Nie
zachodziłam do ruskiej kawiarenki, gdyż było mi nadal głupio za
to omdlenie. Tym razem skorzystałam z innej, gdzie zamówiłam colę
z kostkami lodu na wynos. Poszłam się przejść do parku; nie
chciałam tak szybko wracać do mieszkania. Pogoda była przepiękna,
miałam nadzieję, że choć trochę opalę twarz, jednak w parku to
było niemożliwe. Przysiadłam na ławce popijając colę.
Przypominałam sobie o wczorajszym wieczorze.
Z
myśli wydobył mnie dźwięk telefonu. Ktoś przysłał mi wiadomość
na messangerze – wyjęłam komórkę odblokowując ekran.
Zauważyłam, że miałam cały czas włączony pakiet internetowy.
Kliknęłam w ikonkę aplikacji, po czym ukazała się treść, jaką
napisał Grzegorz. Poczułam silne bicie serca, ścisk klatki
piersiowej. A jednak odezwał się po raz kolejny. Mogłam się
domyśleć, że tak się stanie. W końcu wyświetliło mu się, że
odczytałam jego poprzednią wiadomość. Musiałam przejść przez
trudny moment. Zaczęłam czytać odczuwając skrajny dyskomfort.
O!
Widzę, że w końcu odczytałaś moją wiadomość. Zastanawia mnie
fakt, dlaczego mi nie odpisujesz. Jesteś winna mi wyjaśnień. Twoja
ucieczka spotęgowała ciekawość twojej rodziny. Fakt, nie
uwierzyli ci w ani jedno słowo, ale potrafią czasem zażartować,
że „rozkochałem cię” w sobie. Cóż. Nie wyprę się swojego
uroku osobistego. Prawda? Opowiadaj, jak ci się żyje we Wrocławiu.
Chyba się w końcu dowiem, co? A! I jeszcze jedno – nie musisz
mnie przepraszać za swoje zachowanie. Chcę tylko jednego – abyś
mi wyjaśniła to wszystko ~ Grzegorz.
–
Ty
skurwysynu! – wymsknęło mi się. Spojrzałam dookoła, ale
nikogo w pobliżu nie było. Dwie starsze panie siedziały trochę za
daleko ode mnie na innych ławeczkach. Na pewno nie dosłyszały
przekleństw z moich ust. A więc Grzegorz postanowił dalej ciągnąć
swoją gierkę. Tak bardzo pragnęłam pokazać wszystkim jego
prawdziwą twarz, ale nie miałam pomysłu. Ponadto wolałam już
nigdy się z nim nie spotkać. Przenigdy.
Olałam
jego wiadomość. Wiedziałam, że nie dam rady wprowadzić go w
błąd, by się przyznał, jakim był człowiekiem wobec mnie. Nadal
nie mogłam się uspokoić. Dopiłam colę do końca, a plastikowy
kubeczek wyrzuciłam do kosza na śmieci. Chciałam już wracać do
mieszkania.
*
Czasem
tęskniłam za domem. To 'czasem' zamieniało się w 'chwilami'. A
teraz? Nie odczuwałam nic. Cieszyłam się z tego, że udało mi się
znaleźć pracę, mieszkanie, a teraz dobrego kompana do towarzystwa.
Krystian wydawał mi się dobrym facetem. Pomimo tego, nie potrafiłam
w pełni mu zaufać. Wciąż krępowałam się, ale starałam, aby
nasza znajomość przetrwała.
Odebrałam
połączenie, gdy przebrałam się w luźniejsze ciuchy. To był
Chris. Chciał mnie wyciągnąć do Kamila, aby sobie z niego bekę
pokręcić. Mogłam odmówić, ale brakowało mi towarzystwa pisarza.
Zgodziłam się.
Spotkaliśmy
się pod moją kamienicą, a stamtąd ruszyliśmy na pieszo. Chris,
podobnie jak ja, lubił spacerować. Stwierdził, że skorzysta z
taksówki, gdy będziemy wracać od kumpli.
–
Powiesz
mi jak to jest w końcu z tymi używkami? – Kościukiewicz spojrzał
na mnie, przez co omal by nie wpadł na jakiegoś przechodnia. W porę
go pociągnęłam w swoją stronę.
–
Nie
biorę, jeśli o to ci chodzi – odpowiedział dość poważnie. –
Tamten etap mam już za sobą. Nie musisz się martwić. Wiem, że
zaniepokoiłem cię wtedy, gdy po raz pierwszy zaciągnąłem cię do
Kamila. Oni ćpają codziennie, mogą ci powiedzieć, że nie biorę
towaru.
–
Nie
wyglądasz na ćpuna. Nie chciałam cię zdenerwować – chciałam
jakoś sprostać swoje pytanie, ale nie potrafiłam się wywinąć.
Zwykle mało kiedy przebywałam wśród ludzi i stało się.
Zapominałam odpowiednio składać pytania, aby kogoś nie urazić.
Moja wina, jeśli mnie zostawi w tym miejscu.
–
Nie
zdenerwowałaś mnie. Miałaś prawo pomyśleć sobie, że ja biorę.
I wiem, że Amok trochę ci namieszał. Myślisz, że Chris to ja.
Prawda w tym, że po części owszem. Ale nie musisz się mnie
obawiać. Ubarwiłem swoją postać, aby książka była
kontrowersyjna i wulgarna – opowiedział. Miałam wrażenie, że
umiejętnie czytał mi w myślach. Albo miałam wymalowane na twarzy
„boję się twojego alter ego, Chris”.
–
Twoje
książki mają w sobie głębię … coś czego żaden inny polski
autor nie potrafił stworzyć – nie chciałam wyjść na lizusa, o
nie! Ale rzeczywiście Amok jak i De Liryk były świetne.
–
Miło
to słyszeć – odrzekł. – Zauważyłem, że jesteś bardzo
lękliwa.
–
Po
prostu miałam swego czasu problemy i … nie chcę na razie o tym
mówić – chciałam szybko zakończyć temat. Tutaj kłamstwo nie
grało roli.
–
Rozumiem
– próbował chwycić mnie za rękę. – Zosiu, tak będzie
wygodniej – zachęcał. Posłałam tylko uśmiech. A jednak
chwycił.
*
Andrzej
był po trzech piwach. Blondas kołysał się do jakiejś muzyki,
którą puszczał ze swojego telefonu. Zauważyłam, że miał
włączonego youtube'a. Wymachiwał chustą witając nas przez
kolejne minuty. Zdawało się, jakby to on był gospodarzem
mieszkania. Mieszkania, w którym piętrzyły się butelki i puszki,
oraz zaduch. Chris kazał mu otworzyć okna, a ja tylko obserwowałam,
co dzieje się dookoła. Właściciel lokalu siedział na kanapie i
właśnie wysypywał biały proszek na deskę do krojenia. Przywitał
się z nami karząc usiąść na przeciwnej kanapie. Krystian
ściągnął wszelakie ubrania z niej, jakie porozrzucał Kamil.
Przysiedliśmy chwilowo patrząc na Kapselka, który wypluł ślinę
za okno.
Czarnowłosy
wstał pozostawiając swój towar. Udał się do kuchni z której
przytachał kilka piw. Ja od razu odmówiłam apelując, że rano
muszę wstać. Chris postanowił piwem się poczęstować ze mną,
gdyż stwierdził, że sam nie chce się upijać, a mi nie zaszkodzi
kilka łyków. Jakże mogłam się z nim nie zgodzić?
–
Tralaalalalaaaa
– Andrzej podśpiewywał do skocznej muzyki, po czym założył
chustę Kamila na swoją głowę. – Jestem Kamil, a to moje trudne
sprawy, bo zostałem wydymany!
–
Ty
chuju – mruknął do niego. – Siadaj z tą dupa i nie pierdol. –
po czym spojrzał na nas. – Pochwalcie się, że już jesteście
razem. – w momencie zrobiłam się czerwona.
–
Tak,
jesteśmy – Chris z pewnością zażartował, bo cały czas się
uśmiechał. Ponadto z pewnością chciał uciszyć swojego kumpla.
–
Wreszcie
się uspokoiłeś, co? – Kapselek usiadł obok Kamila. – Nie to,
że mało pijesz, to jeszcze przestałeś brać.
–
Szkoda
marnować takiego okazu jak ja – powiedział. – Nie na darmo
uczyłem się filozofii. – poczułam chwilową wyniosłość.
–
Tak,
Krystian. Jebany filozofie! – Kapselek się zaśmiał.
–
Idealista
– dodał Kamil.
–
Jak
pięknie mnie ująłeś – Krystianowi to pasowało.
–
Nie
wiem, czy ty jesteś najbardziej przerażający w swoich
opowieściach, czy ta odra, która zasypała moje ciało zeszłego
roku. A miałem odrę nawet na jajach. Wyobrażasz jak mnie torba
swędziała? – Kamil nie szczędził nam szczegółów. Andrzej
śmiał się w głos, a w ten czas Krystian popijał piwo.
–
Kamil,
gdzie twoja kochanka, co? Tak wyprysł, że nie zdążyliśmy go
poznać – Kapselek klepnął go w ramię.
–
To
taki zwyczajny skok w bok. Chciał działkę, ale nie miał forsy,
więc dał mi dupy, a potem zamieniliśmy się miejscami – zaśmiał
się triumfalnie – Tyle, że ja nic z tego do kurwy nędzy nie
pamiętam – przygotowywał kreski na desce do krojenia. Obok leżały
lufki. Dwie.
–
To
cię wydymał – odezwał się Chris. – Nic nie pamiętasz, to
znaczy, że jesteś kretynem, co nie tylko puścił działkę za
darmo, ale i dupy – wytknął mu.
–
Pierdol
się – pokazał mu środkowego palca, po czym zajął się
pałaszowaniem narkotyku.
–
I
kto to mówi … zapomniał, co działo się w klubowym kiblu –
Krystian dalej sobie z niego żartował. Kamil pochylił się z lufką
i wciągnął pierwszą kreskę, a tuż za nim czynność powtórzył
Andrzej. Kościukiewicz spojrzał na mnie i podał mi swoje piwo.
Upiłam kila łyków oddając mu butelkę. Smak chmielu pozostał w
mojej buzi na długo.
–
Nie
pasujesz do nich – powiedziałam nieco ciszej, gdy koledzy Chrisa
zajęli się towarem.
–
Wiem
– odrzekł. – Dziś jest festyn na rynku. Zostawimy ich tutaj –
jego pomysł wydawał się całkiem ciekawy.
–
Pewnie
… Nie będziemy patrzeć jak znowu wciągają – uśmiechnęłam
się. Mieliśmy diabelski plan.
*
Udali
się za nami, choć już myślałam, że pobędziemy z dala od ich
towarzystwa. Kościukiewicz zapewniał mnie, że oni mają swoje
ścieżki i za chwilę znikną nam z pola widzenia.
Na
festynie było sporo ludzi, a na przygotowanej scenie grał jakiś
zespół. Gdzieś po bokach stały stoliki, gdzie można było kupić
jedzenie, albo inne rzeczy. Niektórzy mieli pozakładane opaski,
rogi, czy uszy. Było kolorowo, aż mdliło.
Weszliśmy
głębiej w tłum, a wtedy rozejrzałam się dookoła. Nie zauważyłam
kumpli, więc mogłam odetchnąć z ulgą. Ale nie na długo. Chris
chciał ze mną zatańczyć, co mnie zadziwiło. Spodziewałam się,
że po „bujaniu się” w klubie odechciało mu się. Nie wyglądał
na tancerza, ani tym bardziej nie próbował udoskonalić swojego
kołysania w rytm muzyki. Miałam wrażenie, że świetnie się bawił
tym, że nie potrafił wczuć się w to wszystko. Poza tym sam nie
był. Ja także nie miałam czym się popisać.
Spokojna
muzyka zmusiła nas wszystkich do powolnego ruchu ciał. Krystianowi
to także nie przeszkadzało. Obdarowywał mnie szczerym uśmiechem
obejmując w biodrach. Jego ciepłe ręce ogrzewały, choć i tak
było gorąco. Patrzeliśmy na siebie nie zwracając uwagi na nikogo.
W pewnym momencie przycisnął mnie do siebie kołysząc.
–
Nie
potrafię inaczej tańczyć przy wolnej melodii – wytłumaczył się
zanim ja miałabym cokolwiek powiedzieć.
–
Ja
podobnie – wymsknęło mi się. Nie chcę, by odebrał to jako:
„tak, chcę, żebyś mnie przytulał i nie zapomnij klepnąć w
pośladek”. O nie! Facetom wystarczyło raz „pokazać”, że
mogą więcej i już było koniec.
Pomimo
przytulańca, nic więcej się nie wydarzyło. Chris, być może się
pilnował, aby przy mnie nie wyjść na cipeusza. A gdyby jednak w
którymś momencie spróbował te swoje zagrywki niczym bohater z
Amoku, to poczułby moją rękę na swojej twarzy. Wtedy zostałby
przeze mnie nazwanym cipeuszem waginiarzem. Zatem torturowałabym go
tą nową ksywką.
Po
prostu miałam złe skojarzenia z facetami. A chciałam nabrać
zaufanie choć do jednego. Kościukiewicz być może nadawał się na
dobrego znajomego – tak na początek. Później będzie mógł
'walczyć' o stanowisko mojego przyjaciela, oczywiście wszystko
szłoby obustronnie. Co ja właściwie żądałam? A może on nie
chce mieć przyjaciółki? Może to ja powinnam walczyć o to, aby
stał się moim przyjacielem? Oby nie.
***
Hello! Co u Was?
Miałam wczoraj zapodać rozdział, ale jakoś nie miałam do tego głowy. Ba!
Nawet mam małe zaległości z pisaniem w open office. A jutro czeka mnie shopping materiałów budowlanych. Boże kochany... uwielbiam remonty.
Twierdzisz, że to moi bohaterowie są zbyt bezpośredni XD muszę zaprzeczyć i napisać, że twoi są bardziej hahaha 'jak mnie torba wtedy swędziała' 😂 umarłam, jak to przeczytałam, a drugie 'cipeusz' hahaha
OdpowiedzUsuńZacznę od Kamila, bo on też był śmieszny, jak tłumaczył się, dlaczego w klubie znaleziono go w takim stanie. W ogóle ten moment, jak się z niego nabijali był mistrzowski 😆 aha i serio? Nikt mu nie uwierzy w to, że najpierw on ruchal gościa, a potem gość jego za działkę. Po prostu zgonowal, ktoś to wykorzystał i sobie ulzył 😋
Zosia nie ma łatwo. Natretny Grzegorz, który wypisuje do niej i mami przeszłością. Dlaczego ona to nie zablokuje? Miałaby z nim spokój, chociaż w sumie typ i tak wie, gdzie się teraz znajduje. Czyżby trzymała wiadomości na dowody? Ciężka sprawa, w ogóle tej typ jest straszny i ciekawi mnie czy się tu kiedyś pojawi. Na dodatek dochodzi jeszcze Chris, drugi świrusek, który zmienia się tak szybko, że szok. W tym rozdziale znowu był czarującym chłopakiem, w którym możnaby się zakochać 🙂
Taniec na sam koniec był fajny. Taki nastrojów, bo festyn i muzyka robi klimat 😊
Fajnie się to wszystko rozwija. Rozdział był jednym z tych dłuższych. Nic tego wieczoru więcej mi nie potrzeba hehe
Pozdrawiam,
N