poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Rozdział 12


   Było po dwudziestej. Ludzi nie ubywało. Niektórzy popijali piwa z puszki, a inni przyrządzone drinki. Gdzieniegdzie zgrupowani podkrzykiwali teksty piosenek udowadniając, że znają je dobrze. Ja nie miałam zamiaru wychylać się, wolałam wtopić się w tłum. Dziwiłam się, że nikt do nas nie podszedł, a przecież Kościukiewicz był pisarzem. Chyba, że ludzie przyszli podjarani sytuacją, że mogą się trochę rozerwać przy alkoholu i muzyce wśród setek innych osób. A to nie był weekend. Ja z Krystianem popijaliśmy colę mieszaną z wódką i kostkami lodu. Pisarz zamówił dwa kolejne drinki, gdy tylko uporaliśmy się z pierwszymi. Trochę czułam się dziwacznie, że stawiał mi alkohol, ale upomniał, że w „Kotwicy” miał mi postawić dobrego drinka, ale poprzez akcję z Kamilem całkiem zapomniał. Teraz chciał się zrehabilitować i poczęstować mnie procentowym trunkiem.
   Nie obawiałam się, że będę pijana. Facet spod przenośnego baru sprzedawał dość słabe procenty. Na pewno oszukiwał nas wszystkich dolewając więcej napoju. Ponadto było mi to na rękę i już zaznaczyłam Kościukiewiczowi, aby nie upijał mnie. Jutrzejszego dnia musiałam iść do pracy.
   Krystian pocił się. Jego koszula była wilgotna, podobnie co włosy. Lekko mu się rozczochrały. Poprawił okulary patrząc na mnie niebieskimi oczami.
– Obawiałem się, że nie będziesz chciała przyjść na Rynek – zdradził swoje obawy, tak jak wcześniej.
– No co ty … dobrze mi się spędza z tobą czas – powiedziałam. Krystian pogładził mnie po ramieniu, po czym stwierdził, że dopijemy drinki i idziemy dalej tańczyć. Na scenie pojawił się miejscowy DJ., który miał rozhuśtać atmosferę. Lubiłam klubową muzykę, ale nie uczęszczałam na takie zabawy, aż do momentu, w którym pojawił się Kościukiewicz. To on zaczął mi pokazywać piękne miejsca Wrocławia. Chyba zaczęłam żyć na nowo.
   Dopiłam swojego drinka, Krystian cierpliwie czekał. Nie potrafiłam jednym większym łykiem wypić połowę alkoholu. To dla mnie było niemożliwe. A po drugie obawiałam się, że głośno mi się odbije, przez co zwrócę na siebie uwagę. Mój towarzysz musiał spoglądać na mnie, jak łyczkami opróżniałam plastikowy kubek. Miałam nadzieję, że w duszy nie wyzywał mnie od 'głupich pind, które lubią z poezją'.
   Powróciliśmy w tłum ludzi roześmiani, jak nastolatkowie. Trochę się rozluźniłam przy Kościukiewiczu, któremu naprawdę nie wychodził taniec. Ja w przeciwieństwie do niego starałam się wczuć w rytm. Ktoś nagle odpalił race, a z nieba sypnęło nam brokatowymi – jak się okazało – powycinanymi z papieru gwiazdkami. Konfetti w tym miejscu było wręcz magiczne. Brokat sypał się z nieba, a co niektórzy ze smartfonami robili sobie selfie, dopóki jeszcze kolejne race wystrzeliwały obsypując tym niecodziennym widokiem. Niektóre z ozdóbek zatrzymały się na naszych włosach. Przez chwilę śmieliśmy się z siebie.
I still believe in your eyes,
I just don't care what you've done in your life
baby I'll always be here by your side,
don't leave me waiting too long, please come by *


   I nagle moją uwagę odwróciła klubowa muzyka. Ten utwór wywołał we mnie wiele wspomnień z dawnych lat. Jednak to postanowiłam skupić się na tym, by L'amour Toujours przypominał mi o tym wieczorze, spędzonym z Krystianem. Bo to, co działo się w tej chwili, było o wiele piękniejsze. Nie znałam angielskiego, ale trzy po trzy zrozumiałam fragmenty tekstu. A to ułatwiało mi 'wejść' w rytm i zapomnieć przez chwilę o wszystkim dookoła.
   Chris spoglądał na mnie mając totalnie gdzieś innych, którzy tańczyli w tle. Wpadł momentalnie na mnie, gdy ktoś niechcący go popchnął. Na całe szczęście nie upadliśmy komuś pod nogi. Krystian w porę odzyskał równowagę, tym samym mnie przytrzymując. Niespodziewanie zaczęliśmy się o siebie ocierać, co mnie krępowało, ale jednak pozwoliłam na taki taniec. Euforia mną zawładnęła.

I, I, I, I still believe in your eyes,
there is no choice, I belong to your life
because I'll live to love you someday,
you'll be my baby and we'll fly away *

   Na poważnie zaczęliśmy się wygłupiać. Nie widziałam w tym nic strasznego, gdyż Krystian nie okazywał się nachalnością, nie dotykał w niedozwolone miejsca. Na tę chwilę odczuwałam, że byłam bezpieczna.
   Wyjął swój telefon wykrzykując – bym usłyszała – że musi uwiecznić tę chwilę. Pozowaliśmy do selfie niemal wklejeni w siebie patrząc w ekran. I tak wielu robiło foty, byłam ciekawa, czy ktoś nas uwiecznił na swoich fotografiach. A Chris uwielbiał robić zdjęcia, przecież miał ich wiele ze swojej podróży.
oh, baby, every day and every night,
well, I said everything gonna be alright*

   Zaczął śpiewać, choć inni i tak by go nie usłyszeli. Byłam najbliżej, a wręcz wlepiona w niego. O dziwo nie fałszował. Przystanął na dwóch zdaniach z piosenki.
– Zośka! Świetnie ruszasz biodrami – niemal wykrzyczał mi do ucha, gdyż na rynku było naprawdę głośno. Patrzyłam na niego z rumieńcami na twarzy. Trochę się odsunęłam od niego, ale chwycił mnie za ręce. Pogładził opuszkiem palca moją dłoń, którą trzymał. Zabrał mnie z tłumu gdzieś na bok.
– Muszę wracać, jutro na szczęście piątek – poinformowałam.
– Żebyś wiedziała, że na całe szczęście – zgodził się ze mną. – Odprowadzę cię.
   Nie był upierdliwy, nie próbował mnie nakłaniać, abym jeszcze została. Zrozumiał, że musiałam rano wstać do pracy. Może i sam planował już się położyć, w co wątpiłam. W drodze do domu zajęliśmy się jak zwykle rozmową. Naprawdę cieszyłam się, że zawsze mieliśmy jakiś temat i nie było krępującej ciszy. No, ewentualnie u Kamila – bo oni powodowali, że czułam się nieco dziwacznie.
– Pewnie wracasz za chwilę na rynek – bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.
– Nie – odpowiedział krótko. – Muszę skończyć jedno tłumaczenie, a zostało mi tego już niewiele, więc późno przytulę się do poduszki – zażartował na koniec. Oboje się zaśmialiśmy.
– Spodziewałam się, że dołączysz do kumpli – spojrzałam na niego, nadal mu uśmiech nie znikał z twarzy.
– Nie chce mi się ich szukać pośród tłumu. Wolę już iść do domu i zająć się innymi obowiązkami – rzekł. – Masz weekendy wolne?
– Tak – odpowiedziałam. Od razu przypomniała mi się siłownia, którą olałam trochę. Ale wolałam o niej nie wspominać. I tak na razie nie groziło mi przytycie. Zaczęłam nieco częściej wychodzić i mało jadać. Choć z tym jedzeniem to trochę przesadzałam.
– To świetnie. Jutro wieczorem po ciebie przyjdę jak ogarnę swoją robotę – poinformował.
   Otworzyłam drzwi od klatki schodowej. Chris stał przy mnie, ale nie ruszył się, aby już sobie iść. Nie miałam chęci by go wpuszczać do mieszkania. Chciało mi się spać, a poza tym obawiałam się, że może dojść do niepotrzebnych sytuacji. Tak bardzo bałam się, że coś schrzanię w naszej znajomości.
– Masz gwiazdki – powiedział z rozbawieniem. Ściągnął mi jedną z włosów i położył na mojej dłoni. - Pomyśl życzenie, może się spełni.
– Ty też masz kilka we włosach – oznajmiłam. – Masz dużo życzeń do wykorzystania – odpłaciłam się mu tym samym.
– Poważnie? – zapytał przeczesując palcami swoje włosy. Malutkie brokatowe gwiazdeczki wylądowały na obłożonej betonem podłodze.
– Do twarzy ci z dodatkami we włosach – zażartowałam. Przez chwilę słyszałam jego śmiech.
– Jutro się odezwę – zbliżył się do mnie i ucałował w policzek. I znów przeszły mnie dreszcze. Miałam nadzieję, ze ten pocałunek był przyjacielski. Pożegnałam się z pisarzem i weszłam do środka. A gwiazdka, którą mi wcisnął do ręki wyląduje w książce „Amok”, pomyślałam. Jakie to dziecinnie – przeszło mi przez myśl.
   Leżąc w łóżku przeglądałam tłumaczenie utworu, które opanowało mój umysł na długo po imprezie. Jasność, która biła z telefonu nieco oślepiała mnie, ale dałam radę. Jak się okazało – dwie linijki z tekstu L'amour Toujours oznaczały „Każdego dnia i każdej nocy, zawszę marzę, że jesteś przy mnie”. I spowodowały, że już nie mogłam usnąć. Czy on przypadkowo to zaśpiewał do mnie, czy to było celowe? Musiałam usnąć bez odpowiedzi. A L'amour Toujours oznaczało „Kochaj zawsze”.

…..................................................................................................

* Wciąż wierzę w Twoje oczy,
Po prostu nie dbam o to, czego dokonałeś w swym życiu.
Kochanie zawszę będę tutaj, przy Tobie,
Nie zostawiaj mnie czekającej zbyt długo, proszę przyjdź!

*Wciąż wierzę w Twoje oczy,
Nie ma wyboru, należę do Twojego życia.
Ponieważ będę żyć by kochać Cię pewnego dnia,
Będziesz moim skarbem i odlecimy.

*Każdego dnia i każdej nocy,
Zawszę marzę, że jesteś przy mnie
(~ Gigi D'Agostino - L'amour Toujours)




Hej, kociaki.
Znów się spóźniłam z dodaniem rozdziału - a miałam wczoraj dodać.
Zajęłam się rysowaniem i udało mi się nabazgrolić coś podobnego do Catty Noir.
Nie pokażę , bo to tragedia dosłownie.
Mam nadzieję, że rozdział jako tako mi wyszedł xD
i to chyba na tyle. ...
Aha, jeszcze coś: kto wierzy w Momo? Kto oglądał "lajwy" Dawida Cz. na YT. Gość ma talent xD 

3 komentarze:

  1. Piosenke kocham 😍 oryginał i wszystkie przeróbki, mistrzostwo
    Czekałam wczoraj na rozdział 😝 wrócę tu wieczorem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem!
      Dzisiaj coś krótszy rozdział niż zwykle, bo przyzwyczaiłam się do tych dłuższych :D ale L'amour Toujours wynagradza wszystko! <3
      Zośka i Chris przyjemnie spędzili wieczór na Rynku. Kurcze nawet wjechały drinki, z którymi sama nie przepadam, ale jak się upić, to się upić i nieważne czym haha
      Napiszę więcej w pewnym momencie było romantycznie, bo te gwiazdki z nieba, kurka sama chętnie chciałabym to zobaczyć, wspólny taniec i Zośka wywijająca biodrami :D nawet myślałam, że do czegoś dojdzie, ale ta dwójka wyjątkowo się pilnuje, żeby wszystko wydarzyło się w swoim czasie.
      Chris nie odpuszcza i znowu umówił się z Zosią. Zdecydowanie coś jest na rzeczy. Tylko co? Oj daje mi to do myślenia
      Ja się pytam dlaczego Zosia zaniedbała siłownię? Przecież figura się dla niej tak bardzo liczyła, dlatego jestem w szoku.
      Pozdrawiam,
      N

      Usuń
  2. Kosciukiewicz ma krzywe zęby, widzialas? I taki kieł wystający ^^. Ale i tak jest ładnyyy hehe
    A o co chodzi z tym tekstem ze lubi z poezja bo nie czaje

    OdpowiedzUsuń

Teraz nie zdołasz się ode mnie uwolnić
Będziesz do mnie powracać w nieskończoność
Netka Sidereum Graphics