niedziela, 18 listopada 2018

Rozdział 16


   Sobotniego popołudnia trafiłam do domu. Pisarz zamówił taksówkę dla mnie i przekazał mi, że się spotkamy tego samego wieczoru. Uwierzyłam mu.
Musiałam skorzystać z kąpieli, a potem coś zjeść. Nadal rozpamiętywałam chwile spędzone z Kościukiewiczem. On naprawdę na mnie jakoś działał, że nie wyobrażam sobie, gdyby miał już nie pojawiać się w moim życiu.
   Posiedziałam trochę w necie, ale nie wyszukałam nic sensownego. Za to na facebooku mogłam się spodziewać kilku wiadomości. Zauważyłam, że Chris zaprosił mnie do grona znajomych. Akceptowałam jego zaproszenie, a wtedy wyświetliły się jego posty – w tym nasze wspólne zdjęcie. Nie mogłam go nie polubić. Byłam ciekawa, czy ktoś ze znajomych skojarzy kim on jest.
Zastanawiałam się nad usunięciem Grzegorza z listy znajomych – ale za każdym razem, gdy chciałam to zrobić, wewnętrzny głos podpowiadał mi, abym jednak się wstrzymała. Musiałam choć trochę wiedzieć, co u mojego wroga. Ostatnie zdjęcie, jakie wystawił – było z dzisiejszego dnia. Podpisał, że jest w obliczu wyzwania, a ktoś pogratulował mu pracy dziennikarskiej. Tak, Grzegorz był zawodowym dziennikarzem. Skończył wyższą szkołę z - podobno – bardzo dobrymi wynikami. Miał prace w różnych firmach dziennikarskich. Może nie nadawał wieczornych wiadomości w telewizji, ale miał swoje rubryki w codziennych gazetach. Zwykle nie interesowałam się jego życiem, ale co nieco wiedziałam o nim.
Na całe szczęście nie odzywał się do mnie. Zamknęłam laptopa i na chwilę położyłam się na łóżko.
W telewizji pokazywali powtórkę wieczornych wiadomości. Mówili o znalezionym ciele w Odrze i niepowodzeniu w ujęciu winnego całej sytuacji. Jak do tej pory nie wiedzieli, kto za tym stał. Kościukiewicz z pewnością wiedział o tej sprawie nieco więcej. Czytał często różne info na temat znalezionego trupa. Z pewnością chce zebrać ciekawe materiały na kolejną książkę, bo na cóż innego?
Nigdy nie widziałam trupa, zastanawiałam się więc, jak nieszczęśnik wyglądał. Kiedyś ktoś wypuścił do internetu zdjęcia rozkładającego się ciała znalezionego w rzece. Była afera, a autorów fotografii posadzono w areszcie. Fotki zostały pousuwane, a ci, którzy zdołali je skopiować na swoje dyski z pewnością siedzieli cicho. Tak czy owak – nie zdołałam ujrzeć tych fotografii. Może nawet i lepiej? Ale zawsze zastanawiało mnie, co dzieje się z ciałem umarlaka.
*
   Patrzyłam na Krystiana z nieco dziwacznym wyrazem twarzy. Mogłam się po nim spodziewać różnych pomysłów, ale i tak zaskoczył mnie swoim pytaniem.
– To jak, Zosiu? – odezwał się ponownie, z pewnością niecierpliwie oczekiwał odpowiedzi.
– Nie wiem – rzekłam czując, że miałam pustkę w głowie. Oboje siedzieliśmy w knajpce i – o dziwo – popijaliśmy słabe drinki. Krystianowi zapewne nie przeszkadzało to, choć uznawałam, że lubował mocniejsze trunki.
– Jak to nie wiesz? Wiem, że coś cię trapi i blokuje przed powiedzeniem „tak”. Może lepiej coś zrobić i ewentualnie żałować, niż nic nie zrobić i żałować – tym dał mi do myślenia. Był poważny jak nigdy, lecz po chwili uśmiechnął się a tym samym zachęcił do odpowiedzi.
– Cóż – zaczęłam. Upiłam kolejny łyk coli pomieszanej z odrobiną wódki, jakby to miało mi pomóc w odszukaniu najlepszej odpowiedzi. Czy faktycznie nie chciałam jechać z nim do chaty w góry? Czy może chciałam, a obawiałam się, że wszystko szlag trafi.
– To tylko weekend spędzony poza Wrocławiem. Odpoczniesz od wszystkiego, co cię tu otacza – zachęcał.
– Ok – odpowiedziałam. Domyślałam się, że Kościukiewicz będzie mnie nakłaniał przez kolejne godziny. I tak sporo się namęczył, aby mnie przekonać.
– To więc jesteśmy umówieni na przyszły weekend – triumfował. – Więc, wypijmy za to. – dodał. Stuknęliśmy literatkami na znak toastu.
*
   Pospacerowaliśmy po Rynku, zagłębiając się w rozmowę. Chris opowiadał o Kamilu, który dzisiejszego dnia był w nieco złym, a raczej przygnębionym humorze. Zapytał mnie, czy będę chciała go odwiedzić. Choć nie bardzo mi się to uśmiechało, lecz nie zapomniałam, że dobroduszny Kamil przenocował nas w swoim mieszkaniu.
Zanim jednak mieliśmy pójść do niego, korzystaliśmy z okazji, że byliśmy sami – sami w sensie, że nie mieliśmy przyzwoitek.
– Pewnie będziesz chciał zabrać ze soba kumpli? – zapytałam.
– No, coś ty – prychnął. – Pracuje jako mechanik, a dziś na kacu szykuje znajomemu samochód. Wątpię, by dostał urlop. A Kamil … nie lubi gór.
– To będziemy tylko sami, we dwoje? – zapytałam. Chyba wyczuł moją niepewność. Objął mnie, jakbym miała za chwile odsunąć się od niego.
– Nie musisz się obawiać, Zośka. Będziemy się dobrze bawić. Niczym się nie martw, wszystkim się zajmę, a ty po prostu przygotuj się na wyjazd – powiedział.
– Ok – tylko tyle wykrztusiłam z siebie. Trochę obawiałam się, ale miałam pewność, że Kościukiewicz nic mi nie zrobi. A nawet nie mógłby.
Po prostu nie byłam przyzwyczajona, że ktokolwiek mnie zapraszał w jakieś miejsca.

   Kamil siedział przy swoim biurku trzymając w ręce pognieciony bzdurnik. Dopalał papierosa, petując na podłogę tuż obok porozrzucanych papierów. Nie wyglądał za dobrze, a na pewno nie lepiej niż na popijawce. A minęło niewiele godzin. Wątpiłam, że to kac nim w ten sposób pomiatał. Miał problem, o którym nie raz wspominał Chris.
Przysiadłam niedaleko na kanapie. Nie zwracałam już uwagi na syf, choć Andrzej wcześniej wysprzątał. Kamil musiał na pewno wpaść w rozpacz, skoro na nowo porozrzucał poduszki, papiery, oraz butelki.
Krystian usiadł obok niego i zabrał z jego rąk bzdurnik. Odłożył go gdzieś na bok. Wtedy zauważyłam, że kumpel Kościukiewicza chciał spalić swoje zeszyty. Miał przygotowane zapałki.
– Co ci odwaliło? Mogłeś podpalić całą kamienicę, a mohery wykonałyby zbiorowy lincz na tobie – odezwał się do przyjaciela.
– Chris, ty nic nie rozumiesz – Kamil odpowiedział. Zachowywał się, jakby mnie nie zauważył, może nawet i lepiej.
– Ci ci radziłem z Kapslem? – zapytał go. – Jeszcze nie jesteś starym chujem bez perspektyw, więc możesz wyjść na ludzi zanim cię depresja całkowicie pochłonie. Czy ty w ogóle się leczysz?
– To, co mi jest, jest nieuleczalne. Żaden psycholog nie wyciągnie mnie z tego bagna. Nawet nie masz pojęcia, co to znaczy być odrzuconym – nadal nie rozumiałam, o co dokładnie chodziło Kamilowi. Nie powiedziałabym, że jest w depresji, chyba, że narkotyki go utrzymywały w pionie.
– Dobrze cię rozumiem, stary – zapewniał.
– Ty? Narcystyczny skurwysyn? Nie na darmo wołali na ciebie amor, chuju – przypomniał mu. – Nigdy żadna cię nie opuściła, tylko ty zawsze jako pierwszy zakończyłeś swoje związki – dopowiedział, co mnie zainteresowało.
– To było kiedyś – zapewniał. – Dawno nie miałem kontaktu z kobietami.
- I ja mam ci w to uwierzyć? – prychnął. – Słuchaj, nie wyszło mi w życiu, muszę się pogodzić z porażką, a to może mi zająć jakiś czas. Może zostawisz mnie tu samego i zabierzesz swoją dziewczynę na taniec? Nie marnuj czasu na mnie, ja sobie poradzę – Kamil otarł swoją twarz, która mu się nadmiernie pociła.
– Jak wolisz, stary. Ale przyjdę tu jeszcze – powiedział i wstał. Spojrzał na mnie. – Zosiu, on ma tak często. A ostatnio zbyt często. Może już pójdziemy, bo ten dupek nas wyprasza – wyciągnął w moim kierunku rękę. Podążyłam za nim.



.........................

Chyba minął już miesiąc od ostatniego rozdziału. Troszkę "bujnęłam się" z napisaniem tej notki i jestem zadowolona, że nie stanęłam w miejscu na dłużej. Poprzeczkę mam wysoką, gdyż chcę koniecznie w grudniu zakończyć to opowiadanie. Postaram się nadrobić zaległości również w czytaniu :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Teraz nie zdołasz się ode mnie uwolnić
Będziesz do mnie powracać w nieskończoność
Netka Sidereum Graphics