środa, 12 grudnia 2018

Rozdział 17


   Siedzieliśmy na ławce wspominając imprezę u Kamila. Musiałam go jednak o coś zapytać.
– Nie żal ci kolegów, których oszukujesz? – zapytałam. – Nie jesteśmy w związku.
– A czy ja oszukuję? – nie oczekiwał na odpowiedz. – Nie zamartwiaj się Kamilem. – próbowałam udawać, że nie zwróciłam uwagi na to, że prawdopodobnie Kościukiewicz wiązał ze mną przyszłość. Przez chwilę wyobraziłam go, jako mojego faceta. Trochę mnie to podnieciło.
– Jasne – rzekłam. Tyle mi wystarczyło, aby poczuć się szczęśliwą. – A jak idzie ci tworzenie nowej książki? – zapytałam.
– Bardzo dobrze. Prawdopodobnie na jesień wydam ją – odpowiedział. – Będzie trochę wulgarna.
– Jak każde twoje – rzekłam.
– Właśnie – posłał mi uśmiech. – Inspirowałem się morderstwem tamtego człowieka znalezionego nad Odrą. Mam swoją teorię – pochwalił się na koniec. – Po prostu nie mogłem zmarnować tego pomysłu.
– Trochę mnie zaniepokoiłeś tym trupem. To przerażające, co się z nim stało – stwierdziłam.
– Tak, jest to przerażające, ale niestety zdarza się tak. Niczego nie zmienisz, morderca zawsze jakiś się znajdzie. Ktoś urodził się po to, by zabijać, a ktoś inny by stać się ofiarą – wyraził swoją opinię.
– Może i masz rację – posłałam blady uśmiech. Nagle wstał i pociągnął mnie za rękę.
– Co byś zrobiła, gdyby gonił cię morderca? – zadał dość dziwaczne pytanie.
– Nie mam pojęcia – odpowiedziałam. – Zadajesz straszne pytania. – czy powinnam się go obawiać? Chwilowe odczucie jednak minęło. Kościukiewicz uśmiechnął się promiennie, jakby tylko mnie sprawdzał.
– Tamten nieszczęśnik, którego znaleziono nad Odrą nie miał szczęścia. Uważasz, że przez swoją nieuwagę stał się ofiarą? A może był zbyt pewny siebie i tym spowodował furię u mordercy?
– Naprawdę nie mam pojęcia – odrzekłam. – Trochę dziwaczna sytuacja. Nie mają podejrzanego o tę zbrodnię, a minęło już trochę czasu. – chciałam aby w końcu przestał zadawać mi takie pytania.
– Mieliby już dawno sprawcę, ale policja to taka nieogarnięta jakaś – powiedział.
Pospacerowaliśmy po mieście rozmawiając o różnych rzeczach. Kościukiewicz najwidoczniej lubił spacery. I nasunęło mi się pewne pytanie.
– Masz prawko? – zapytałam.
– Jasne. Już od kilkunastu lat – odpowiedział.
– I nie jeździsz samochodem? – ponownie zapytałam. – Po prostu chcę wiedzieć o tobie więcej.
– Po prostu jesteś ciekawa mojej osoby, co mnie nawet cieszy – wyznał. – Miałem citroena, ale sprzedałem go. Potrzebowałem trochę pieniędzy, ale to było za czasów studenckich. Poza tym auto nie posiadało tylnych siedzeń, a często Kamil musiał siedzieć właśnie na podłodze, co bolał mu tyłek.
– To już sporo czasu nie siedziałeś za kółkiem – stwierdziłam. – Nie zapomniałeś jak się jeździ autem?
– To jak jazda na rowerze. Tego się nie zapomina – zaśmiał się. – To, że nie mam auta, nie oznacza, że w ogóle nie bywałem kierowcą. Andrzej ma audicę. Cholera sporo pali, ale za to ma mocny silnik. Biedak nie zawsze ma tyle kasy, by ją zatankować do pełna. Wiele razy musiałem abstynencję wnieść w swoje życie, aby przez jakiś czas wozić pijanego Kapsla.
– Masz ciekawe wspomnienia – rzekłam.
– Ty też byś je miała, gdybyś spotkała prawdziwych przyjaciół. Bo tylko oni zagwarantują ci miłe wspomnienia. A ty, Zosiu wciąż nie chcesz mi opowiedzieć o swojej przeszłości – zszedł na mniej przyjemny temat.
– Bo nie jestem na to gotowa – a jak inaczej miałam odpowiedzieć.
*
   Nadszedł kolejny dzień pracy. Weekend szybko się skończył, a wraz z nim dłuższe spotkania z Kościukiewiczem.
   Łyknęłam kolejne tabletki, aby uspokoić swoje myśli i lęki. Przyzwyczaiłam się do tego rytuału i nie było mowy, bym zapomniała o potrzebnych lekach. Krystian nie wiedział, że cierpiałam na fobię społeczną. Chociaż nie do końca byłam pewna, czy akurat lekarz dobrze zdiagnozował moją chorobę. W pracy radziłam sobie nawet dobrze. Potrafiłam przystosować się do pewnych zadań. Może dzięki Krystianowi inaczej zaczęłam patrzeć na to wszystko, co mnie otaczało. A może dzięki niemu leczenie szło w dobrą stronę? Chciałam mieć taką nadzieję.
   Od razu po pracy udałam się na siłownię, ale tam spędziłam niecałe pół godziny. Wróciłam do domu trochę zmęczona, ale nie traciłam energii. Zalogowałam się na facebooka, aby zajrzeć ile osób polubiło moje zdjęcie, an którym byłam z Kościukiewiczem. Okazało się, że dostałam zaproszenie od Kamila i Kapsla – oczywiście akceptowałam.
   Miałam kilka wiadomości, w tym od rodziny. Raz na kilka dni wchodziłam na swój profil, więc byłam zaległa w odpisywaniu. Postanowiłam tym razem nie milczeć. I tak nikt ze starych znajomych nie przyjechałby do Wrocławia. Mieszkałam bardzo daleko od rodzinnego domu i było mi z tym bardzo dobrze.
Zocha, co u ciebie nowego? Widzę, że masz foto z jakimś mężczyzną. Pochwal się kogo wreszcie poznałaś! ~ Jolanta. Zdziwiłam się, że napisała coś innego, niż to co zawsze. Zastanawiałam się, co jej odpisać. Mogłam dać ponieść się fantazji. Mogłam napisać, że Krystian jest moim narzeczonym, ale po co? Nigdy nie umiałam kłamać.
Hejka. To mój przyjaciel. Od jakiegoś czasu. Jest pisarzem – odpisałam. Jolanty nie było na liście aktywnych, a za to Grzegorz. Brunet siedział na swoim koncie od dwudziestu minut. Wiedziałam, że coś mi napisał. Jego wiadomość wisiała w nieodczytanych już dwa dni. Byłam naprawdę ciekawa, co tym razem nastukał po klawiaturze.
Cześć, Zosiu. Jak Ci się żyje we Wrocławiu? Nie odpisujesz mi na żadną wiadomość, ale wiem, że czytasz je. Wiesz już, że dostałem się do lepszej pracy? Będę dziennikarzem jednej z codziennych gazet. Mam na oku jedną sprawę, którą chcę opisać. Na pewno się zadziwisz. A obiecuję. I odezwij się. Pa ~ Grzegorz.
I ja miałam mu odpisać? A może pogratulować posadki? Grzegorz był strasznie irytujący. Spodziewałam się, że nigdy nie wybije się ze swojej małej mieściny położonej niedaleko mojej wioseczki. A jednak. Jego inteligentna dusza nie mogła się marnować. Miałam tylko nadzieję, że nigdy go nie spotkam. Wątpiłam, by przyjechał do Wrocławia. Zawsze był okuty na kasę i niechętnie tankował swoje auto do pełna. Zawsze powtarzał, że na co ma lać do pełna, skoro ma przejechać tylko dwadzieścia kilometrów. W dodatku nie lubił korzystać z komunikacji miejskiej. Chyba byłam w bezpiecznym miejscu.
   Grzegorz miał dwójkę dzieci i żonę. Jego małżeński staż trwał od dobrych dziesięciu lat. Jeszcze te cztery lata temu wiedziałam bardzo mało o nim. Do pewnego momentu nie miałam pojęcia, że miał już założoną rodzinę. Jakie to mnie uczucie ogarnęło, gdy zajrzałam do jego portfela. Miał tam zdjęcia dzieci i swojej kobiety. Tłumaczył mi później, że ona nie daje mu tego, co ja. Potrzebował mnie, bo byłam dla niego kimś wyjątkowym. Na jakiś sposób podobałam mu się i nie chciał tracić ze mną kontaktów łóżkowych. A ja, od pewnego momentu chciałam już od niego się uwolnić. Nie potrafiłam. Zawsze gdzieś mnie dopadł, zrobił co swoje i odchodził. Byłam na skraju załamania. Ale najgorsze okazało się to, że nie miałam do kogo z tym pójść.
Nie chciałam wspominać o nim. Ale za każdym razem, gdy do mnie pisał, wspomnienia atakowały mnie.
   Wylogowałam się.
*
   Zaczęłam wątpić. Nie byłam pewna, czy jechać z Krystianem, czy może zostać i nudzić się w nadchodzący weekend. Popatrzyłam na wyświetlacz telefonu. Ustawiłam sobie zdjęcie, na którym byłam z nim. Po prostu ono mi się spodobało i za każdym razem przypominało, że nie byłam sama.
Miałam tylko nadzieję, że Krystian nie pomyśli, iż zwariowałam na jego punkcie – bo oczywiście tak nie było. Polubiłam go bardzo, ale to nie było nic złego. Przynajmniej ja to sobie tak tłumaczyłam.







Hej, kociaki! Niedługo otoczy nas magia Świąt. Z pewnością już kupujecie prezenty - ja oczywiście dziś kupiłam - chyba - wszystkim ze swojej listy. Niektóre już spakowałam w ozdobny papier, a inne czekają na 'swój czas'. I cudownie, że będzie film Kevin sam w domu :) bo to już tradycja. Nie mam pojęcia jak będzie z kolejnym rozdziałem, ale sądzę, że jeszcze w tym miesiącu się pojawi :) Pozdrawiam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Teraz nie zdołasz się ode mnie uwolnić
Będziesz do mnie powracać w nieskończoność
Netka Sidereum Graphics