poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Rozdział 11


   Nie zachodziłam do ruskiej kawiarenki, gdyż było mi nadal głupio za to omdlenie. Tym razem skorzystałam z innej, gdzie zamówiłam colę z kostkami lodu na wynos. Poszłam się przejść do parku; nie chciałam tak szybko wracać do mieszkania. Pogoda była przepiękna, miałam nadzieję, że choć trochę opalę twarz, jednak w parku to było niemożliwe. Przysiadłam na ławce popijając colę. Przypominałam sobie o wczorajszym wieczorze.
   Z myśli wydobył mnie dźwięk telefonu. Ktoś przysłał mi wiadomość na messangerze – wyjęłam komórkę odblokowując ekran. Zauważyłam, że miałam cały czas włączony pakiet internetowy. Kliknęłam w ikonkę aplikacji, po czym ukazała się treść, jaką napisał Grzegorz. Poczułam silne bicie serca, ścisk klatki piersiowej. A jednak odezwał się po raz kolejny. Mogłam się domyśleć, że tak się stanie. W końcu wyświetliło mu się, że odczytałam jego poprzednią wiadomość. Musiałam przejść przez trudny moment. Zaczęłam czytać odczuwając skrajny dyskomfort.
O! Widzę, że w końcu odczytałaś moją wiadomość. Zastanawia mnie fakt, dlaczego mi nie odpisujesz. Jesteś winna mi wyjaśnień. Twoja ucieczka spotęgowała ciekawość twojej rodziny. Fakt, nie uwierzyli ci w ani jedno słowo, ale potrafią czasem zażartować, że „rozkochałem cię” w sobie. Cóż. Nie wyprę się swojego uroku osobistego. Prawda? Opowiadaj, jak ci się żyje we Wrocławiu. Chyba się w końcu dowiem, co? A! I jeszcze jedno – nie musisz mnie przepraszać za swoje zachowanie. Chcę tylko jednego – abyś mi wyjaśniła to wszystko ~ Grzegorz.
– Ty skurwysynu! – wymsknęło mi się. Spojrzałam dookoła, ale nikogo w pobliżu nie było. Dwie starsze panie siedziały trochę za daleko ode mnie na innych ławeczkach. Na pewno nie dosłyszały przekleństw z moich ust. A więc Grzegorz postanowił dalej ciągnąć swoją gierkę. Tak bardzo pragnęłam pokazać wszystkim jego prawdziwą twarz, ale nie miałam pomysłu. Ponadto wolałam już nigdy się z nim nie spotkać. Przenigdy.
   Olałam jego wiadomość. Wiedziałam, że nie dam rady wprowadzić go w błąd, by się przyznał, jakim był człowiekiem wobec mnie. Nadal nie mogłam się uspokoić. Dopiłam colę do końca, a plastikowy kubeczek wyrzuciłam do kosza na śmieci. Chciałam już wracać do mieszkania.
*
   Czasem tęskniłam za domem. To 'czasem' zamieniało się w 'chwilami'. A teraz? Nie odczuwałam nic. Cieszyłam się z tego, że udało mi się znaleźć pracę, mieszkanie, a teraz dobrego kompana do towarzystwa. Krystian wydawał mi się dobrym facetem. Pomimo tego, nie potrafiłam w pełni mu zaufać. Wciąż krępowałam się, ale starałam, aby nasza znajomość przetrwała.
   Odebrałam połączenie, gdy przebrałam się w luźniejsze ciuchy. To był Chris. Chciał mnie wyciągnąć do Kamila, aby sobie z niego bekę pokręcić. Mogłam odmówić, ale brakowało mi towarzystwa pisarza. Zgodziłam się.
   Spotkaliśmy się pod moją kamienicą, a stamtąd ruszyliśmy na pieszo. Chris, podobnie jak ja, lubił spacerować. Stwierdził, że skorzysta z taksówki, gdy będziemy wracać od kumpli.
– Powiesz mi jak to jest w końcu z tymi używkami? – Kościukiewicz spojrzał na mnie, przez co omal by nie wpadł na jakiegoś przechodnia. W porę go pociągnęłam w swoją stronę.
– Nie biorę, jeśli o to ci chodzi – odpowiedział dość poważnie. – Tamten etap mam już za sobą. Nie musisz się martwić. Wiem, że zaniepokoiłem cię wtedy, gdy po raz pierwszy zaciągnąłem cię do Kamila. Oni ćpają codziennie, mogą ci powiedzieć, że nie biorę towaru.
– Nie wyglądasz na ćpuna. Nie chciałam cię zdenerwować – chciałam jakoś sprostać swoje pytanie, ale nie potrafiłam się wywinąć. Zwykle mało kiedy przebywałam wśród ludzi i stało się. Zapominałam odpowiednio składać pytania, aby kogoś nie urazić. Moja wina, jeśli mnie zostawi w tym miejscu.
– Nie zdenerwowałaś mnie. Miałaś prawo pomyśleć sobie, że ja biorę. I wiem, że Amok trochę ci namieszał. Myślisz, że Chris to ja. Prawda w tym, że po części owszem. Ale nie musisz się mnie obawiać. Ubarwiłem swoją postać, aby książka była kontrowersyjna i wulgarna – opowiedział. Miałam wrażenie, że umiejętnie czytał mi w myślach. Albo miałam wymalowane na twarzy „boję się twojego alter ego, Chris”.
– Twoje książki mają w sobie głębię … coś czego żaden inny polski autor nie potrafił stworzyć – nie chciałam wyjść na lizusa, o nie! Ale rzeczywiście Amok jak i De Liryk były świetne.
– Miło to słyszeć – odrzekł. – Zauważyłem, że jesteś bardzo lękliwa.
– Po prostu miałam swego czasu problemy i … nie chcę na razie o tym mówić – chciałam szybko zakończyć temat. Tutaj kłamstwo nie grało roli.
– Rozumiem – próbował chwycić mnie za rękę. – Zosiu, tak będzie wygodniej – zachęcał. Posłałam tylko uśmiech. A jednak chwycił.
*
   Andrzej był po trzech piwach. Blondas kołysał się do jakiejś muzyki, którą puszczał ze swojego telefonu. Zauważyłam, że miał włączonego youtube'a. Wymachiwał chustą witając nas przez kolejne minuty. Zdawało się, jakby to on był gospodarzem mieszkania. Mieszkania, w którym piętrzyły się butelki i puszki, oraz zaduch. Chris kazał mu otworzyć okna, a ja tylko obserwowałam, co dzieje się dookoła. Właściciel lokalu siedział na kanapie i właśnie wysypywał biały proszek na deskę do krojenia. Przywitał się z nami karząc usiąść na przeciwnej kanapie. Krystian ściągnął wszelakie ubrania z niej, jakie porozrzucał Kamil. Przysiedliśmy chwilowo patrząc na Kapselka, który wypluł ślinę za okno.
   Czarnowłosy wstał pozostawiając swój towar. Udał się do kuchni z której przytachał kilka piw. Ja od razu odmówiłam apelując, że rano muszę wstać. Chris postanowił piwem się poczęstować ze mną, gdyż stwierdził, że sam nie chce się upijać, a mi nie zaszkodzi kilka łyków. Jakże mogłam się z nim nie zgodzić?
– Tralaalalalaaaa – Andrzej podśpiewywał do skocznej muzyki, po czym założył chustę Kamila na swoją głowę. – Jestem Kamil, a to moje trudne sprawy, bo zostałem wydymany!
– Ty chuju – mruknął do niego. – Siadaj z tą dupa i nie pierdol. – po czym spojrzał na nas. – Pochwalcie się, że już jesteście razem. – w momencie zrobiłam się czerwona.
– Tak, jesteśmy – Chris z pewnością zażartował, bo cały czas się uśmiechał. Ponadto z pewnością chciał uciszyć swojego kumpla.
– Wreszcie się uspokoiłeś, co? – Kapselek usiadł obok Kamila. – Nie to, że mało pijesz, to jeszcze przestałeś brać.
– Szkoda marnować takiego okazu jak ja – powiedział. – Nie na darmo uczyłem się filozofii. – poczułam chwilową wyniosłość.

– Tak, Krystian. Jebany filozofie! – Kapselek się zaśmiał.
– Idealista – dodał Kamil.
– Jak pięknie mnie ująłeś – Krystianowi to pasowało.
– Nie wiem, czy ty jesteś najbardziej przerażający w swoich opowieściach, czy ta odra, która zasypała moje ciało zeszłego roku. A miałem odrę nawet na jajach. Wyobrażasz jak mnie torba swędziała? – Kamil nie szczędził nam szczegółów. Andrzej śmiał się w głos, a w ten czas Krystian popijał piwo.
– Kamil, gdzie twoja kochanka, co? Tak wyprysł, że nie zdążyliśmy go poznać – Kapselek klepnął go w ramię.
– To taki zwyczajny skok w bok. Chciał działkę, ale nie miał forsy, więc dał mi dupy, a potem zamieniliśmy się miejscami – zaśmiał się triumfalnie – Tyle, że ja nic z tego do kurwy nędzy nie pamiętam – przygotowywał kreski na desce do krojenia. Obok leżały lufki. Dwie.
– To cię wydymał – odezwał się Chris. – Nic nie pamiętasz, to znaczy, że jesteś kretynem, co nie tylko puścił działkę za darmo, ale i dupy – wytknął mu.
– Pierdol się – pokazał mu środkowego palca, po czym zajął się pałaszowaniem narkotyku.
– I kto to mówi … zapomniał, co działo się w klubowym kiblu – Krystian dalej sobie z niego żartował. Kamil pochylił się z lufką i wciągnął pierwszą kreskę, a tuż za nim czynność powtórzył Andrzej. Kościukiewicz spojrzał na mnie i podał mi swoje piwo. Upiłam kila łyków oddając mu butelkę. Smak chmielu pozostał w mojej buzi na długo.
– Nie pasujesz do nich – powiedziałam nieco ciszej, gdy koledzy Chrisa zajęli się towarem.
– Wiem – odrzekł. – Dziś jest festyn na rynku. Zostawimy ich tutaj – jego pomysł wydawał się całkiem ciekawy.
– Pewnie … Nie będziemy patrzeć jak znowu wciągają – uśmiechnęłam się. Mieliśmy diabelski plan.
*
   Udali się za nami, choć już myślałam, że pobędziemy z dala od ich towarzystwa. Kościukiewicz zapewniał mnie, że oni mają swoje ścieżki i za chwilę znikną nam z pola widzenia.
   Na festynie było sporo ludzi, a na przygotowanej scenie grał jakiś zespół. Gdzieś po bokach stały stoliki, gdzie można było kupić jedzenie, albo inne rzeczy. Niektórzy mieli pozakładane opaski, rogi, czy uszy. Było kolorowo, aż mdliło.
   Weszliśmy głębiej w tłum, a wtedy rozejrzałam się dookoła. Nie zauważyłam kumpli, więc mogłam odetchnąć z ulgą. Ale nie na długo. Chris chciał ze mną zatańczyć, co mnie zadziwiło. Spodziewałam się, że po „bujaniu się” w klubie odechciało mu się. Nie wyglądał na tancerza, ani tym bardziej nie próbował udoskonalić swojego kołysania w rytm muzyki. Miałam wrażenie, że świetnie się bawił tym, że nie potrafił wczuć się w to wszystko. Poza tym sam nie był. Ja także nie miałam czym się popisać.
   Spokojna muzyka zmusiła nas wszystkich do powolnego ruchu ciał. Krystianowi to także nie przeszkadzało. Obdarowywał mnie szczerym uśmiechem obejmując w biodrach. Jego ciepłe ręce ogrzewały, choć i tak było gorąco. Patrzeliśmy na siebie nie zwracając uwagi na nikogo. W pewnym momencie przycisnął mnie do siebie kołysząc.
– Nie potrafię inaczej tańczyć przy wolnej melodii – wytłumaczył się zanim ja miałabym cokolwiek powiedzieć.
– Ja podobnie – wymsknęło mi się. Nie chcę, by odebrał to jako: „tak, chcę, żebyś mnie przytulał i nie zapomnij klepnąć w pośladek”. O nie! Facetom wystarczyło raz „pokazać”, że mogą więcej i już było koniec.
   Pomimo przytulańca, nic więcej się nie wydarzyło. Chris, być może się pilnował, aby przy mnie nie wyjść na cipeusza. A gdyby jednak w którymś momencie spróbował te swoje zagrywki niczym bohater z Amoku, to poczułby moją rękę na swojej twarzy. Wtedy zostałby przeze mnie nazwanym cipeuszem waginiarzem. Zatem torturowałabym go tą nową ksywką.
   Po prostu miałam złe skojarzenia z facetami. A chciałam nabrać zaufanie choć do jednego. Kościukiewicz być może nadawał się na dobrego znajomego – tak na początek. Później będzie mógł 'walczyć' o stanowisko mojego przyjaciela, oczywiście wszystko szłoby obustronnie. Co ja właściwie żądałam? A może on nie chce mieć przyjaciółki? Może to ja powinnam walczyć o to, aby stał się moim przyjacielem? Oby nie.



***
Hello! Co u Was? 
Miałam wczoraj zapodać rozdział, ale jakoś nie miałam do tego głowy. Ba!
Nawet mam małe zaległości z pisaniem w open office. A jutro czeka mnie shopping materiałów budowlanych. Boże kochany... uwielbiam remonty. 
Kolejny post w niedzielę - chyba :)

+ dodaję mój dzisiejszy rysunek. Purrsephone.
Wiem, że nie mam talentu w rysowaniu, ale ogólnie rysować lubię. 

1 komentarz:

  1. Twierdzisz, że to moi bohaterowie są zbyt bezpośredni XD muszę zaprzeczyć i napisać, że twoi są bardziej hahaha 'jak mnie torba wtedy swędziała' 😂 umarłam, jak to przeczytałam, a drugie 'cipeusz' hahaha
    Zacznę od Kamila, bo on też był śmieszny, jak tłumaczył się, dlaczego w klubie znaleziono go w takim stanie. W ogóle ten moment, jak się z niego nabijali był mistrzowski 😆 aha i serio? Nikt mu nie uwierzy w to, że najpierw on ruchal gościa, a potem gość jego za działkę. Po prostu zgonowal, ktoś to wykorzystał i sobie ulzył 😋
    Zosia nie ma łatwo. Natretny Grzegorz, który wypisuje do niej i mami przeszłością. Dlaczego ona to nie zablokuje? Miałaby z nim spokój, chociaż w sumie typ i tak wie, gdzie się teraz znajduje. Czyżby trzymała wiadomości na dowody? Ciężka sprawa, w ogóle tej typ jest straszny i ciekawi mnie czy się tu kiedyś pojawi. Na dodatek dochodzi jeszcze Chris, drugi świrusek, który zmienia się tak szybko, że szok. W tym rozdziale znowu był czarującym chłopakiem, w którym możnaby się zakochać 🙂
    Taniec na sam koniec był fajny. Taki nastrojów, bo festyn i muzyka robi klimat 😊
    Fajnie się to wszystko rozwija. Rozdział był jednym z tych dłuższych. Nic tego wieczoru więcej mi nie potrzeba hehe
    Pozdrawiam,
    N

    OdpowiedzUsuń

Teraz nie zdołasz się ode mnie uwolnić
Będziesz do mnie powracać w nieskończoność
Netka Sidereum Graphics