poniedziałek, 3 września 2018

Rozdział 13


   Do wieczora miałam mnóstwo czasu. Mogłam tuż po pracy wskoczyć do siłowni, ale na poważnie byłam zmęczona. Już nie zachodziłam do kawiarni, a jedynie zrobiłam małe zakupy w markecie, gdyż w lodówce zaczęło się robić pusto. Tego dnia wydawało się dość upalnie, niż wczorajszego. Szybko przebrałam się w spodenki i luźną koszulkę. Byłam spocona w kilku miejscach, pragnęłam wejść pod prysznic, ale najpierw zrobiłam sobie obiad na szybkiego. Po prostu nie chciało mi się stać nad garami. Zresztą, nigdy nie pałałam się do takiej roboty. Wolałam kuchnię omijać szerokim łukiem. Jednak tutaj byłam sama sobie. Nikt przez ramię nie patrzył, nie komentował, że za mało soli, czy za dużo pieprzu. Teraz to miałam w dupie. Totalnie. Robiłam obiady kiedy chciałam i jak chciałam.
   Pałaszowałam ugotowane parówki, maczane w musztardzie i ketchupie. Ciekawiło mnie, jak zareagowałby na to Chris. On pewnie jadał w restauracjach, bo jakoś nie mogłam wyobrazić go sterczącego nad garem we własnym mieszkaniu. A gdyby teraz był tu i widział co jem, stwierdziłby, że to żarcie dla psa. Chociaż ja tak osobiście nie uważałam. Może niepotrzebnie dodawałam sobie za dużo, ale jakoś zależało mi by przy nim wypaść dobrze. Wróć! Źle robiłam, a raczej myślałam! Przeprowadziłam się do Wrocławia z myślą, że będę mogła wreszcie być sobą. Nie mogłabym schrzanić tego. Miałam już za sobą kilka spotkań z Kościukiewiczem – nie udawałam nikogo innego, więc nie chciałam tym razem błędu popełniać. Jeżeli mu się nie spodoba mój tryb życia, to będzie o nim świadczyć, nie o mnie. W końcu zaakceptowałam to, ze miał kumpli ćpunów. To i też on musi coś mojego zaakceptować. Parówki może nie były problemem, ale tego dnia okazałam się swoim lenistwem. Nie widziałam sensu, by przez godzinę gotować cokolwiek, gdyż odczuwałam zmęczenie. Uchyliłam okno w kuchni, a po napełnieniu żołądka udałam się do łazienki na letni prysznic.
   Rozebrana do naga weszłam do kabiny i wreszcie mogłam poczuć letnią wodę, która spływała po moim ciele. Nagle ogarnął mnie wybuch śmiechu. Wyobraziłam Chrisa, który stołuje się u mnie oświadczając, że nie chce mu się ciągle latać po knajpkach. Dodatkowo stwierdziłby, że będzie codziennie tu przychodził, z niewyjaśnionych powodów. W moim mieszkaniu wyglądałby jak zwyczajny facet, jakich tu pełno. A przecież Krystian był pisarzem filozofem. Jadał z pewnością surowe mięso i popijał mocnymi trunkami. Wróć! Co ja w ogóle sobie pomyślałam. Przypomniało mi się jak ostatnio byłam na Uniwersytecie, to jeden ze studentów objadał się surówką i popijał je wodą gazowaną, a drugi pałaszował bułkę.
*
   Przypomniał mi się sen. Najpierw było o Krystianie. Oboje jadaliśmy pizzę w knajpce i popijaliśmy ją piwem. Wtedy opowiedział mi, że zabił człowieka. Zrobił to przede wszystkim z zemsty. Z jego ust wypłynęły te słowa: „Pamiętam pewną rozmowę z Kamilem, podczas której podjęliśmy kwestię tego mordu. I zastanawialiśmy się dlaczego nikt nie ma go dotąd na sumieniu. Kara w tym przypadku nie istnieje... Ona nie oczyszcza, bo przecież mord nie plami*”.
   Nie rozumiałam dlaczego Chris mi o tym mówił. Ta rozmowa wyglądała jak każda inna podczas jedzenia pizzy, czy spaceru. Kościukiewicz był tak racjonalny, że aż zdumiona spoglądałam na niego, że z taką lekkością przyznał się do morderstwa.
   Pomimo tego nie uciekłam. Siedziałam z nim i dokańczałam jedzenie. Tak jakby to już musiało być. Nasz temat spoczął tak nagle na martwych szczątkach jakiegoś zwierzęcia.
    Nie rozumiałam snu, nie próbowałam go nawet zrozumieć. Tłumaczyłam to sobie tym, że ostatnio za dużo zaczerpnęłam informacji z internetu, a tam każdy pisał co chciał. Niektórzy mieli swoją teorię spiskową, że Kościukiewicz zamordował, aby mieć dobrą wenę do napisania podobnego mordu w książce Amok. Nie uwierzyłam.
*
    Przebiegaliśmy przez kolejną ulicę uradowani jak małe dzieci. Wolałam skorzystać z pasów, ale, że Kościukiewiczowi się spieszyło... Już nie wnikałam, dlaczego.
   Mijaliśmy znajome nam budynki. Już domyślałam się, że idziemy do Kamila. Na początku spodziewałam się, że pisarz pokaże mi inne ciekawe miejsca Wrocławia, ale niestety nie tym razem. Po prostu nie mogłam się jednak przyzwyczajać, że za każdym razem będzie mi pokazywał widoki.
   Szliśmy powoli, wsłuchiwałam się w kolejne słowa Krystiana. Facet opowiadał jak kiedyś na Uniwersytecie jeden z profesorów przyłapał Kamila na paleniu trawy w łazience. To było wtedy, gdy sam Kościukiewicz już ukończył Uniwersytet – zapewne mając nadzieję, że jego młodszy kumpel również pójdzie jego śladami. Niestety Kamil nie był aż tak pilny a tym bardziej inteligentny. Być może dostałby kolejną szansę, lecz nie raz zawodził. Został wydalony, a wtedy jego pasja wciągania pogłębiła się. Trochę było mi go szkoda, bo Chris nie skreślił go. Oceniał swojego przyjaciela jako lojalnego człowieka. Musiał mieć poważne powody, aby do dzisiejszego dnia uczestniczyć w jego życiu. Nie mogłam, a nawet nie miałam prawa powiedzieć Krystianowi, aby zaprzestał widywania się z Kamilem, jak i Andrzejem. On znał ich od wielu lat i wiedział, co robił.
   Beer Pong rozkręcił się na dobre, gdy przekroczyliśmy próg mieszkania należącego do Kamila. Lokator jak i jego kolega urządzali grę pijacką. Co nieco o niej słyszałam, ale nigdy nie miałam okazji uczestniczyć. W końcu musiał nadejść ten moment. Zdążyłam położyć torebkę na kanapę, gdy Andrzej zasugerował, że będziemy grać we czterech. My, czyli ja i Kristian przeciwko Kapselkowi i Kamilowi. Nie wypowiedziałam ani jednego słowa, gdyż nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć. Chris od razu się zgodził informując, że ta gra przypomina jego studenckie życie. Nie mogłam mu odmówić, gdyż nie chciałam psuć zabawy.
   Stanęliśmy na końcu stołu prostokątnego, który był przeniesiony z kuchni. Z drugiego końca stanęli kumple Chrisa. Na ławie poustawiane plastykowe kubeczki były uzupełnione piwem. W pokoju szło wyczuć nie tylko chmiel, ale i również tytoń. Kamil zaciągał się kolejnym papierosem, a Kościukiewicz – o dziwo – odmówił palenia. W pomieszczeniu panował bałagan. Na małym stoliczku stało jedzenie, jak i różne trunki. A na podłodze kilka porozrzucanych ubrań, podobnie co na kanapie.
– Zosiu, znasz zasady gry? – zapytał mnie pisarz.
– Tak. Musimy trafić w ich kubeczki – odpowiedziałam.
– No to zaczynamy. Zobaczymy, czy tym razem będą kantować. Kapselek nie odmówi piwa, więc może celowo nie trafiać do naszych kubeczków – wyjaśnił.
– Chris, ty chuju! Zaczynacie – odezwał się Kamil rzucając peta na podłogę.
   Miałam nadzieję, że za każdym razem uda mi się trafić, by nie wypić. Jednak gra miała swoje zasady, czy chciałam czy nie – musiałam się dostosować.
   Krystian trafiał w kratkę, podobnie co ja. On wypił trzy kubeczki, a ja chyba z pięć. Trochę mi się zakręciło w głowie, ale miałam ubaw z Kapselka, który zaliczył około dziesięć kubeczków. Zatańczył z Kamilem do jakiejś piosenki, na co zalewałam się śmiechem. Byłam jak w amoku. Usiadłam na kanapie patrząc na nich z uśmiechem na twarzy. Nie miałam już chęci na dalszą grę, po prostu nie dałabym rady wypić kolejnej porcji.
   Krystian chwilę później dołączył do mnie. Oboje mogliśmy popatrzeć na Andrzeja, który dopijał to, co pozostało na stole. Kamil rozsiadł się na fotelu uprzednio wyjmując z szufladki – którą zamykał na klucz – jeden ze swoich notesów. Kamil prowadził bzdurnik – taki zeszyt, w którym zapisywał swoje złote myśli, wiersze, czy krótkie opowieści. Kościukiewicz opowiedział mi o nich w skrócie. Takich bzdurników miał kilka, albo i kilkanaście. Nie dane mi było je ujrzeć wszystkie, choć byłam ciekawa o czym pisał.
– Pewnie zapisuje złotą myśl, jaka mu przeszła przez głowę. Wie, że za kilka chwil upije się i zapomni o tym, co miał zanotować – zwrócił się do mnie Chris. – Nie wiem jak teraz, ale kiedyś miał dobrą rękę do pisania opowieści. – oboje przez chwilę obserwowaliśmy czarnowłosego, któremu pociło się czoło. Coś pisał na kartkach, ale nie odważyłam się go zapytać.
– Nie zaglądałeś w jego bzdurniki? – zapytałam Chrisa. Wątpiłam, by Kamil usłyszał. Muzyka była dość głośna, dochodziła z komputera podłączonego do głośników. Na Youtube właśnie leciał jeden z kawałków Sia.
– Kiedyś mi sam pokazywał swoje wypociny. Chciał znać moją opinię, więc tylko mnie to pokazywał. Później już przestał. Zapewne odłożył przyszłość pisarską w nicość – odpowiedział. – Może się jeszcze napijesz? – zapytał.
– Nie, dziękuję. Nie mam zamiaru się upijać, ale i tak przesadziłam dziś – rzekłam.
– To tylko pięć malutkich porcji. Skoro nie chcesz, nie będę cię zmuszał, Zosiu.
– Idę do łazienki – zaapelowałam i zabrałam ze sobą torebkę.
   Łazienka była mała, może i taka jak moja. Spodziewałam się, że i w tym miejscu napotkam syf. Jednak zdziwiłam się. Pachniało męskimi perfumami, lustro było czyste, podobnie co wanna z prysznicem. Skorzystałam z toalety, po czym stanęłam przy lustrze, aby poprawić ewentualnie rozmazany makijaż. Jednak wszystko było w porządku, jedynie musiałam rozczesać włosy. Stłumiony odgłos muzyki przypominał mi klubową toaletę, gdzie znaleźliśmy półnagiego Kamila. Dzisiejszego wieczoru nikt nie powracał do tego tematu, co mnie już i tak nie zaskakiwało.
   Wróciwszy do pokoju zauważyłam, że lokator nie siedział w zeszycie, a popijał piwo rozmawiając z Chrisem, jak i Kapselkiem. Zasiadłam obok pisarza, a nagle usłyszałam Kamila, który odskoczył w stronę wyjścia.
– Zostajecie u mnie na noc – zaapelował zamykając drzwi na klucz. Momentalnie spojrzałam na Kościukiewicza, który wstał i podszedł do kumpla.
– Co ty odwalasz? – zapytał go, gdy Kapselek przyciszył muzykę.
– Wybacz Chris, ale mam dziś ciężki dzień. Chcę przeżyć tę noc, zostańcie ze mną, a w ten sposób poczuję, że nie jestem sam – powiedział patrząc mu w oczy. Poczułam ogromny żal płynący z jego słów.
– Jak uważasz … ale powinieneś się wziąć w garść – odszedł od niego i ponownie zasiadł tuż obok mnie.
– Nie wiem, czy to dobry pomysł, abym tu została – byłam lekko spanikowana.


* fragment bloga Krystiana Bali (zaczerpnięte z materiału „Amok. Historia pisarza-mordercy” Superwizjer TVN.


................................................


Hej, kociaki!
Jestem trochę zmęczona. Zaczęła się praca i troszkę mniej czasu na inne sprawy. Mogę się opóźnić z kolejnym rozdziałem - ale będę się starała wrzucać tu posty raz na tydzień. 
xoxo, Purrsephone

1 komentarz:

  1. Czekałam na rozdział, ale rozumiem opóźnienie. Niestety na brak czasu nie ma rady. Ostatnio sama się o tym przekonuje 😕
    Zosia to typowa ja w kuchni hahaha najlepiej gotować dla samego siebie! Bo inni tylko krytykuja, a parówki to wspaniały pomysł, który wykorzystam dzisiejszego wieczoru haha
    Troszkę śmieszy mnie fakt, że Zosia wznosi Chrisa prawie na ołtarze. Robi z niego jakiegoś arystokrate, którym według mnie wcale nie jest XD chodzi mi tutaj o jej myśli, że Kosciuszkiewicz na bank jadą w wykwintnych restauracjach, jasne...
    Kolejny raz w mieszkaniu Kamila mnie zaskakuje. Może oni nie są do końca tacy źli XD tym razem pokazali, że umieją się dobrze bawić bez narkotyków, co jest ogromna ulga.
    Myślałam też że gra pijacka okaże się dla Zosi tragedia, ale nie było tak źle 😎 dała radę! Tylko teraz przed nią gorsze wyzwanie, czyli zostanie na noc z tymi świrkami hahaha chociaż wydaje mi się, że powinna bardziej martwić się o Chrisa 😀
    Życzę dużo siły i weny,
    N

    OdpowiedzUsuń

Teraz nie zdołasz się ode mnie uwolnić
Będziesz do mnie powracać w nieskończoność
Netka Sidereum Graphics