Do
wieczora miałam mnóstwo czasu. Mogłam tuż po pracy wskoczyć do
siłowni, ale na poważnie byłam zmęczona. Już nie zachodziłam do
kawiarni, a jedynie zrobiłam małe zakupy w markecie, gdyż w
lodówce zaczęło się robić pusto. Tego dnia wydawało się dość
upalnie, niż wczorajszego. Szybko przebrałam się w spodenki i
luźną koszulkę. Byłam spocona w kilku miejscach, pragnęłam
wejść pod prysznic, ale najpierw zrobiłam sobie obiad na
szybkiego. Po prostu nie chciało mi się stać nad garami. Zresztą,
nigdy nie pałałam się do takiej roboty. Wolałam kuchnię omijać
szerokim łukiem. Jednak tutaj byłam sama sobie. Nikt przez ramię
nie patrzył, nie komentował, że za mało soli, czy za dużo
pieprzu. Teraz to miałam w dupie. Totalnie. Robiłam obiady kiedy
chciałam i jak chciałam.
Pałaszowałam
ugotowane parówki, maczane w musztardzie i ketchupie. Ciekawiło
mnie, jak zareagowałby na to Chris. On pewnie jadał w
restauracjach, bo jakoś nie mogłam wyobrazić go sterczącego nad
garem we własnym mieszkaniu. A gdyby teraz był tu i widział co
jem, stwierdziłby, że to żarcie dla psa. Chociaż ja tak osobiście
nie uważałam. Może niepotrzebnie dodawałam sobie za dużo, ale
jakoś zależało mi by przy nim wypaść dobrze. Wróć! Źle
robiłam, a raczej myślałam! Przeprowadziłam się do Wrocławia z
myślą, że będę mogła wreszcie być sobą. Nie mogłabym
schrzanić tego. Miałam już za sobą kilka spotkań z
Kościukiewiczem – nie udawałam nikogo innego, więc nie chciałam
tym razem błędu popełniać. Jeżeli mu się nie spodoba mój tryb
życia, to będzie o nim świadczyć, nie o mnie. W końcu
zaakceptowałam to, ze miał kumpli ćpunów. To i też on musi coś
mojego zaakceptować. Parówki może nie były problemem, ale tego
dnia okazałam się swoim lenistwem. Nie widziałam sensu, by przez
godzinę gotować cokolwiek, gdyż odczuwałam zmęczenie. Uchyliłam
okno w kuchni, a po napełnieniu żołądka udałam się do łazienki
na letni prysznic.
Rozebrana
do naga weszłam do kabiny i wreszcie mogłam poczuć letnią wodę,
która spływała po moim ciele. Nagle ogarnął mnie wybuch śmiechu.
Wyobraziłam Chrisa, który stołuje się u mnie oświadczając, że
nie chce mu się ciągle latać po knajpkach. Dodatkowo stwierdziłby,
że będzie codziennie tu przychodził, z niewyjaśnionych powodów.
W moim mieszkaniu wyglądałby jak zwyczajny facet, jakich tu pełno.
A przecież Krystian był pisarzem filozofem. Jadał z pewnością
surowe mięso i popijał mocnymi trunkami. Wróć! Co ja w ogóle
sobie pomyślałam. Przypomniało mi się jak ostatnio byłam na
Uniwersytecie, to jeden ze studentów objadał się surówką i
popijał je wodą gazowaną, a drugi pałaszował bułkę.
*
Przypomniał
mi się sen. Najpierw było o Krystianie. Oboje jadaliśmy pizzę w
knajpce i popijaliśmy ją piwem. Wtedy opowiedział mi, że zabił
człowieka. Zrobił to przede wszystkim z zemsty. Z jego ust
wypłynęły te słowa: „Pamiętam pewną rozmowę z Kamilem,
podczas której podjęliśmy kwestię tego mordu. I zastanawialiśmy
się dlaczego nikt nie ma go dotąd na sumieniu. Kara w tym przypadku
nie istnieje... Ona nie oczyszcza, bo przecież mord nie plami*”.
Nie
rozumiałam dlaczego Chris mi o tym mówił. Ta rozmowa wyglądała
jak każda inna podczas jedzenia pizzy, czy spaceru. Kościukiewicz
był tak racjonalny, że aż zdumiona spoglądałam na niego, że z
taką lekkością przyznał się do morderstwa.
Pomimo
tego nie uciekłam. Siedziałam z nim i dokańczałam jedzenie. Tak
jakby to już musiało być. Nasz temat spoczął tak nagle na
martwych szczątkach jakiegoś zwierzęcia.
Nie
rozumiałam snu, nie próbowałam go nawet zrozumieć. Tłumaczyłam
to sobie tym, że ostatnio za dużo zaczerpnęłam informacji z
internetu, a tam każdy pisał co chciał. Niektórzy mieli swoją
teorię spiskową, że Kościukiewicz zamordował, aby mieć dobrą
wenę do napisania podobnego mordu w książce Amok. Nie uwierzyłam.
*
Przebiegaliśmy
przez kolejną ulicę uradowani jak małe dzieci. Wolałam skorzystać
z pasów, ale, że Kościukiewiczowi się spieszyło... Już nie
wnikałam, dlaczego.
Mijaliśmy
znajome nam budynki. Już domyślałam się, że idziemy do Kamila.
Na początku spodziewałam się, że pisarz pokaże mi inne ciekawe
miejsca Wrocławia, ale niestety nie tym razem. Po prostu nie mogłam
się jednak przyzwyczajać, że za każdym razem będzie mi pokazywał
widoki.
Szliśmy
powoli, wsłuchiwałam się w kolejne słowa Krystiana. Facet
opowiadał jak kiedyś na Uniwersytecie jeden z profesorów przyłapał
Kamila na paleniu trawy w łazience. To było wtedy, gdy sam
Kościukiewicz już ukończył Uniwersytet – zapewne mając
nadzieję, że jego młodszy kumpel również pójdzie jego śladami.
Niestety Kamil nie był aż tak pilny a tym bardziej inteligentny.
Być może dostałby kolejną szansę, lecz nie raz zawodził. Został
wydalony, a wtedy jego pasja wciągania pogłębiła się. Trochę
było mi go szkoda, bo Chris nie skreślił go. Oceniał swojego
przyjaciela jako lojalnego człowieka. Musiał mieć poważne powody,
aby do dzisiejszego dnia uczestniczyć w jego życiu. Nie mogłam, a
nawet nie miałam prawa powiedzieć Krystianowi, aby zaprzestał
widywania się z Kamilem, jak i Andrzejem. On znał ich od wielu lat
i wiedział, co robił.
Beer
Pong rozkręcił się na dobre, gdy przekroczyliśmy próg mieszkania
należącego do Kamila. Lokator jak i jego kolega urządzali grę
pijacką. Co nieco o niej słyszałam, ale nigdy nie miałam okazji
uczestniczyć. W końcu musiał nadejść ten moment. Zdążyłam
położyć torebkę na kanapę, gdy Andrzej zasugerował, że
będziemy grać we czterech. My, czyli ja i Kristian przeciwko
Kapselkowi i Kamilowi. Nie wypowiedziałam ani jednego słowa, gdyż
nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć. Chris od razu się zgodził
informując, że ta gra przypomina jego studenckie życie. Nie mogłam
mu odmówić, gdyż nie chciałam psuć zabawy.
Stanęliśmy
na końcu stołu prostokątnego, który był przeniesiony z kuchni. Z
drugiego końca stanęli kumple Chrisa. Na ławie poustawiane
plastykowe kubeczki były uzupełnione piwem. W pokoju szło wyczuć
nie tylko chmiel, ale i również tytoń. Kamil zaciągał się
kolejnym papierosem, a Kościukiewicz – o dziwo – odmówił
palenia. W pomieszczeniu panował bałagan. Na małym stoliczku stało
jedzenie, jak i różne trunki. A na podłodze kilka porozrzucanych
ubrań, podobnie co na kanapie.
–
Zosiu,
znasz zasady gry? – zapytał mnie pisarz.
–
Tak.
Musimy trafić w ich kubeczki – odpowiedziałam.
–
No
to zaczynamy. Zobaczymy, czy tym razem będą kantować. Kapselek nie
odmówi piwa, więc może celowo nie trafiać do naszych kubeczków –
wyjaśnił.
–
Chris,
ty chuju! Zaczynacie – odezwał się Kamil rzucając peta na
podłogę.
Miałam
nadzieję, że za każdym razem uda mi się trafić, by nie wypić.
Jednak gra miała swoje zasady, czy chciałam czy nie – musiałam
się dostosować.
Krystian
trafiał w kratkę, podobnie co ja. On wypił trzy kubeczki, a ja
chyba z pięć. Trochę mi się zakręciło w głowie, ale miałam
ubaw z Kapselka, który zaliczył około dziesięć kubeczków.
Zatańczył z Kamilem do jakiejś piosenki, na co zalewałam się
śmiechem. Byłam jak w amoku. Usiadłam na kanapie patrząc na nich
z uśmiechem na twarzy. Nie miałam już chęci na dalszą grę, po
prostu nie dałabym rady wypić kolejnej porcji.
Krystian
chwilę później dołączył do mnie. Oboje mogliśmy popatrzeć na
Andrzeja, który dopijał to, co pozostało na stole. Kamil rozsiadł
się na fotelu uprzednio wyjmując z szufladki – którą zamykał
na klucz – jeden ze swoich notesów. Kamil prowadził bzdurnik –
taki zeszyt, w którym zapisywał swoje złote myśli, wiersze, czy
krótkie opowieści. Kościukiewicz opowiedział mi o nich w skrócie.
Takich bzdurników miał kilka, albo i kilkanaście. Nie dane mi było
je ujrzeć wszystkie, choć byłam ciekawa o czym pisał.
–
Pewnie
zapisuje złotą myśl, jaka mu przeszła przez głowę. Wie, że za
kilka chwil upije się i zapomni o tym, co miał zanotować –
zwrócił się do mnie Chris. – Nie wiem jak teraz, ale kiedyś
miał dobrą rękę do pisania opowieści. – oboje przez chwilę
obserwowaliśmy czarnowłosego, któremu pociło się czoło. Coś
pisał na kartkach, ale nie odważyłam się go zapytać.
–
Nie
zaglądałeś w jego bzdurniki? – zapytałam Chrisa. Wątpiłam, by
Kamil usłyszał. Muzyka była dość głośna, dochodziła z
komputera podłączonego do głośników. Na Youtube właśnie leciał
jeden z kawałków Sia.
–
Kiedyś
mi sam pokazywał swoje wypociny. Chciał znać moją opinię, więc
tylko mnie to pokazywał. Później już przestał. Zapewne odłożył
przyszłość pisarską w nicość – odpowiedział. – Może się
jeszcze napijesz? – zapytał.
–
Nie,
dziękuję. Nie mam zamiaru się upijać, ale i tak przesadziłam
dziś – rzekłam.
–
To
tylko pięć malutkich porcji. Skoro nie chcesz, nie będę cię
zmuszał, Zosiu.
–
Idę
do łazienki – zaapelowałam i zabrałam ze sobą torebkę.
Łazienka
była mała, może i taka jak moja. Spodziewałam się, że i w tym
miejscu napotkam syf. Jednak zdziwiłam się. Pachniało męskimi
perfumami, lustro było czyste, podobnie co wanna z prysznicem.
Skorzystałam z toalety, po czym stanęłam przy lustrze, aby
poprawić ewentualnie rozmazany makijaż. Jednak wszystko było w
porządku, jedynie musiałam rozczesać włosy. Stłumiony odgłos
muzyki przypominał mi klubową toaletę, gdzie znaleźliśmy
półnagiego Kamila. Dzisiejszego wieczoru nikt nie powracał do tego
tematu, co mnie już i tak nie zaskakiwało.
Wróciwszy
do pokoju zauważyłam, że lokator nie siedział w zeszycie, a
popijał piwo rozmawiając z Chrisem, jak i Kapselkiem. Zasiadłam
obok pisarza, a nagle usłyszałam Kamila, który odskoczył w stronę
wyjścia.
–
Zostajecie
u mnie na noc – zaapelował zamykając drzwi na klucz. Momentalnie
spojrzałam na Kościukiewicza, który wstał i podszedł do kumpla.
–
Co
ty odwalasz? – zapytał go, gdy Kapselek przyciszył muzykę.
–
Wybacz
Chris, ale mam dziś ciężki dzień. Chcę przeżyć tę noc,
zostańcie ze mną, a w ten sposób poczuję, że nie jestem sam –
powiedział patrząc mu w oczy. Poczułam ogromny żal płynący z
jego słów.
–
Jak
uważasz … ale powinieneś się wziąć w garść – odszedł od
niego i ponownie zasiadł tuż obok mnie.
–
Nie
wiem, czy to dobry pomysł, abym tu została – byłam lekko
spanikowana.
*
fragment bloga Krystiana Bali (zaczerpnięte z materiału „Amok.
Historia pisarza-mordercy” Superwizjer TVN.
................................................
Hej, kociaki!
Jestem trochę zmęczona. Zaczęła się praca i troszkę mniej czasu na inne sprawy. Mogę się opóźnić z kolejnym rozdziałem - ale będę się starała wrzucać tu posty raz na tydzień.
xoxo, Purrsephone.
Czekałam na rozdział, ale rozumiem opóźnienie. Niestety na brak czasu nie ma rady. Ostatnio sama się o tym przekonuje 😕
OdpowiedzUsuńZosia to typowa ja w kuchni hahaha najlepiej gotować dla samego siebie! Bo inni tylko krytykuja, a parówki to wspaniały pomysł, który wykorzystam dzisiejszego wieczoru haha
Troszkę śmieszy mnie fakt, że Zosia wznosi Chrisa prawie na ołtarze. Robi z niego jakiegoś arystokrate, którym według mnie wcale nie jest XD chodzi mi tutaj o jej myśli, że Kosciuszkiewicz na bank jadą w wykwintnych restauracjach, jasne...
Kolejny raz w mieszkaniu Kamila mnie zaskakuje. Może oni nie są do końca tacy źli XD tym razem pokazali, że umieją się dobrze bawić bez narkotyków, co jest ogromna ulga.
Myślałam też że gra pijacka okaże się dla Zosi tragedia, ale nie było tak źle 😎 dała radę! Tylko teraz przed nią gorsze wyzwanie, czyli zostanie na noc z tymi świrkami hahaha chociaż wydaje mi się, że powinna bardziej martwić się o Chrisa 😀
Życzę dużo siły i weny,
N