piątek, 11 stycznia 2019

Rozdział 19

   Krystian patrzył na mnie dość długo, zanim cokolwiek powiedział. Stanął tuż za mną, gdy ja siedziałam na swoim łóżku. Wciąż w ubraniach, wciąż bez posoki na udach. Czułam jak jego dłonie spoczęły na moich ramionach.
– Ty nadal uważasz, że jestem skurwysynem – stwierdził, niż zapytał. – Ale to nic. Wkrótce zmienisz zdanie.
– Nie uważam cię za skurwysyna pozbawionego uczuć – odwróciłam się do niego. Nasze spojrzenia się spotkały.
– Czyżby? – zapytał. Nie wyglądał na przejętego.
– Po prostu jestem już taka – odpowiedziałam. – Nigdy nie byłam wyrywna i nie pchałam się do łóżek różnych facetów. Nie jestem także towarzyska i nie potrafiłam zaprzyjaźniać się z kimkolwiek.
– Nie potrafiłaś? A nasza znajomość? Gdybyś była taka beznadziejna jak siebie opisujesz, nie byłoby mnie tutaj. I nie mówię tego, by cię pocieszyć, bo nienawidzę użalać się nad ludźmi. – chwycił mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę. – Pozwól na dotyk, a poczujesz się o wiele lepiej. – zdawało mi się, że mówił całkiem poważnie. – Chcesz tego, prawda?
– Czy ja chcę? - zadałam to pytanie sobie. Chris nie czekał, a zamknął mnie w swoich objęciach.
– Nie pozwalasz sobie na przyjemności. Jesteś wobec siebie niesprawiedliwa. Budujesz wokół siebie ogromne mury. Czy jeszcze nie zauważyłaś, ile tracisz przez niepewność, jaka ogarnęła twój umysł? Czy nie chcesz zacząć żyć normalnie? Obawy odstaw na bok. Ważne, co jest tu i teraz. Zamknij oczy i zaufaj mi – dosłownie zamilkłam. Obserwowałam go nadal. – Jestem pewny tego, co chcę zrobić. Nie podważaj moich słów.
– Czy to się dzieje za szybko? – zapytałam, choć tak naprawdę wolałam już milczeć.
– Lubisz z poezją – skomentował. Oboje ponownie zasiedliśmy na miejscach. Nadal mnie trzymał za ręce, nadal patrzył na mnie z ogromnym zainteresowaniem. Tak samo jak ja kiedyś na Cage'a, w filmach akcji.
– Heh – westchnęłam. Pieprzony pisarz.
*
   Może do niczego nie doszło, ale Krystian nie szczędził pocałunków. Pozwalałam mu na to, ale postawiłam pewną granicę. Musiał wiedzieć, że nie byłam taka sama jak inne. Choć nie potrafiłam mu czytać w myślach, to i tak domyślałam się że nudziłam go odpychaniem. I jak miałam go wyprosić ze swojego mieszkania? Nie potrafiłam, nie chciałam. Miał tu być i tym zabijać moją samotność.
   Jego zniecierpliwienie wyczuwałam z każdym pocałunkiem. Kolejne podchody kończyły się tak samo, nie pozwoliłam na więcej.
– Polubiłem cię bardzo – odezwał się, gdy wreszcie się odsunął. Nie bardzo wiedziałam, co mu odpowiedzieć, więc postanowiłam milczeć. Chris zapewne chciał mnie przekupić miłymi słówkami, ale ja naprawdę byłam uodporniona. Dotknął ponownie moją dłoń. – I tak będziesz do mnie powracać w nieskończoność – powiedział z taką powagą. Możliwe, że miał żal do mnie, że nie zaspokoiłam go. Teraz być może wyjdzie stąd i już nigdy go nie ujrzę.
   Graliśmy w państwa-miasta, a później wysłuchiwałam jego kolejnych opowieści studenckich. Zapragnęłam bywać na wykładach na Uniwersytecie Wrocławskim, ale tylko na zajęciach, które prowadziłby Kościukiewicz. Pisarz niestety nie miał zamiaru być wykładowcą, choć miał do tego predyspozycje. Nie mogłam go zmuszać.
   Wieczorny ciepły powiew wiatru otulał moją twarz. Włosy pozostały w lekkim nieładzie, gdyż nie spinałam ich. Krystian wytarł okulary o swoją koszulę, po czym założył je. Spacerowaliśmy po wrocławskim rynku, gdzie tego lata przebywało mnóstwo ludzi.
   Zauważyłam dwóch mężczyzn, którzy siedzieli na chodniku i popijali wino z jednej litrowej butelki. Niedaleko nich stała grupka młodzieży, która głośno rechotała się wymieniając różnymi śmiesznymi informacjami. Na moment wpatrzyłam się w to całe środowisko.
– Zosiu – usłyszałam Chrisa, który podprowadził mnie do jednej z ławeczek. Zasiedliśmy. – Mam nadzieję, że się nie wycofasz. – a już spodziewałam się, że okaże skruchę i 'przeprosi' za swoje zachowanie. Niestety, Kościukiewicz nie należał do grupy facetów, których sumienie gryzie. Jednak to, nie oczekiwałam od niego wyjaśnień. On już taki był.
– Pojadę tam z tobą – zapewniałam go.
*
   Kamil za mocno przyćpał. O tym mogłam się przekonać kolejnego dnia, a raczej wieczora. Byliśmy w klubie „Kotwica” i bawiliśmy się w najlepsze, gdy Andrzej poinformował nas, że Kamil za mocno przegiął z towarem. Byłam zła, że po raz kolejny kumpel Chrisa zepsuł nam zabawę. Kościukiewicz zapewniał mnie, że pozostaniemy w tym miejscu, ale jakoś nie mogłam w to uwierzyć. Kamil, jak na geja – miał mnóstwo przyjaciół. Może nie takich jak na przykład Chris, ale z pewnością nie wydaliby go na policję. Może handel prochami pomagał mu w odnalezieniu się w społeczeństwie. Klienci mogli zawsze na niego liczyć, więc czemu by oni nie mieli mu pomóc? Barman zaprowadził go wraz z Kapslem na zaplecze. Wtedy mogłam zobaczyć jak czarnowłosy trzęsie się i wygaduje bzdury o tym, że jego ostatnia niedokończona powieść mogłaby przynieść sowite zyski. Kamil miał rozmazany makijaż, odpięty rozporek, oraz byle jak zawinięty szal z cienkiego materiału. To miał być dodatek do jego nowej koszuli. Teraz kawałek materiału zwisał mu z szyi, nieco pomięty.
– Coś ty brał znowu? – Chris zasiadł przy nim, gdy Kapsel mocnym ściskiem trzymał czarnowłosego, by nie zsunął się na posadzkę. Dopiero teraz zauważyłam, że we trójkę siedzieli na skrzynkach zapełnionych piwem.
– Tylko mi niczego nie poniszczcie – barman zwrócił nam uwagę i wyszedł.
– Kurwa! Kamil! Odjebało ci w ten łeb już całkowicie? – Krystian chlasnął go w kark. – Módl się do zmarłego ojca, byś nie trafił do szpitala!
– Jebany! Przez tego skurwysyna możemy mieć problemy – odezwał się Andrzej.
– Nic mi nie jest – Kamil wreszcie się odezwał patrząc w podłogę. Gdyby Kapsel go puścił, ten z pewnością wylądowałby na podłodze, albo znowu zacząłby się wierzgać na różne strony. Andrzej najwidoczniej się spocił trzymając swojego przyjaciela.
– Co brałeś? – zapytał go ponownie pisarz.
– Jakaś szmata chciała ode mnie prochy … Chłopaki, chcę tańczyć! Puśćcie mnie! - zażądał na koniec.
– Ja cię zaraz puszczę – Chris wstał i zaczął czegoś szukać. Patrzyłam to na niego, to na chłopaków. Widok Kamila był niezbyt przyjemny. Ślinił się, od czasu do czasu łapał się za krocze mówiąc, że jakaś szmata odpinała mu spodnie.
– Zawsze, ale to kurwa zawsze musisz zjebać nam zabawę w Kotwicy! – Andrzej był zły na niego.
– Odsuń się, Kapselek – Chris pojawił się z wiadrem pełnym wody. Już domyśliłam się, co za chwilę się wydarzy. Wraz z Andrzejem przeszliśmy na bezpieczną odległość. Niechcący nadepnęłam na kartonik z kieliszkami, ale na całe szczęście nic nie potłukłam.
Chris pewnym ruchem wylał całą zawartość z wiadra wprost na twarz zdezorientowanego Kamila, który rzucił się na posadzkę i zaczął wykrzykiwać, że się topi.
Jego ruchy ciała przypominały duszącą się rybę na słonecznej plaży, która pomimo swych wysiłków nie potrafiła dotrzeć do wody. Niespodziewanie wpadł barman, który na widok mokrej części kantorka zezłościł się.
- Kurwa, Chris! Co ja do jasnej cholery mówiłem! – wrzasnął, na co filozof zmierzył go chłodnym wzrokiem.
– No co? Mój przyjaciel potrzebował szybkiej kąpieli – zażartował, jakby to całe zdarzenie było zwykłą fikcją. Kamil przy pomocy Kapsla wstał. Ocierał swą twarz, choć i tak na marne. Jego makijaż całkowicie się rozmazał. Wyglądał jak panda. Wtedy wszyscy mogliśmy ujrzeć, że Kamil był bladszy.
– Krystian! Szef mnie zabije. Spierdalajcie stąd, no już! – Barman tracił cierpliwość.
– To tylko trzy litry wody – odpowiedział mu pisarz.
*
   Kapsel z wielką niechęcią opuścił „Kotwicę”, by zawieźć Kamila do mieszkania. Ja z Chrisem pozostałam. Zasiedliśmy na tej samej loży, co wcześniej.
– Kto by pomyślał, że ten pajac znów przesadzi – mruknął. – Wypijmy – podniósł ze stolika nasze szklanki. – Do dna.
   Całowaliśmy się nie zwracając na nikogo uwagi. Chris obdarowywał mnie czułością, jaką potrzebowałam. Nie miałam pojęcia, czy wykorzystywał sytuację. Sprawa z Kamilem nieco nas oboje poddenerwowała. Jednak to tym razem zostaliśmy w klubie, tak jak Kościukiewicz obiecał.
– Widziałaś jaką miał minę? – zapytał mnie. – Wyglądał jak zmokła pizda pod latarnią. – oboje się zaśmialiśmy. Tak było nam razem dobrze. Nic nie mogło zepsuć tego fajnego wieczoru. Zupełnie nic.


Hejka!
Oto pierwszy post w nowym roku :)
Przede mną jeszcze kilka rozdziałów, a później porządna korekta tego opowiadania.
A co z postanowieniami? Hmm... cóż. Nic sobie wyjątkowo nie postanowiłam. Po prostu nie widziałam w tym sensu.
Ok, teraz mam więcej wolnego czasu - ferie się zaczynają :P Wracam do pisania :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Teraz nie zdołasz się ode mnie uwolnić
Będziesz do mnie powracać w nieskończoność
Netka Sidereum Graphics