Krystian
przekonywał mnie, że nic mi się nie wydarzy. Nie rozumiałam
swojego postępowania, bo zwyczajnie mu zaufałam i pozostałam w
mieszkaniu Kamila. Mogłam zgonić na piwo, ale przecież nikt mnie
nie zmuszał do picia. Postanowiłam przemilczeć tę całą libację,
choć co jakąś chwilę Chris do mnie zagadywał. Najwidoczniej nie
chciał, abym poczuła się samotna w towarzystwie.
Kamil
dopalał kolejnego papierosa petując na uzupełnioną już
popielniczkę. Gdyby miał zliczyć wydaną miesięczną kwotę na
sam tytoń, z pewnością zauważyłby w portfelu kilka stówek
więcej. Nie miałam zamiaru go obliczać, ale gdzieniegdzie na
podłodze leżały puste opakowania po papierosach. Spodziewałam
się, że taki typ faceta będzie dbał o czystość. Jednak się
myliłam.
–
Idziemy
do klubu? – Andrzej rozsiadł się na fotelu, które wcześniej
zajmował Kamil.
–
Wypad
z mojej miejscówki – mruknął na niego stojąc przy oknie.
–
Trzeba
było nie wstawać – zaśmiał się do niego. – To jak? –
spojrzał na nas.
–
Nie
dziś – Chris odpowiedział.
–
No,
kurwa, nie wierzę … Co się stało? Czy cię ta panna odmieniła?
Co? – wskazał nagle na mnie, przez co poczułam szybsze bicie
serca.
–
Jak
nie zauważyłeś, już dawno przestałem chodzić waszymi ścieżkami
obskurnego życia – odpowiedział bez wyrazu twarzy.
–
Ty
chyba wciągnąłeś zły towar – bardziej stwierdził, niż
zapytał. – Jeszcze tak niedawno pieprzyliśmy laski, zaliczaliśmy
różne imprezy i libacje … – Kapsel nie zdążył wydobyć
wszystkich swoich słów, Chris mu przerwał.
–
Jakie
niedawno? Czyli kiedy? W czasach studenckich? Kapsel, Kapsel … Na
pieprzeniu świat się nie kończy. – spodziewałam się, ze
Kościukiewicz zaleje się rumieńcami (choć to by do niego nie
pasowało) i zacznie koloryzować.
–
Może
i to było z dziesięć lat temu, ale wtedy wydawałeś się
fajniejszy – wycedził, przez co Kościukiewicz obdarował go
chłodnym spojrzeniem.
–
Za
dużo wypiłeś – powiedział.
–
To
jesteście razem? Czemu się nie całujecie ani nic? – nagle
zmienił temat, jakby faktycznie wyczuł, że stąpał po
niebezpiecznej granicy. Chris mógł w każdym momencie wstać i
szarpnąć nim. Chociaż wydawało się, że to Andrzej mógłby
wygrać bitwę. Był wyższy od Krystiana, szerszy, ale za to
okropnie pijany.
–
Ty
zboczeńcu. Przy tobie nie warto nawet buta ściągnąć. A to, czy
jesteśmy razem jest moją sprawą – odpowiedział.
–
I
jeszcze chciałby wiedzieć, czy się pieprzycie – wtrącił się
Kamil siadając na krześle.
–
A
jak! – Andrzej wyglądał na uszczęśliwionego.
–
Naprawdę
zboczeniec, kurwa – Kamil nie mógł ze śmiechu.
–
A
ty dureń! Bo dałeś dupy sam nie wiesz komu. – wytknął mu.
–
Bo
się pogniewam – pogroził.
Krystian
chwycił mnie za rękę i zaprowadził do kuchni, gdzie mogliśmy na
spokojnie pogadać.
–
Nie
przejmuj się nim. On zawsze taki. Przyzwyczaił się, ze kiedyś
rozmawialiśmy o laskach. A teraz wypytuje, bo nic nie wie o tobie …
w sensie seksu – był bezpośredni. – Nie chciałem już
fantazjować, co my nie wyprawialiśmy.
–
Czekaj
– wpadłam na szalony pomysł, choć po trzeźwemu nie odważyłabym
mu o tym powiedzieć. – Skoro ten erotoman lubi ten temat, może
najwyższy czas go zaspokoić. Udajmy, że … wiesz, co.
–
A
już się obawiałem, że nie będziesz chciała się zabawić –
zażartował. – wychylił się zza drzwi i krzyknął do kumpli. –
Nie wchodzić! Będziemy się pieprzyć – po czym padł ze śmiechu.
–
Ty
skurwysynu – usłyszeliśmy Kapselka. – Niech ci chuj opuchnie!
Chris
zamknął drzwi i stanął całkiem przy mnie.
–
Na
pewno będzie podsłuchiwał. Zobaczmy – sięgnął po nóż, a w
momencie przypomniał mi się fragment z jego książki Amok:
„(..)wbiłem jej nóż powyżej lewej piersi (…). Zachrobotały
żebra, ale długie, stalowe ostrze weszło jednak w nią. Trysnęła
krew. Ściekała po jej sutkach, brzuchu. Zaczerwieniła jej łonowe
włosy, uda.”*
–
Popapraniec
tam stoi – poinformował, gdy klęczał pod drzwiami z nożem,
który służył za lustro. – Widzę jego buty.
–
To
co teraz? – zapytałam. Kościukiewicz wstał i odłożył nóż.
Chwycił mnie za oburącz i podprowadził pod ścianę.
–
Zrobimy
to tak, aby uwierzył i wreszcie dał nam spokój – powiedział.
Jego uśmiech zasugerował mi, że ten pomysł się mu bardzo
spodobał. Z pewnością miał gdzieś opinię Andrzeja, skurczybyk
wykorzystał tę chwilę, by tylko się zbliżyć. A ja? Mogłam
żałować swojej decyzji. Mogłam zamilknąć i już niczego nie
proponować. Ale ja, taka durna nie przewidziałam jakie mogą mnie
dotknąć konsekwencje. Nie chciałam, aby Krystian mnie dotykał.
Nie ufałam mu na tyle. Zbędne mi były wspomnienia, które
przebudziłabym w tym momencie.
–
Przepraszam,
ale nie potrafię – próbowałam się wymigać. Chris był
niewzruszony.
–
Spokojnie
– poczułam jak mnie głaszcze po włosach. – Nic nie rób,
wystarczy, że ja zacznę. – nie dał mi odpowiedzieć, a zbliżył
się na tyle, aby dać mi pocałunek. W momencie otrzeźwiałam,
zanim nasze usta się spotkały. Odskoczyłam patrząc na niego nieco
dziko. Serce mi waliło, a w uszach słyszałam przez chwile jedynie
szum.
–
Nie
… Mieliśmy udawać – mruknęłam.
–
Tak
– rzekł i ponownie poczułam jego bliskość. Tym razem mnie nie
próbował pocałować, czy pomacać. Jedynie przycisnął mnie swoim
ciałem do drzwi i zaczął głośno sapać, jakbyśmy robili sobie
dobrze. Patrzył na mnie i jęczał, a ja mogłam w tej chwili uznać
go za niepoczytalnego. Pieprznął ręką w drzwi na co zamknęłam
chwilowo oczy. Mruczał przez pewien moment, żeby za chwilę
pohałasować klamrą od paska. Andrzej miał domyśleć się, że
Chris zapinał już spodnie, które i tak naprawdę miał zapięte.
A
gdyby faktycznie doszłoby do seksu, to pewnie przeleciałby mnie na
stojąco. Krystianowi zapewne nie przeszkadzało, że byliśmy w
kuchni. Poradziłby sobie w każdej możliwej sytuacji. Tu, jedynie
ja bym nerwowo rozglądała się dookoła, czy nikt nie wejdzie. W
sumie to mogłam sobie wiele wyobrazić, ale naprawdę nie miałam
pojęcia jak wyglądałoby nasze pierwsze zbliżenie.
*
Udawanie
stosunku trwało niewielką chwilę. Ale to wystarczyło pijanemu
Andrzejowi, aby mógł uwierzyć w to, co słyszał za drzwiami. Co
prawda, tylko Chris się wydzierał jakby naprawdę dochodził, a ja
stałam cicho czując jego oddech na swojej szyi, oraz spoconą dłoń
na policzku.
–
Gdzie
Andrzej? – Krystian zapytał Kamila, który rozłożony na fotelu
dopalał skręta. Wyglądał na rozluźnionego, pewnego siebie
faceta.
–
Wybiegł
z mieszkania jak poparzony. Nawet się nie pożegnał – powiedział
z lekką pretensją. Kamil jeszcze się nie upił, ale zamierzał
zaliczyć kolejne piwo. Deski już nie było na stoliku, więc
uznałam, że na dzisiejszą noc przestał z działką.
–
Już
się domyślam, jaki miał powód – chyba pomyślał o tym samym co
ja. – Pewnie poszedł do jakiejś knajpy.
–
Pff
– burknął Kamil. – Pewnie posuwa moją sąsiadkę. – wskazał
na górne piętro. – Często tam łazi i mnie tu samego zostawia.
–
Z
pewnością masz rację – zaśmiał się. Mogłam sobie pomyśleć,
że Kapselek miał problemy z popędem. Nie mógł znieść, że niby
robiliśmy to w kuchni, więc wybiegł do sąsiadki Kamila. W sumie,
lepsze to, niż miałby tu coś odwalać. Zresztą Kamil też
wyglądał na takiego, któremu trzymają się głupoty.
*
Naprawdę
nie miałam ochoty zostawać. Nie wyobrażałam nocki w mieszkaniu
Kamila. Poprosiłam Kościukiewicza aby mnie odprowadził, lecz ten
uznał, że lepiej jak zostaniemy do rana. W pokoju zauważyłam
tylko jedno łóżko i kanapę. Chris oznajmił, że będę mogła
przespać się sama na kanapie, a on z Kamilem na łóżku. Nie byłam
pewna jego decyzji, gdyż czarnowłosy był innej orientacji.
Spojrzałam na Krystiana wskazując na jego kumpla, a ten tylko
machnął ręką.
–
Wykręcę
mu jaja, jeśli coś zacznie kombinować – odpowiedział. – Niech
skurczybyk wie, co mu grozi za takie głupoty – spojrzał na
Kamila, który wyciągał z szafki koc dla mnie.
–
Chris,
bardziej mnie podniecałeś, gdy byłeś totalnie uchlany i obrzygany
– odpowiedział mu. – Nigdy cię nie tknąłem i nie zrobię tego
– przez chwilę był poważny.
–
No
ja myślę – rzekł. Spojrzał na mnie. – Zosiu, naprawdę nie
musisz się niczego obawiać. – odsunął stolik, aby zrobić
niewielką pustą przestrzeń między dwoma posłaniami.
–
Trochę
dziwi mnie, że nie śpicie razem – odezwał się po dłuższej
chwili.
–
Nie
musisz znać powodu – Krystian mu odpowiedział. – Śpię z tobą,
żebyś miał zagadkę.
–
Pieprzony
psychol – skomentował pisarza.
–
Idę
do łazienki – poinformowałam ich i zostawiłam samych. Musiałam
skorzystać z toalety i przemyć się trochę. Nie rozumiałam, co
się ze mną działo. Nigdy nie pozwalałam sobie na to, aby u kogoś
nocować. A jedno słowo Kościukiewicza wystarczyło, abym się
zgodziła. Miałam tylko nadzieję, że nie będę żałowała.
Spojrzałam
na własne odbicie w wypolerowanym lustrze. Kamil dbał o łazienkę
bardziej, niż o swój make up. Dziwiłam się, że reszta
pomieszczeń wyglądała jak na pobojowisku. Mogłam spojrzeć na
jego rzeczy, ale nie chciało mi się już. Odczuwałam silne
zmęczenie. Cieszyłam się, że nie piłam więcej alkoholu. Mogłam
więc być pewna, że rano wstanę bez bolącej głowy i brzucha.
Odkąd
pamiętam, zawsze po piwie, czy wódce miałam ciężko na drugi
dzień. Grzegorz upijał mnie wszelakim alkoholem, bo wtedy według
niego robiłam się śmielsza i rozweselałam go. Pamiętam jak we
czwórkę siedzieliśmy przy ognisku na moim podwórku. Tamtego
wieczoru przyjechali moja siostra ze swoim mężem. Jolanta
przywiozła kilka potraw, w tym kiełbaski. Lubiłam jej sałatki,
miały w sobie tyle warzyw, przypraw, że zawsze się nimi objadałam.
Sądziłam, że nasze spotkanie będzie jak zwykle spokojne, przy
niegłośnej muzyczce i o różnych ogniskowych opowieściach. Lecz …
pojawił się Grzegorz. Przyjechał swoim Seatem pod dom naszych
rodziców. On był, a raczej jest w bardzo dobrych relacjach z moją
rodziną. Traktowali go jak „swojego”, przez co byłam totalnie
narażona na jego częstsze odwiedziny. Oni nie mieli pojęcia, że
wtedy bardzo cierpiałam. Zwykle po dwóch piwach kończyłam balladę
alkoholową, aby Pan Kac nie powitał mnie nad ranem z szumem w
uszach; aby mnie nie miętolił po jelitach, nie ściskał żołądka.
Ilekroć ja cierpiałam przez tego Pana Kaca, ale bardziej przez
Grzegorza. Ten drugi z powodzeniem upijał mnie, a ja miałam ciężko
by sama się obronić. A po nim wielki kac miętosił mną na prawo i
lewo zanim powracałam do normalności. Może nie zataczałam
wielkich kół na podwórku; może nie podeptałam nieświadomie
ogródka sąsiadowi, ale moje siły słabły. Poprzez zalaną
alkoholem głowę, widziałam nieco inaczej świat. Tak jakbym była
małym dzieckiem huśtającym się wysoko, a świat wirował dookoła,
jak kolorowe suknie pań na balu.
Zwykle
Jolanta jako pierwsza schodziła z imprezy podwórkowej, gdyż
musiała zająć się swoim dzieckiem. Grzegorz, który nie pił
kontrolował sytuację.
Otarłam
łzę patrząc na swoje odbicie w lustrze. Miałam rozmazany makijaż,
ale nie wyglądałam okropnie. Obmyłam ponownie twarz, a potem inne
części ciała. Chciałam zasnąć.
*
fragment pochodzi z książki „Amok” Krystiana Bali. Strona 57.
.............................
Hej, kociaki!
Spóźniłam się trochę z dodaniem rozdziału - ale miałam naprawdę wiele rzeczy do zrobienia i nadal mam wiele z nich. Dodatkowo pracuję do wieczora i nie mam zbytnio czasu na blogowanie, ale oczywiście staram się nie zaniedbać bloga. W dodatku ostatnio stała się przykra sytuacja i jeszcze nie mogę do tej pory pozbierać myśli. Po prostu nie mogę zrozumieć i przeboleć, że tak się stało (nie rozpisze się o co dokładnie chodzi - nie chcę tu robić ponurej atmosfery).
Tak mi się wkręciła piosenka. Ogólnie lubię TR.
I przepraszam, jeśli zamuliłam w rozdziale.
A ja przepraszam za opóźnienie, ale dotarłam :)
OdpowiedzUsuńJednego jestem pewna Andrzej nie zyskał mojej sympatii. Jakbym miała go podsumować, to nazwałabym go świrniętym erotomanem. Jeszcze takie dziwne prywatne pytania zadawał. Zająłby się sobą, a nie...
A Chris, co on z tym udawanym sexem? Wtf? To mnie wbiło w fotel, serio. Nie jestem w stanie tego zrozumieć XD i nawet mnie to nie śmieszyło, po prostu czytałam to z takim wtf, no bo po co komuś udowadniać coś takiego? to jest dla mnie niepojęte
Za to Krystian, czy on na początku na serio chciał pocałować Zosię? Czyżby się coś szykowało? ;ooo
A Zosia się temu wszystkiemu oparła. Może to i dobrze, ogólnie ciężko mi opowiedzieć się po jakiejś stronie, bo to zostanie w tym mieszkaniu było głupie. Czemu oni nie wrócili do domu?
Dawno tu nic nie było. Pamiętaj, że ja czytam opowiadanie i czekam na ciąg dalszy :D!
Pozdrawiam i przepraszam za opóźnienie,
N