niedostępna. Nie chciałam, aby ktoś zajrzał, że jestem
zalogowana. Pierwsza wiadomość była od siostry:
Co
się z tobą dzieje? Odezwij się! Opowiedz jak Ci się żyje we
Wrocławiu? Może byś nas zaprosiła, co? Zapomniałaś, że masz
rodzinę? To nie w porządku, że półtora roku temu bez słów
odeszłaś. Myśleliśmy, że coś Ci się stało. A ty po kilku
dniach wysłałaś wiadomość, że mieszkasz we Wrocławiu. Myślisz,
ze nie martwimy się o Ciebie? ~ Jolanta.
Serce
mi dudniło jak oszalałe. Wpatrywałam się w ekran laptopa jak
zahipnotyzowana. Co miałabym jej odpisać? Minęło sporo czasu od
mojego ostatniego słowa, jakie jej wysłałam. Może i w ogóle bym
niczego nie napisała, ale nie chciałam, aby wysyłali policję w
poszukiwaniu mnie. Mieli prawo pomyśleć, że coś mi się stało.
Teraz mogło być podobnie, ale na facebookowej stronie mieli dowody,
że żyłam – więc nie odzywałam się. Jednak moja ręka
zadrżała, a w okienku pojawiła się pierwsza litera. Cholera –
pomyślałam. Jednak chciałam się odezwać, pomimo tego, że mi nie
uwierzyła w ani jedno słowo.
U
mnie wszystko ok.
Nic
więcej. Kliknęłam „wyślij”. Otworzyłam kolejne okienko.
Wyświetliła się wiadomość od Grzegorza, przez co poczułam lekki
zawrót głowy i podniesione ciśnienie. Chyba poczułam się gorzej.
Może poprzez wracające wspomnienia. Odezwał się na facebooku po
tak długim czasie. Tak bardzo bałam się odczytać wiadomości.
Przecież miałam usunąć go z portalu, ale jakimś cudem nie
wykonałam tego. No tak, wyjazd, przeprowadzka, szukanie pracy i tak
dalej. To mnie tak przytłoczyło, że przez pierwszy miesiąc w
ogóle byłam w paranoi. O dziwo, jakoś poradziłam sobie w tym
mieście, a tak bardzo przeżywałam. Było mi tu dobrze, czułam się
bezpiecznie z dala od niego. I miałam nadzieję, że nigdy mnie już
nie tknie.
Wzięłam
głęboki wdech i zaczęłam czytać w myślach.
Cześć,
Zosiu. Minęło już trochę czasu, odkąd się widzieliśmy. Brakuje
mi Ciebie, gdy odwiedzam Twoją siostrę i jej męża. Lubiłem, gdy
tak fajnie opowiadałaś nam różne rzeczy. Nie wiem, co się z Tobą
stało, że przed Twoją ucieczką nagadałaś o mnie same obleśne
rzeczy. Skoro fantazjowałaś, pewnie byłaś mną zauroczona. Miałaś
prawo. Nie wiedziałaś, że mam żonę i dwoje dzieci. Nie mam Ci za
złe, że się podkochiwałaś we mnie, ale nie rozumiem, dlaczego
chciałaś zepsuć moją opinię do Twojej rodziny? Na całe
szczęście nie uwierzyli Tobie. Oj, Zośka, Zośka. Jesteś jeszcze
młoda i głupiutka. Mogłaś się pochwalić wyprowadzką do
Wrocławia. Kiedyś tam bywałem i znam kilka miejsc. Masz całkiem
ciekawe zdjęcia na fejsie. Niektóre z nich kojarzę. Trzymaj się!
I odzywaj się czasem do rodziny, bo martwią się o Ciebie ~
Grzegorz.
W
jednej chwili poczułam, jakby czas stanął w miejscu, a moje serce
przestało bić. Obraz przed oczami zamazywał się, traciłam
kontrolę nad własnym ciałem. Osunęłam się po krześle
odczuwając jak ląduje na chłodnej posadzce. Usłyszałam głos
Rosjanki, która podbiegła ze szklanką wody. Jakiś facet pomógł
mnie podnieść i posadzić na krzesło. Mówili coś o szpitalu, ale
ja mamrotałam, by dali mi spokój. Ona przytknęła mi szklankę do
ust, upiłam kilka łyków odzyskując dobre pole widzenia.
–
Wszystko
w porządku? – oboje pytali.
–
Tak
– odpowiedziałam łapiąc się za głowę – Za dużo pracowałam
– wyjaśniłam, gdy już kręcenie się w głowie ustępowało.
–
Na
pewno nie dzwonić po karetkę? – zapytał zatroskany klient
kawiarenki.
–
Nie,
dziękuję za wszystko – odrzekłam zabierając kelnerce wodę.
Opróżniłam całą szklankę czując spojrzenia ludzi na sobie.
Spakowałam laptopa i udałam się do wyjścia czując ogromne
zawstydzenie.
*
To
była jego gra. Wysłał mi tę wiadomość już zeszłego miesiąca,
bo chciał abym miała świadomość iż on mnie obserwuje. Może
poprzez portal nie byłby w stanie mnie skrzywdzić, ale czułam, że
coś kombinował. Z pewnością tego dnia dowie się, że odczytałam
jego wiadomość po trzydziestu dniach. A może już zaczął
wypełniać swój plan, a ja straciłam tyle czasu na przygotowanie
się? Ta treść przekonywała mnie do tego, jak bardzo bawił się
sytuacją. Nie był głupi, a specjalnie napisał kulturalnie i
oczywiście kłamał. Cała treść to zwykłe kłamstwo! Gdybym
miała go oskarżyć o gwałty jak i nachodzenie – nie miałabym
dowodów. Grzegorz ostrożnie pisał wiadomości na facebooku, gdyż
były oficjalne pod jego nazwiskiem. Nie mógł mnie zwyzywać, czy
przypomnieć co mi robił. Idealnie zagrał zatroskanego znajomego.
Coś
mi podpowiedziało, abym sprawdziła swojego starego e-maila. Gdy
tylko się zalogowałam stercząc nad laptopem we własnym pokoju –
nie ujrzałam nic, prócz reklam. Odetchnęłam z ulgą. I rozdzwonił
się mój telefon.
–
Słucham
– odebrałam od razu, nie patrzyłam na sześciocalowy ekran.
–
Zosiu,
jak ci mija dzień? – usłyszałam Kościukiewicza. Aż się
uśmiechnęłam.
–
Powolutku
– odparłam. Darowałam sobie opowiastki o psychicznym znajomym
mojej siostry i szwagra.
–
Chciałabyś
wskoczyć do Uniwersytetu? Mam tam spotkanie autorskie o
siedemnastej. Miło mi będzie, gdy się pojawisz – zaproponował.
–
Bardzo
chętnie – oznajmiłam – Na pewno się pojawię.
–
To
super. Widzimy się na miejscu – w jego głosie usłyszałam
zadowolenie. Gdy się rozłączył, przysiadłam na łóżku. Przez
moment zapomniałam o Grzegorzu, a wyobrażałam nasze spotkanie na
Uniwerku. Może nie będę tam sama, ale chętnie popatrzę jak
wyglądało to spotkanie z czytelnikami. Nigdy wcześniej nie miałam
możliwości uczestniczyć na spotkaniach autorskich, bardzo mocno
się cieszyłam, że sam Kościukiewicz mnie zaprosił. Chyba
naprawdę mnie polubił, za co ogromnie byłam szczęśliwa.
Zośka |
........................................
Hej kociaki! Powolutku zbliżamy się do pierwszej dziesiątki rozdziałów :) Sama nie wiem ile jeszcze przed nami. Nie mam całego planu ramowego - przyznam się bez bicia. I przyszła pora, aby przeszłość dała troszkę o sobie znać. Zosia nie do końca - jednak - może czuć się pewnie we Wrocławiu. Niebawem dowiemy się szerzej o tym, co Zośka musiała przeżyć w przeszłości. Nie bójcie się wytykać mi ewentualne błędy (choć przydałaby mi się beta) :)
Wrócę wieczorem 🙂
OdpowiedzUsuńZdążyłam jednak po kolacji 😊
OdpowiedzUsuńMimo tego że Zosia próbowała odciąć się od przeszłości, to ona i tak do niej wróciła. I to z ogromnym kopem bo aż powaliła ją na ziemię XD
Ten cały Grzegorz...Szczerze to już nie moge się doczekać aż on się pojawi. Nie dlatego że życzę źle Zosi, ale dlatego, że to będzie takie intrygujące. Gość jest nienormalny i to już wiem od dawna, odkąd przeczytałam jakie straszne rzeczy robił Zosi, ale nutka grozy zawsze mile widziana.
Co do Chrisa to mało co, ale i od niego trzeba czasem odpocząć 😀 dobrze że pod koniec zadzwonił i rozładował to napięcie, które tkwiło w Zosi.
Pozdrawiam,
N