Było
po dwudziestej. Ludzi nie ubywało. Niektórzy popijali piwa z
puszki, a inni przyrządzone drinki. Gdzieniegdzie zgrupowani
podkrzykiwali teksty piosenek udowadniając, że znają je dobrze. Ja
nie miałam zamiaru wychylać się, wolałam wtopić się w tłum.
Dziwiłam się, że nikt do nas nie podszedł, a przecież
Kościukiewicz był pisarzem. Chyba, że ludzie przyszli podjarani
sytuacją, że mogą się trochę rozerwać przy alkoholu i muzyce
wśród setek innych osób. A to nie był weekend. Ja z Krystianem
popijaliśmy colę mieszaną z wódką i kostkami lodu. Pisarz
zamówił dwa kolejne drinki, gdy tylko uporaliśmy się z
pierwszymi. Trochę czułam się dziwacznie, że stawiał mi alkohol,
ale upomniał, że w „Kotwicy” miał mi postawić dobrego drinka,
ale poprzez akcję z Kamilem całkiem zapomniał. Teraz chciał się
zrehabilitować i poczęstować mnie procentowym trunkiem.
Nie
obawiałam się, że będę pijana. Facet spod przenośnego baru
sprzedawał dość słabe procenty. Na pewno oszukiwał nas
wszystkich dolewając więcej napoju. Ponadto było mi to na rękę i
już zaznaczyłam Kościukiewiczowi, aby nie upijał mnie.
Jutrzejszego dnia musiałam iść do pracy.
Krystian
pocił się. Jego koszula była wilgotna, podobnie co włosy. Lekko
mu się rozczochrały. Poprawił okulary patrząc na mnie niebieskimi
oczami.
–
Obawiałem
się, że nie będziesz chciała przyjść na Rynek – zdradził
swoje obawy, tak jak wcześniej.
–
No
co ty … dobrze mi się spędza z tobą czas – powiedziałam.
Krystian pogładził mnie po ramieniu, po czym stwierdził, że
dopijemy drinki i idziemy dalej tańczyć. Na scenie pojawił się
miejscowy DJ., który miał rozhuśtać atmosferę. Lubiłam klubową
muzykę, ale nie uczęszczałam na takie zabawy, aż do momentu, w
którym pojawił się Kościukiewicz. To on zaczął mi pokazywać
piękne miejsca Wrocławia. Chyba zaczęłam żyć na nowo.
Dopiłam
swojego drinka, Krystian cierpliwie czekał. Nie potrafiłam jednym
większym łykiem wypić połowę alkoholu. To dla mnie było
niemożliwe. A po drugie obawiałam się, że głośno mi się
odbije, przez co zwrócę na siebie uwagę. Mój towarzysz musiał
spoglądać na mnie, jak łyczkami opróżniałam plastikowy kubek.
Miałam nadzieję, że w duszy nie wyzywał mnie od 'głupich pind,
które lubią z poezją'.
Powróciliśmy
w tłum ludzi roześmiani, jak nastolatkowie. Trochę się
rozluźniłam przy Kościukiewiczu, któremu naprawdę nie wychodził
taniec. Ja w przeciwieństwie do niego starałam się wczuć w rytm.
Ktoś nagle odpalił race, a z nieba sypnęło nam brokatowymi –
jak się okazało – powycinanymi z papieru gwiazdkami. Konfetti w
tym miejscu było wręcz magiczne. Brokat sypał się z nieba, a co
niektórzy ze smartfonami robili sobie selfie, dopóki jeszcze
kolejne race wystrzeliwały obsypując tym niecodziennym widokiem.
Niektóre z ozdóbek zatrzymały się na naszych włosach. Przez
chwilę śmieliśmy się z siebie.
I
still believe in your eyes,
I just don't care what you've done in your life
baby I'll always be here by your side,
don't leave me waiting too long, please come by *
I just don't care what you've done in your life
baby I'll always be here by your side,
don't leave me waiting too long, please come by *
I
nagle moją uwagę odwróciła klubowa muzyka. Ten utwór wywołał
we mnie wiele wspomnień z dawnych lat. Jednak to postanowiłam
skupić się na tym, by L'amour Toujours przypominał mi o tym
wieczorze, spędzonym z Krystianem. Bo to, co działo się w tej
chwili, było o wiele piękniejsze. Nie znałam angielskiego, ale
trzy po trzy zrozumiałam fragmenty tekstu. A to ułatwiało mi
'wejść' w rytm i zapomnieć przez chwilę o wszystkim dookoła.
Chris
spoglądał na mnie mając totalnie gdzieś innych, którzy tańczyli
w tle. Wpadł momentalnie na mnie, gdy ktoś niechcący go popchnął.
Na całe szczęście nie upadliśmy komuś pod nogi. Krystian w porę
odzyskał równowagę, tym samym mnie przytrzymując. Niespodziewanie
zaczęliśmy się o siebie ocierać, co mnie krępowało, ale jednak
pozwoliłam na taki taniec. Euforia mną zawładnęła.
I,
I, I, I still believe in your eyes,
there
is no choice, I belong to your life
because
I'll live to love you someday,
you'll
be my baby and we'll fly away *
Na
poważnie zaczęliśmy się wygłupiać. Nie widziałam w tym nic
strasznego, gdyż Krystian nie okazywał się nachalnością, nie
dotykał w niedozwolone miejsca. Na tę chwilę odczuwałam, że
byłam bezpieczna.
Wyjął
swój telefon wykrzykując – bym usłyszała – że musi uwiecznić
tę chwilę. Pozowaliśmy do selfie niemal wklejeni w siebie patrząc
w ekran. I tak wielu robiło foty, byłam ciekawa, czy ktoś nas
uwiecznił na swoich fotografiach. A Chris uwielbiał robić zdjęcia,
przecież miał ich wiele ze swojej podróży.
oh,
baby, every day and every night,
well,
I said everything gonna be alright*
Zaczął
śpiewać, choć inni i tak by go nie usłyszeli. Byłam najbliżej,
a wręcz wlepiona w niego. O dziwo nie fałszował. Przystanął na
dwóch zdaniach z piosenki.
–
Zośka!
Świetnie ruszasz biodrami – niemal wykrzyczał mi do ucha, gdyż
na rynku było naprawdę głośno. Patrzyłam na niego z rumieńcami
na twarzy. Trochę się odsunęłam od niego, ale chwycił mnie za
ręce. Pogładził opuszkiem palca moją dłoń, którą trzymał.
Zabrał mnie z tłumu gdzieś na bok.
–
Muszę
wracać, jutro na szczęście piątek – poinformowałam.
–
Żebyś
wiedziała, że na całe szczęście – zgodził się ze mną. –
Odprowadzę cię.
Nie
był upierdliwy, nie próbował mnie nakłaniać, abym jeszcze
została. Zrozumiał, że musiałam rano wstać do pracy. Może i sam
planował już się położyć, w co wątpiłam. W drodze do domu
zajęliśmy się jak zwykle rozmową. Naprawdę cieszyłam się, że
zawsze mieliśmy jakiś temat i nie było krępującej ciszy. No,
ewentualnie u Kamila – bo oni powodowali, że czułam się nieco
dziwacznie.
–
Pewnie
wracasz za chwilę na rynek – bardziej stwierdziłam, niż
zapytałam.
–
Nie
– odpowiedział krótko. – Muszę skończyć jedno tłumaczenie,
a zostało mi tego już niewiele, więc późno przytulę się do
poduszki – zażartował na koniec. Oboje się zaśmialiśmy.
–
Spodziewałam
się, że dołączysz do kumpli – spojrzałam na niego, nadal mu
uśmiech nie znikał z twarzy.
–
Nie
chce mi się ich szukać pośród tłumu. Wolę już iść do domu i
zająć się innymi obowiązkami – rzekł. – Masz weekendy wolne?
–
Tak
– odpowiedziałam. Od razu przypomniała mi się siłownia, którą
olałam trochę. Ale wolałam o niej nie wspominać. I tak na razie
nie groziło mi przytycie. Zaczęłam nieco częściej wychodzić i
mało jadać. Choć z tym jedzeniem to trochę przesadzałam.
–
To
świetnie. Jutro wieczorem po ciebie przyjdę jak ogarnę swoją
robotę – poinformował.
Otworzyłam
drzwi od klatki schodowej. Chris stał przy mnie, ale nie ruszył
się, aby już sobie iść. Nie miałam chęci by go wpuszczać do
mieszkania. Chciało mi się spać, a poza tym obawiałam się, że
może dojść do niepotrzebnych sytuacji. Tak bardzo bałam się, że
coś schrzanię w naszej znajomości.
–
Masz
gwiazdki – powiedział z rozbawieniem. Ściągnął mi jedną z
włosów i położył na mojej dłoni. - Pomyśl życzenie, może się
spełni.
–
Ty
też masz kilka we włosach – oznajmiłam. – Masz dużo życzeń
do wykorzystania – odpłaciłam się mu tym samym.
–
Poważnie?
– zapytał przeczesując palcami swoje włosy. Malutkie brokatowe
gwiazdeczki wylądowały na obłożonej betonem podłodze.
–
Do
twarzy ci z dodatkami we włosach – zażartowałam. Przez chwilę
słyszałam jego śmiech.
–
Jutro
się odezwę – zbliżył się do mnie i ucałował w policzek. I
znów przeszły mnie dreszcze. Miałam nadzieję, ze ten pocałunek
był przyjacielski. Pożegnałam się z pisarzem i weszłam do
środka. A gwiazdka, którą mi wcisnął do ręki wyląduje w
książce „Amok”, pomyślałam. Jakie to dziecinnie –
przeszło mi przez myśl.
Leżąc
w łóżku przeglądałam tłumaczenie utworu, które opanowało mój
umysł na długo po imprezie. Jasność, która biła z telefonu
nieco oślepiała mnie, ale dałam radę. Jak się okazało – dwie
linijki z tekstu L'amour Toujours oznaczały „Każdego
dnia i każdej nocy, zawszę marzę, że jesteś przy mnie”. I
spowodowały, że już nie mogłam usnąć. Czy on przypadkowo to
zaśpiewał do mnie, czy to było celowe? Musiałam usnąć bez
odpowiedzi. A L'amour Toujours oznaczało „Kochaj
zawsze”.
…..................................................................................................
*
Wciąż wierzę w Twoje oczy,
Po prostu nie dbam o to, czego dokonałeś w swym życiu.
Kochanie zawszę będę tutaj, przy Tobie,
Nie zostawiaj mnie czekającej zbyt długo, proszę przyjdź!
Po prostu nie dbam o to, czego dokonałeś w swym życiu.
Kochanie zawszę będę tutaj, przy Tobie,
Nie zostawiaj mnie czekającej zbyt długo, proszę przyjdź!
*Wciąż
wierzę w Twoje oczy,
Nie
ma wyboru, należę do Twojego życia.
Ponieważ
będę żyć by kochać Cię pewnego dnia,
Będziesz
moim skarbem i odlecimy.
*Każdego
dnia i każdej nocy,
Zawszę
marzę, że jesteś przy mnie
(~
Gigi
D'Agostino - L'amour Toujours)
Hej, kociaki.
Znów się spóźniłam z dodaniem rozdziału - a miałam wczoraj dodać.
Zajęłam się rysowaniem i udało mi się nabazgrolić coś podobnego do Catty Noir.
Nie pokażę , bo to tragedia dosłownie.
Mam nadzieję, że rozdział jako tako mi wyszedł xD
i to chyba na tyle. ...
Aha, jeszcze coś: kto wierzy w Momo? Kto oglądał "lajwy" Dawida Cz. na YT. Gość ma talent xD
Piosenke kocham 😍 oryginał i wszystkie przeróbki, mistrzostwo
OdpowiedzUsuńCzekałam wczoraj na rozdział 😝 wrócę tu wieczorem!
Jestem!
UsuńDzisiaj coś krótszy rozdział niż zwykle, bo przyzwyczaiłam się do tych dłuższych :D ale L'amour Toujours wynagradza wszystko! <3
Zośka i Chris przyjemnie spędzili wieczór na Rynku. Kurcze nawet wjechały drinki, z którymi sama nie przepadam, ale jak się upić, to się upić i nieważne czym haha
Napiszę więcej w pewnym momencie było romantycznie, bo te gwiazdki z nieba, kurka sama chętnie chciałabym to zobaczyć, wspólny taniec i Zośka wywijająca biodrami :D nawet myślałam, że do czegoś dojdzie, ale ta dwójka wyjątkowo się pilnuje, żeby wszystko wydarzyło się w swoim czasie.
Chris nie odpuszcza i znowu umówił się z Zosią. Zdecydowanie coś jest na rzeczy. Tylko co? Oj daje mi to do myślenia
Ja się pytam dlaczego Zosia zaniedbała siłownię? Przecież figura się dla niej tak bardzo liczyła, dlatego jestem w szoku.
Pozdrawiam,
N
Kosciukiewicz ma krzywe zęby, widzialas? I taki kieł wystający ^^. Ale i tak jest ładnyyy hehe
OdpowiedzUsuńA o co chodzi z tym tekstem ze lubi z poezja bo nie czaje